[4] Dzień, w którym się poznaliśmy

126 25 9
                                    

Chciałabym wiedzieć, co miał w głowie. Momentalnie w moim umyśle zaczęło się tworzyć milion różnych scenariuszy. Co jeśli ucieknie, albo zostanie? Tak naprawdę nie znałam celu nagłego odkrycia naszych tożsamości. Wiadomo, chciałam się dowiedzieć co się z nim działo, kiedy nie przyszedł wtedy na spotkanie ze mną. A jednak część mnie mówiła mi, że nie dostanę odpowiedzi. Jego twarz zastygła, jakby nagle zamienił się w posąg. Niespodziewanie odwrócił się i zaczął zmierzać w stronę, z której przyszedł. Nie pozwolę, by znów zostawił mnie bez słowa.

— Gdzie ty się wybierasz, przepraszam bardzo? — zapytałam ostro.

— Muszę pomyśleć... — mruknął.

— Miałeś pięć lat na myślenie, chcę odpowiedzi.

— Och, daj spokój! — podniósł wyraźnie zirytowany głos. — Znaliśmy się d z i e ń. To prawie tyle co nic. Po prostu zapomnijmy, że się spotkaliśmy i unikniemy zbędnych problemów.

Nie. Ma. Takiej. Opcji.
Zbyt długo czekałam na dzień, w którym na nowo poznam Dante. Na dzień, w którym wytłumaczy mi jego pięcioletnią nieobecność. W głębi duszy liczyłam na to, że jest on wciąż tym ciepłym, dobrym chłopakiem, a nie typem osoby, którą zaprezentował w pierwszych minutach konwersacji ze mną.
Toczyliśmy walkę na spojrzenia. Moje nieugięte, jego zdezorientowane. Wiedziałam, że Dante mógł czuć się niegotowy do spowiadania mi się z ostatnich lat jego życia, jednak czekałam pięć lat! Nie sądziłam, że w ogóle go jeszcze kiedyś spotkam, więc nie mogłam przepuścić okazji dowiedzenia się paru informacji. Wyjęłam z kieszeni odtwarzacz muzyki, który kiedyś dał mi Dante i pomachałam mu nim przed twarzą.

— Pamiętasz, co to jest? Wcisnąłeś mi w dłonie to urządzenie bardzo dawno. Nie wiedziałam czemu, z początku też myślałam, że to nie ma sensu, skoro praktycznie się nie znaliśmy. Ale pojęłam to. Dałeś mi je, bo byłam dla ciebie ważna. I wiesz co? Kiedy dotarło do mnie, z kim rozmawiam, pomyślałam, że, choć to sprzeczne z moimi postanowieniami, moglibyśmy odnowić kontakt. — do oczu naleciało mi kilka łez.

Nie chciałam znów płakać. Ucieszyłam się więc, kiedy Dante głośno westchnął. Już wiedziałam, że wygrałam. Zaproponował, byśmy spotkali się na następny dzień w Coffee & Cats i postara się odpowiedzieć na dręczące mnie pytania. Najpierw pomyślałam, że robi ze mnie głupią. Znów ta sama sytuacja, spotkanie umówione na dany dzień, a potem się nie zjawia i nie ma z nim kontaktu przez kilka lat. Dlatego chciałam otrzymać choć przedsmak jego jutrzejszej wypowiedzi już dziś. Zdrowe relacje buduje się na zaufaniu, także i ja musiałam zdobyć się na prawdziwość jego planów. Ale najpierw musiała. się upewnić, czy faktycznie chce odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania. Wymieniliśmy się numerami telefonów, by łatwiej się między sobą komunikować. Już mieliśmy się rozejść do swoich domów. Chłopak odwrócił się, po czym szepnął:

— Zaskakujące, że spotkaliśmy się akurat dziś. To chyba przeznaczenie, Liso Morgan.

Chciałam coś powiedzieć, jednak mnie zatkało. Nie rozumiałam przekazu jego słów. Jakie jest dziś święto, że nazwał ten dzień przeznaczeniem? Wzięłam do ręki komórkę, wyszukałam aplikację kalendarza i spojrzałam na dzisiejszą datę. Dwudziesty szósty czerwca. Analizowałam w głowie wszystkie myśli, aż w końcu osłupiałam. To ten sam dzień.
Dzień, w którym się poznaliśmy to dzisiejsza data. Pięć lat temu, tego samego dnia i w tym samym miejscu spędziłam dzień z Dante. To wtedy obiecał mi, że znajdziemy naszą melodię. Oraz to, że znajdę swojego ulubionego wykonawcę. Chociaż to się udało.
Miałam nadzieję, że wkrótce będzie mógł spełnić obietnicę.
Dante postanowił odprowadzić mnie do domu. Obiecał też, że po drodze postara się wyjaśnić mi jego zachowanie oraz to, jak znalazł się w sytuacji, że musiał opuścić Oakland. Szłam z nim krok w krok, stąpając rytmicznie razem z brunetem. Zadziwiające było to, jaką lekkość przy nim czułam. To był pewnego rodzaju komfort, którego nie potrafiłam uzasadnić. Spacerowaliśmy powoli i gawędziliśmy na różne tematy. Dzięki temu zaczęliśmy poznawać się na nowo. Kilka faktów, w porównaniu do naszych odpowiedzi sprzed kilku lat, uległo zmianie. Jedno jednak pozostało takie samo. Darzyliśmy matematykę szczerą nienawiścią. Poinformowałam chłopaka, że niedługo znajdziemy się pod moim domem. Zrozumiał aluzję. Odetchnął głęboko, a ja wytężyłam słuch. W końcu, po pięciu latach, miałam poznać prawdę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 08, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Melody of Our StarsWhere stories live. Discover now