Aga nie ma się co przejmować. Każdy może mieć gorszy dzień, przy następnym podejściu zdasz na pewno :)

Nie spodziewałam się co prawda, że odpisze mi inaczej, ale czasem wydawał się być zbytnim optymistą. Odpisałam więc krótko:

Obyś miał rację

Zaraz jednak napisałam jeszcze jedną wiadomość, nie zastanawiając się nawet nad tym, co właściwie chciałam napisać. Palce jakby same przeskakiwały mi po klawiaturze, układając następujące słowa:

Masz dziś czas spotkać się po pracy?

Sekundę później wyłączyłam ekran i schowałam telefon do kieszeni. Nie miałam pojęcia, co mi na to odpisze. W głębi duszy miałam nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca, ale nazbyt dobrze znałam realia. Ponadto wiedziałam, że na ten okres przypadało parę deadline'ów projektów, których był koordynatorem. Dlatego też nie byłam szczególnie zdziwiona wiadomością, którą po minucie otrzymałam.

Wybacz, dzisiaj nie dam rady. Nie mam nawet pojęcia, o której stąd wyjdę. Chyba się nie gniewasz?

Co miałam innego zrobić. Rozumiałam, że są rzeczy, których nie da się przeskoczyć.

Jasne, że nie :) powodzenia z robotą

Zaczęłam się więc teraz zastanawiać, jak spędzić to popołudnie i wieczór, ale po chwili stwierdziłam, że pewnie znowu przyjdzie mi siedzieć samej przy jakimś odmóżdzaczu albo słuchając na dobicie smutnych piosenek. Tak, na nic innego nie mogłam liczyć. Tak więc, zanim udałam się na autobus powrotny do domu, wstąpiłam do pobliskiego sklepu z misją zaopatrzenia się w jakieś wino. Gdy już wybrałam jakieś wysokoprocentowe, ale niezbyt obciążające mój już i tak szczupły budżet, oczywiście musiała mnie wkurwić jeszcze kasjerka, która bezczelnie zażądała ode mnie pokazania dowodu. Cholera, czy ja naprawdę wyglądałam jak jakaś pierwsza lepsza małolata? Po tym, jak po drodze kilkakrotnie spoglądnęłam w szyby mijanych witryn, powiedziałabym raczej, że z tym fatalnym nastrojem wyglądałam dziś bardziej jak zmęczona życiem kobieta po rozwodzie. Boże, nie wierzę, że tak pomyślałam, ale chciałam już tylko jak najszybciej dotrzeć do domu.

Gdy już znalazłam się w moim pokoju, pierwszym, co zrobiłam, było rzucenie się bezwładnie, tak jak stałam na łóżko i czując się totalnie wyczerpana, nie wiem nawet kiedy po prostu zasnęłam. To aż dziwne, bo do tej pory praktycznie nie byłam w stanie zasnąć w dzień. To tylko dowodziło, jakie tamtego dnia towarzyszyło mi samopoczucie. Obudziłam się po ponad dwóch godzinach, teraz w dodatku z potwornym bólem głowy. No nie, w takim stanie to już naprawdę nie dam rady niczego się pouczyć, a przecież jutro czekało mnie kolejne zaliczenie. Jednak jakimś cudem wykrzesałam z siebie ostatnie resztki sił i wstałam, po czym otworzyłam notatki, z których miałam się dzisiaj uczyć. Sama ich ilość mnie przerażała, ale wizja kolejnego niezdanego egzaminu była jeszcze bardziej przerażająca. Zamknęłam jeszcze na chwilę oczy, po czym starając jak najbardziej skupić się na tym, co czytam, zaczęłam bardzo powoli przyswajać sobie treści zawarte w tym, co pisałam na jednym z pierwszych w ogóle wykładów na studiach. Z trudem, ale jakoś mi to szło. Być może dlatego, że naprawdę nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, że muszę sobie to przyswoić i nie mam innego wyjścia. Po jakiejś półgodzinie przypomniałam sobie nagle, że przecież kupiłam po dzisiejszym niepowodzeniu na uczelni wino, dlatego po chwili nalałam sobie pełny kieliszek trunku. Jednocześnie popijając, zagłębiałam się w treść notatek i w taki sposób ani się spostrzegłam, a wino się skończyło, a ja byłam już prawie na końcu materiału. Z zadowoleniem zdałam sobie sprawę, że już praktycznie nie boli mnie głowa, a dzięki alkoholowi zapamiętałam praktycznie wszystkie najważniejsze rzeczy. Obym tylko nie zapomniała ich do jutra. Za chwilę odłożyłam wszystko i znowu położyłam się na łóżku, już w nastroju zgoła odmiennym niż jeszcze kilka godzin temu. Sięgnęłam po telefon, który na czas nauki całkiem wyłączyłam, bo wiedziałam, że w przeciwnym razie cały czas by mnie rozpraszał. Od razu na ekranie pojawiło mi się z tysiąc bezsensownych powiadomień i kilka wiadomości, z których uwagę zwróciłam tylko na tę od mojego chłopaka. Pytał w niej, jak tam moje samopoczucie, a w kolejnej wysłał mi gifa ze słodkim kotkiem. Widząc to, automatycznie uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Mimo, że nie miałam okazji przez tak długi czas się z nim spotkać, wiedziałam, że tak jak zwykle martwił się o mnie i chociażby w taki sposób próbował polepszyć mi humor. Odpisałam mu paroma słowami, nie wiedząc nawet, czy odczyta moją wiadomość, bo teraz właśnie zdałam sobie sprawę, że jest już grubo po północy. Ale ja chyba przez tę moją popołudniową drzemkę wcale nie czułam zmęczenia, jednak postanowiłam spróbować zasnąć, żeby mieć siły na następny dzień pełen wyzwań.

Przed zaśnięciem jeszcze dużo rozmyślałam, zresztą jak zwykle. Najwięcej myśli skupiało się, jakby inaczej, wokół Konrada, nad czym w gruncie rzeczy nie miałam jakiejś wewnętrznej kontroli. I tak tym razem zastanawiałam się, jak on radził sobie na studiach, bo na pewno miał na nich dużo ciężej niż ja, bo nie oszukujmy się, nie bez powodu wybrałam jedyny kierunek na uczelni, na którym nie było przedmiotów matematycznych. W każdym razie nieważne, teraz przeszłam z kolei do myśli o tym, jak on radzi sobie teraz ze wszystkim w robocie. Przecież odkąd pamiętałam, ciocia co pewien czas narzekała na to, jak nieraz pracownicy mają tam ciężko. Faktycznie, sama czasem byłam pełna podziwu dla ludzi stamtąd, dowiadując się czystym przypadkiem, ile każdy z nich ma na głowie. Ja, chyba na szczęście, nie miałam okazji tak naprawdę przekonać się o uciążliwości tej pracy, bo mnie zlecali po pierwsze niewiele, a po drugie stosunkowo proste zadania w porównaniu z tymi, jakimi zajmował się między innymi Konrad. Wiedziałam doskonale, że sam nigdy nie zwróciłby się do mnie o pomoc z tymi firmowymi zadaniami, ale ja serio bardzo chętnie odciążyłabym go przynajmniej z paroma mniej trudnymi i mniej istotnymi dla całości rzeczami. Mimo iż teraz, wydawałoby się, tak samo miałam wiele na głowie. Jednak nadal, tak jak od wczesnych lat szkolnych, żyłam według swoistej zasady: zajmować się wszystkim innym, byle tylko się nie uczyć. Na razie wypadałoby skupić się jednak na sesji. Najważniejsze to zdać. Wiedziałam, że zaczęłam fatalnie, ale teraz to wydawało się jakoś mało istotne: wszystko może jeszcze potoczyć się po dobrym torze. To była chyba jedna z ostatnich moich świadomych myśli, gdyż nawet nie wiem, w którym momencie zmorzył mnie sen. Nie pamiętałam praktycznie żadnych szczegółów z mojego snu, ale byłam pewna, że śniło mi się coś związanego ze studiami i to w dodatku coś przyjemnego. To chyba dobry znak. Praktycznie zaraz, a przynajmniej takie miałam wrażenie, zostałam obudzona przez budzik. No dobra, oby chociaż ten wtorek okazał się być dobrym dniem!

„And now I'm going
Without knowing
Where I might end up
Where I will find a home"

Do następnego lataWhere stories live. Discover now