#1

103 6 1
                                    

Dzień zaczęłam jak zawsze, treningiem. Mój tata cała swoją uwagę skupił na tym abym umiała się bronić. Abym umiała się bronić przed Cobra Cai. Nie znam ich ani ich senseja ale mój tata zna go bardzo dobrze, a z jego opowieści mogę wnioskować że nie mieli najlepszego początku. Nie mieszam się w to.

Właśnie biegałam gdy przez słuchawki usłyszałam krzyk. Zdezorientowana zdjęłam słuchawki i odwróciłam się w stronę wydanego dźwięku. Czego mogłam się spodziewać jak nie bójki. Jacyś nastolatkowie zaczepili jakiegoś nastolkatka. Bruneta nie za wysokiego ale nie był również niski, wyglądał na 17 lat ale nie widziałam twarzy. Gdy już miałam podjeść i mu pomóc chłopak zaczął się bronić. Bronić karate. Był bardzo dobry, nawet więcej niż bardzo lecz było ich pięciu na jednego, nie miał wielkich szans ponieważ wcześniej również go kopali. Był osłabiony.

Moj tata zawsze powtarzał ze karate się bronimy lub pomagamy. Nigdy nie atakujemy pierwsi, ale teraz musiałam mu pomóc. Nie znał go ale każdy dobry człowiek zrobił by to samo. Szybko podbiegłam do nich po czym jednego powstrzymałam przed kolejnym kopnięciem bruneta. Wszyscy zdziwieni spojrzeli w moja stronę po czym jeden z nich zaczął się gorzko śmiać.

-Słuchaj no piękna, nie mieszaj się w nie swoje sprawy bo nie obchodzi mnie to że jesteś dziewczyną - spojrzał w moje oczy po czym cynicznie się uśmiechnął. Pewny siebie. Za pewny.

Spojrzałam na niego, po czym na jego ręce wystawione w moja stronę. Szybko i bez zastanowienia wzięłam ja, wykręciłam aż upadł.

-Twoje ego jest aż tak wielkie aż nie wierzysz ze dziewczyna potrafi cie pokonać? - odpowiedziałam patrząc na niego z góry.

Chłopak szybko się wyrwał i zaczął atakować. Broniłam się jak mogłam lecz oni również bardzo dobrze znali karate, słyszałam że brunet, którego przyszłam uratować również się broni. Nie zdążyłam mu się nawet przyjrzeć gdy ten złapał mnie za rękę i zaczął uciekać. Cóż myślałam że uciekaliśmy, złapał mnie w tali i przycisnął do siebie po czym schował nas nie daleko ławeczki, koło której przed chwilą toczyła się walka.

-Dziękuję za ratunek ale nie powinnaś się w to mieszać, są bardziej niebezpieczni niż ci się wydaje-i wtedy usłyszałam pierwszy raz jego głos. Pełen tajemniczości. Byłam odwrócona do niego plecami gdzie ten dalej mnie trzymał.

-Kim oni są? - starałam się brzmieć pewno ale w duchu byłam cała roztrzęsiona, nie znałam go a działał na mnie bardzo dziwnie. A tamci? Byli bardzo przerażający, również znali karate ale inne niż ja.

-Cóż to byli uczniowie Cobra Kai- po tych słowach myślałam że umrę. Czy ja właśnie chciałam się bić z nimi? Co by mój tata na to powiedział? - Zaatakowali ponieważ również byłem tam uczniem - teraz to już byłam pewna że nie oddycham. Mój tata mnie zabije jak się o tym dowie. Właśnie siedziałam w krzakach chowając się przed zawodnikami Cobra Kai z jednym z nich. O. Mój. Boże. - Byłem najlepszym uczniem ale gdy zmienili nam senseja wszytko się zmieniło więc odeszlem. Dlatego też chcą mnie zmusić do powrotu.

Odszedł? Z własnej woli? Może był inny? Co ja wygaduje był w Cobra kai, tacy ludzie nigdy się nie zmieniają. Ale jednak odszedł gdy poczuł że to nie karate tylko wciskanie kitu innym. Albo to tylko pretekst.

Przestań go bronić nawet go nie znasz!

-Cobra Kai? - powiedziałam prawie nie słyszalnie i wtedy popełniłam najgorszy błąd jaki mogłam zrobić. Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Na te oczy. Nie widzialam nic poza nimi, widziałam w nich cały świat. Świat, który nie był zły.

-Tak, wiem że to źle brzmi ale mój dawny sensej był dobry, chciał wyprowadzić Cobra kai na dobrą droge - powiedziała dalej patrząc mi w oczy po czym lekko się uśmiechnął. Coś wposminalam ze byliśmy bardzo blisko siebie? To wcale nie pomagało. - cóż, bynajmniej się starał. - sensej z Cobra Kai się starał? No nie wiem.

Przyglądałam się jak chłopak bez uprzedzenia pomału wstaje i spogląda we wszystkie strony sprawdzić czy aby napewno już ich nie ma. Wtedy przypomniałam jak się oddycha. Gdy wstał już do końca spojrzałam na mnie po czym dał mi rękę i pomógł.

-Tak w ogóle to jestem Miguel. Miguel Diaz. - przedstawił się po czym podał mi rękę.

-oh No tak. Jestem Maddy. Maddy LaRusso - powiedzialam. Chłopak momentalnie się zdziwił, cóż bardzo możliwe że zna moje nazwisko. Nasi sensjowie się nienawidzą. - wiem, wiem jesteśmy "wrogami"  jestem z Miyagi-do karate, ty byłeś z cobra Kai.

- tak w zasadzie to wcale nie musimy być wrogami - spojrzał na mnie pięknie się przy tym uśmiechając. - Nasi sensjowie są, nie my.

Tata zawsze mnie uczył abym unikała kogokolwiek z nich. Abym się broniła i zastrzegała. Powtarzał że oni mogą zniszyc mi życie,lecz gdy patrzyłam w prost jego oczy którego otwierały mi bramę do innego świata nie potrafiłam nic zrobić. Każda komórka mojego ciała mówiła za mnie. Każdy jego dotyk sprawiał że miałam ciarki na ciele, i choć próbowałam to ukryć przed nim, moje ciało zdradzało się tylko wtedy, gdy mnie dotykał.

Wierzycie w zauroczenie od pierwszego wejrzenia? Ja też nie wierzyłam. Zawsze powtarzałam "Jeszcze żaden się nie urodził, co by Maddy dogodził",lecz on miał w sobie coś o co nie musiałam się martwić. Miałam wrażenie że jestem przy nim bezpieczna. Może i byłam głupia czy naiwna, lecz nie potrafiłam dobrać innej możliwej opcji.

- także zacznijmy od początku - uśmiechnęłam się lekko - Hej, nazywam się Maddy LaRusso, bardzo miło mi cie poznać. - chłopak popatrzył na moją dłoń, którą mu wystawiła aby się przywitać po czym znów wrócił do moich oczu.

- Miguel Diaz, mi też jest bardzo miło - powiedział po czym chwycił moja rękę - wiesz tak sobie pomyślałem, może zechciała byś kiedyś gdzieś ze mną wyskoczyć?

- z miłą chęcią - powiedziałam z bananem na twarzy. Może i wyglądałam jak psychopatka ale teraz miała to gdzieś. - w takim razie do zobaczenia Diaz - powiedziałam i z trudem oderwałam się od tych pięknych, brązowych tęczówek. Odwróciłam się i zaczęłam wracać w stronę, z której przyszłam.

- Do zobaczenia LaRusso! - usłyszałam krzyk chłopaka a w moim brzuchu wystartowało stado motylków.

Może i postąpiłam źle zgadzając się na tą relacje, ale pierwszy raz czułam że chce tego całą sobą. Prawie w ogóle nie znam tego chłopaka, ale mam wrażenie że odwróci moje życie do góry nogami lecz czy na dobre?







Kochani przepraszam was za taką przerwę od Prologu, nie miałam całkiem czasu a staram się aby rozdziały były do 1000 słów miłego czytania <33.

1049 słów

|| Miguel Diaz × Reader ||Where stories live. Discover now