-Alessia, chodź na śniadanie. Niedługo wychodzimy. - Usłyszałam wołanie z pokoju obok.

Z trudem uchyliłam powieki i podniosłam się z łóżka. Zarzuciłam na siebie przygotowane wcześniej ubranie, a następnie podeszłam do lustra. Włosy, które na noc zaplotłam w warkocz, powychodziły mi z niego i sterczały na wszystkie strony. Machnęłam różdżką i po sekundzie moje blond włosy delikatnymi falami opadły mi na ramiona. Boże, ale ja kocham magię...

Gdy wyszłam z pokoju, śniadanie już na mnie czekało. W naszym hotelowym apartamencie mieliśmy małą kuchnię, więc mama mogła usmażyć mi jajecznicę.

-I jak się czujesz przed wyjazdem? W końcu w tym roku nie będziesz już zwykłą uczennicą - powiedział dziarsko tata.

-Nie przesadzaj, to nic takiego - westchnęłam.

-Miano Prefekta Naczelnego Gryffindoru to dla ciebie nic takiego? - zapytał z niedowierzaniem. - Szczególnie, że jesteś dopiero na szóstym roku!

Przewróciłam oczami. Tak, to była prawda. Dumbledore stwierdził, że z uwagi na obecną sytuację, podwoi liczbę Prefektów Naczelnych, którzy mieliby pilnować porządku. Aby było sprawiedliwie, postanowił, że wybierze po jednej osobie z każdego domu. Dlaczego wybrał akurat mnie? Nie miałam zielonego pojęcia. Podejrzewałam jednak, że zwiększone patrole korytarzy to tylko jedna z wielu nowych zasad bezpieczeństwa.

Gdy zjadłam śniadanie, wyszliśmy z hotelu. Tym razem mieszkaliśmy około półtora kilometra od dworca. Niby to nie było dużo, ale za względu na moje bagaże postanowiliśmy zamówić taksówkę. Przyjechał po nas mężczyzna, który na oko miał trzydzieści lat. Spojrzał się dziwnie, gdy zobaczył klatkę z Lilith. W końcu mugole raczej nie podróżują z sowami.

Podróż minęła w ciszy, którą raz po raz przerywał tata, aby rzucić kolejny komentarz o pogodzie. Na miejsce dojechaliśmy po dwudziestu minutach. Wysiadłam z pojazdu i spojrzałam na dworzec, czując rosnącą ekscytację. Już za pół godziny miałam znaleźć się w pociągu, otoczona przez Gryfonów.

Tak, byłam w Gryffindorze, chociaż Tiara Przydziału długo myślała nad odpowiedzią. Nie powiedziała na głos, pomiędzy którymi domami miała dylemat. Wiedziałam tylko, że odpadał Slytherin, ponieważ pochodziłam z mugolskiej rodziny. Chociaż od zawsze zastanawiałam się, gdzie o mało co nie trafiłam, to po pięciu latach nie potrafiłam wyobrazić siebie w innym domu. Gryfoni stali się moją drugą rodziną, której za nic bym nie zamieniła. Utrzymywałam też kontakt z Krukonami I Puchonami, ale to jednak Gryffindor był mi najbliższy.

Weszliśmy na dworzec i od razu udaliśmy się w stronę peronu 9 i 3/4. Bez problemu tam dotarłam, ponieważ drogę znałam na pamięć. Pożegnałam się z rodzicami, standardowo obiecując im, że będę ostrożna i nie zrobię nic głupiego, a następnie przeszłam przez ceglaną ścianę. Moim oczom ukazał się najlepszy peron na świecie. Tłoczyło się na nim dziesiątki czarodziejów, w szczególności rodziców, którzy odprowadzali pierwszoroczne dzieci. Starsi uczniowie stali w grupkach i rzucali się sobie na szyję w ramach powitania.

Oddałam bagaże i zaczęłam się rozglądać za przyjaciółmi. Z trudem dostrzegłam ich stojących pod ścianą. Przepchałam się pomiędzy grupą Puchonów i zakryłam dłońmi oczy Rona, który stał do mnie tyłem.

-Zgadnij kto - zaśmiałam się.

-Luna? - spytał niepewnie rudzielec, na co opuściłam dłonie i pstryknęłam go w ucho.

-Luna? Serio? - Udałam obrażoną.

-Alessia! - wykrzyknął, gdy zdał sobie sprawę kim byłam. Odwrócił się i zamknął mnie w szczelnym uścisku.

Slytherin HeirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz