I wtedy ich usłyszałam.

– Mamy go!– krzyknęła grupa feary z KG do innej grupy.

Zauważyłam, że faktycznie go mają.

Chciałam mu pomóc, ale nie miałam nawet broni, a poza tym ich było zbyt wielu.

W pewnym momencie czarna maska resztką sił przekręciła głowę w moim kierunku. Zacisnął dłonie, ale nim zdarzył coś zrobić jego głowa opadła.

Zemdlał.

Byłam spanikowana i zrozpaczona.

Nie dość, że on o mnie widział, to nie byłam w stanie mu pomóc.

Gdy straż KG zniknęła za bramą, poczułam czyjąś dłoń na ramionach.

– Wiedziałem, że tu będziesz.– prychnął jakiś głos, którego nie znałam i od razu się odsunęłam, wywracając się – Spokojnie,  jesteśmy po tej samej stronie. Wysłali mnie żebym cię znalazł.

Spojrzałam na niego, a jego jasne uszy śmiesznie się  poruszyły.
Wilkołak.

Rozpoznałam te rasę po jego uszach i ognie, A gdy się  uśmiechnął - widać to było po jego uzębieniu. Zapach w sumie też był jego "atutem", po którym łatwo to było rozpoznać, aż dziwne, że wcześniej go nie poczułam.

– Nie chciałem Cię przestraszyć. – podał mi rękę, którą niepewnie chwyciłam, a wilkołak momentalnie postawił mnie na nogi – Dante.– uśmiechnął się szeroko, a jego ciemne oczy zabłyszczały.

– Aria. Miło poznać.

– Pogaduszki, pogaduszkami, ale mamy coś do zrobienia. Musimy wrócić i zorganizować plan ucieczki.

– Czyli widziałeś...

– Tak. Spokojnie on sobie poradzi. Jak nie on to kto to zrobi, hm? Musimy skontaktować się też z KG...

– Co? Nie ma mowy!

– On ma tam swoich ludzi. Pomogą nam w jego ucieczce, a teraz chodź. Musze cię odstawić...– dopiero teraz do niego dotarło co powiedział.

Głupkowato się uśmiechnął.

– Nie ma mowy, chce pomóc. Nie zgadzam się wracać gdziekolwiek bez Lance'a!

– Nie przekonam Cię?

– Nie. Do waszej "kryjowki", Lance przynosił moją broń?

Chłopak pokrecił głową.

– Obawiał się, że zrobisz sobie krzywdę.

– Jak zwykle ma mnie za słabą, co za palant. – skrzyzowłam ręce na klatce piersiowej.

– Bardziej bym powiedział, że się martwi. Patrząc na twój stan zdrowia... też bym tak postąpił.– westchnął – Skontaktuje się z kim trzeba...– nagle urwał – Jednak nie będziemy musieli tracić czasu. Jaki jest plan?– zadał to pytanie, a przy nas znaterializowała się sylwetka jakiegoś mężczyzny.

– Wszystko zaplanowane. Statek będzie czekał na niego przy plaży.– powiedział facet.

– Zrobią mu krzywde?– odezwałam się do niego, a on spojrzał na mnie kpiąco się śmiejąc.

– Kto to jest, Dante? Twoja kobieta?– zaśmiał się facet.

– Ciesz się, że ON tego nie słyszy. To jego kobieta. – syknął wilkołak, a facet rozszerzył oczy.

– Chcesz mi powiedzieć, że...

– To o niej mówił.

– Co mówił?– wtrąciłam się.

– Nie istotne, Ario.– burknął Dante – Plan.

– Nie, czy zrobią mu krzywdę?– warkęłam, powtarzając swoje pytanie.

– Myślę, że nic mu nie zrobią.– powiedział mężczyzna, a jego wzrok od razu zrobił się łagodniejszy jak na mnie spojrzał – A co do planu. Na plaży będzie czekał statek. Wewnątrz KG mu pomożemy w jakiś sposób, ale na zewnątrz... Nie wiemy.

– I tak pomagając mu w środku okażecie mu wsparcie i ujawnicie swoją zdradę.– zmarszczyłam brwi – Tak czy tak, chce się dostać na ten statek.

– Nie.– warknął wilkołak – Wiesz co zrobi jeśli dowie się, że Cię nie upilnowaliśmy?

– Nic nie zrobi, bo już mnie widział! Jestem pewna, spojrzał na mnie jak go zabierali. Porozmawiam z nim, ale musicie dać mi szansę.

– Dante ma rację, nie możesz dostać się na ten statek. Lance, kazał nam Cię bronić, jak będzie taka potrzeba. Nie możemy się zgodzić byś dotarła na ten statek.

– Pierdolenie. Wiekszą krzywdę wam zrobi jak mnie na nim nie będzie.– westchnełam – Będę w kajucie.

– Będziesz mu przeszkadzać.

– Postanowiłam już. Dam sobie radę. Nie będzie musiał mnie bronić.

– Czy do Ciebie coś dociera?– warknął facet – Nie wiemy co planuje, a ty mu pokrzyżujesz te plany.

– Nie rozmawiaj tak ze mną, bo zaraz mnie będziesz bał się bardziej niż jego. Gwarantuje.

– Wspominał, że zaczęły wyrastać jej ząbki.– prychnął pod nosem Dante – Ok, dostaniesz się na ten statek.

Mężczyzna z KG był zszokowany tą decyzją.

– Będziemy czekać na statek przy plaży. Wracaj już do KG.– mruknął, a facet odszedł.

Po tym zdaniu westchnął i złapał mnie za łokieć.

– Wiele ryzykuje godząc się na to, żebyś tam była.

– Będę zastrzegać, że to była moja decyzja. Nic wam nie zrobi.

– Nie o to chodzi... Ale nie ważne. Będziesz na tym statku, tak jak powiedziałem.

– Mam nadzieję, że nie chcesz mnie oszukać...

– Nie mógłbym. Chodźmy.

Poszliśmy na plażę, uważając czy nie kręci się tam ktoś ze straży Eel.

Czekaliśmy na statek, który pojawił się jeszcze tego samego dnia.
Od razu na niego wsiedliśmy i czekaliśmy.

Dni mijały, a Lance'a nie było.

Nasz statek był niedaleko plaży. Jakieś faery ukryły go jednak magia przed strażą Eel.

Skłamałabym gdybym powiedziała, że się nie martwię. Prawie zaczęłam wyrywać sobie włosy z głowy. Pewnie gdyby nie ciągła opieka sojuszników Lance'a i faszerowanie mnie lekami zwariowałabym.

Aria || Eldarya LANCExOCKde žijí příběhy. Začni objevovat