– Muszę iść.– dotknął mojego czoła, a ja poczułam jak robi mi się słabo.
– Co... ty...
– Niedługo wrócę.
W tym momencie zamknęłam oczy.
Otworzyłam je po jakimś. Leżałam na łóżku. Głową bardzo mnie bolała. Złapałam się za nią i powoli podniosłam się do siadu. Rozejrzałam się szybko, jednak jego nigdzie nie było, a ja nie mogłam tego tak zostawić.
Wzięłam swój sztylet, który jakimś cudem leżał teraz na stole i wyszłam poprawiając maskę na twarzy.
Wiedziałam gdzie się udał.
Jako, że była noc postanowiłam zaryzykować i lecieć. Od razu tak zrobiłam. Uważnie się rozgladałam lecz nic nie zwróciło mojej uwagi.
Po jakimś czasie ostrożnie wylądowałam na ziemi i schowałam skrzydła.
Mocno trzymając rekojeść sztyletu ruszyłam przed siebie. Szłam cicho lecz szybko. Po pewnym czasie co zauważyłam. Stał, oczywiście cały odziany w zbroję i z kimś rozmawiał.
Postanowiłam posłuchać.
– Dobrze, że to przetrzymałeś. Wszystko tak jak uzgodniliśmy?– zapytał zamaskowany odbierając z rąk drugiego jakieś dwa pudełka, jedno duże drugie małe.
– Było opłacone z góry, więc...
– I tak dzięki.
– Mam nadzieję, że użytkownik się ucieszy.
– Bedzie tak, bez problemu. A teraz znikaj. Nim ktoś nas zobaczy.
Mężczyzna odszedł, a ja bardzo po cichu podeszłam od tylu do smoka i przystawiłam mu do szyi sztylet.
– Mam ochotę Cię zabić.– wycedziłam przez zeby.
– Nawet tego zrobić nie umiesz, osłabionej osobie.– momentalnie złapał pudełka jedna ręka i chwycił moją dłoń. Wyjął z niej sztylet i odwrócił się w moim kierunku.
– Uśpiłeś mnie i wyszedłeś bez moje zgody. Dbałam o Ciebie jak byłeś na krawędzi ze śmiercią, wyrwałam Cię z jej rąk, A Ty...– przerwał mi. Ściągnął swoją maskę i moją. Jego usta dotknęły moich, bardzo niespodziewanie. W pierwszym momencie byłam w szoku, ale w końcu zaczęłam oddawać jego pocałunki, ale szybko otrzeźwiałam i odepchnęłam go.
– Jesteś świnią!– naciągnęłam maskę na twarz i poczułam jak z moich oczu lecą łzy – Pocałować mnie tylko dlatego, by mnie uciszyć? Nie masz pojęcia jak to boli, gdy ktoś kogo...
– Przestaniesz? Nie zrobiłem tego do cholery by tylko Cię uciszyć. Podobasz mi się.– wziął małe pudełko i mi je podał – Gdyby tak nie było to leżałabyś już dziś martwa. A to otwórz.– wskazał na pudełko, które oglądałam.
Delikatnie zaczęłam otwierać wieko, a moim oczom ukazał się niebieski kryształ na czarnej tasiemca.
– Czy to...?– rozszerzyłam oczy.
– Kawałek kryształu. Takie kawałki umieją być niebezpieczne, ale, ten specjalnie dla Ciebie, jest dzięki magii bezpieczny.– powiedział mając już maskę na twarzy – założę ci go.
Nim zdarzylam zaprzeczyć on już trzymał w rękach delikatny naszyjnik. Odgarnęłam włosy na bok, a on szybko zapiął mój naszyjnik.
– Wracajmy.– rzuciłam i dotknęłam kawałku niebieskiego kryształu zdobiącego moja szyję.
Od razu przytaknął.
W trakcie naszej drogi powrotnej Lance'owi pogorszył się stan.
– Mówiłam? Musimy lecieć.
![](https://img.wattpad.com/cover/293795187-288-k252782.jpg)
YOU ARE READING
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...
Rozdział 18
Start from the beginning