Prolog

195 16 3
                                    

Była noc, coś około w godzinach bliskich północy z 30 na 31 października, halloween, w oddali można było usłyszeć odgłosy wycia wilkołaka. Pewna kobieta biegła z dzieckiem na rękach ile sił w nogach, oraz ile powietrza w płucach, gonił ich owy wilkołak, ogromny, nie wyglądał jak inne był... większy, może był on hybrydą? Było to bardzo możliwe stwierdzenie ponieważ czasy były ciężkie. Las się ciągnął daleko jeszcze poza obszar widoczny dla oczu, ucieczka od wilkołaka była prawdę mówiąc niemożliwa, szanse równe zeru. Kobieta postanowiła więc że schowa dziecko w korzeniach drzewa, tak żeby owe stworzenie go nie dojrzało, zostawiła przy nim jedynie malutką karteczkę którą miała przy sobie wiedząc że nie jest bezpieczna, ponieważ była ścigana przez złych ludzi, powiedziała tylko dziecku żeby było cicho oraz że kocha je nad swoje życie, i zakryła je peleryną niewidką po czym przykryła liśćmi by zamaskować zapach. Chwilę później pobiegła jeszcze parę metrów przed siebie, jednak nie udało jej się odbiec zbyt daleko, wilkołak skoczył na jej plecy i rozszarpał na strzępy, tak że nic po niej nie zostało. A jej słowa że kocha dziecko ponad życie stały się prawdą, poświęciła się za zwiniątko które pozostawiła w korzeniach drzew. Kiedy słońce już wstało, pośród szelestu liści i cichutkiemu po gwizdywaniu wiatru, można było dosłuchać się płaczu. Płaczu zostawionego parę godzin temu tutaj bezbromnego dziecka. Jednak gdy było się naprawdę cicho, można było również usłyszeć kroki, kroki kobiety która wybrała się na spacer o poranku po pobliskim lesie. Była ona z synkiem, mógł mieć około roczek, matka owego chłopca usłyszała płacz, płacz dziecka schowanego w korzeniach drzewa, kobieta odnalazła je, oraz  zostawioną kartkę, kobieta postanowiła przeczytać ją w domu, wzięła znalezione dziecko na ręce i zawołała synka który buszował  pomiędzy drzewami, i skierowała się do domu, gdzie czekał na nią jej mąż. Kiedy zobaczył że jego żona niesie ze sobą dziecko zaniepokoił się co się mogło stać, bo przecież nikt od tak nie przychodzi ze spaceru z dzieckiem, kobieta opowiedziała mu że znalazła je w korzeniach drzewa, i że była przy niej ta karteczka o owej treści " Jeśli czyta to ktokolwiek to chwała Merlinowi że moja córeczka przeżyła oraz że ją ktoś znalazł, nazywam się Elizabeth i jestem jej matką, moja córeczka nazywa się Altair, proszę zajmijcie się nią, w jej 16 urodziny wyjdzie pewna tajemnica, tajemnicą to jest..." list był niedokończony, prawdopodobnie kobieta nie zdążyła go dokończyć bo już wtedy czychało na nią jakieś niebezpieczeństwo, jednak małżeństwo Potter mimo pewnego rodzaju strachu, postanowiło ją przyjąć do swojej rodziny oraz wychować jak swoją córkę, nie mówiąc nikomu o jej istnieniu, tak jakby nigdy to zdarzenie nie miało miejsca.

Amor Vinci Omonia - R.A.BWhere stories live. Discover now