Kochankowie

2 0 0
                                    

Odcinek 50

Minęło trzy miesiące, od tamtego fatalnego dnia. Tom chyba się już w końcu z tego otrząsnął.
DJ więcej się do nas nie odezwał. Dziwnie się z tym czułem. Kilka razy nawet chciałem do niego zadzwonić albo, choć napisać mu smsa, ale Tom powiedział, żebym tego nie robił, więc odpuściłem.
Wieczorem dostałem telefon od MTV z informacją, że nasz zespół wygrał w konkursie MMM i że pod koniec tygodnia odbędzie się rozdanie nagród.
Choć już nie byliśmy w trasie, nasi fani nadal o nas nie zapomnieli i właśnie dali o sobie znać, dzięki czemu zdobyliśmy tę nagrodę. Tom zadzwonił do Georga i Gustava, żeby pakowali manele i przylatywali, bo jako zespół nagrodę musieliśmy odebrać razem.
Cieszyłem się, jak dziecko, kiedy przylecieli, bo strasznie się za nimi stęskniłem. Przez dziesięć lat przebywaliśmy ze sobą praktycznie non stop i chociaż nie raz mówiłem, że już nie mogę na nich patrzeć, to po tygodniu nieobecności zaczynałem czuć się bez nich nieswojo.
Najbardziej, oprócz oczywiście ich, cieszyłem się, że przywieźli nam chleb. Nie, że w Stanach nie ma chleba, bo jest, ale nie ma takiego, jaki lubimy. Przez dwa dni zajadaliśmy się z Tomem głównie chlebem. Georg miał z nas ubaw po pachy, ale chociaż kolejny dzień zapowiadał się, że na śniadanie, obiad i kolację zjemy chleb z dodatkami, to nadal nie mieliśmy go dosyć.
Wieczorem w dniu rozdania nagród wyszykowaliśmy się wszyscy i pojechaliśmy na galę rozdania MMM. Zupełnie się nie spodziewałem, że spotkamy tam DJ'a, aż przyspieszył mi puls, kiedy go zobaczyłem i widziałem, że on także nas zauważył.
- DJ – powiedziałem, na co Tom od razu spojrzał w stronę, w którą patrzyłem. – Podejdziemy?
- Nie – odparł i usiadł na kanapie, ciągnąc mnie za rękaw, żebym i ja usiadł. Przez co straciłem z oczu DJ'a. Sądziłem, że już więcej się nie zobaczymy tego wieczoru, ale zaskoczył mnie, gdy podszedł do nas, tuż po rozdaniu nagród, kiedy staliśmy całą paczką przy samochodzie, zbierając się już do powrotu do domu.
- Chciałem wam pogratulować nagrody. Macie naprawdę wspaniałych fanów – powiedział, wyciągając w stronę Gustava dłoń.
- Dzięki – odparł krótko Gustav i uścisnął mu rękę.  Tak samo Georg. Kiedy wyciągnął do mnie, byłem zaskoczony, uchwyciłem jego rękę, zaciskając i patrząc mu prosto w oczy. Chciałem widzieć, jakie są jego odczucia. Czy brzydzi się nas? Ale niczego takiego nie dostrzegłem.  Kiedy uścisnął dłoń Toma, sądziłem, że na tym się skończy i odejdzie, on jednak stał tam nadal.
- Teraz pewnie jedziecie to uczcić – rzucił.
- Nie. Jedziemy prosto do domu, bo o północy mamy samolot do Niemiec – wyjaśnił Georg.
- Tak szybko wracacie?
- Chleb się skończył, pora wracać.
- Chleb? - zdziwił się.
- Geo! – Uderzyłem go w ramie, ale on nic sobie z tego nie zrobił i ciągnął dalej.
- Jeśli chcesz tym gościom sprawić prezent, to przywieś im niemiecki chleb. Najlepiej całe dwie walizy.
- Nie słuchaj go, on przesadza. – Nadal próbowałem go powstrzymać, bo ewidentnie nas kompromitował, choć to było na swój sposób bardzo urocze.
- Wątpię – rzucił Gustav.  - Od trzech dni jemy w kółko tylko chleb. Przyleciałem tu, mając nadzieję, że objem się amerykańskimi fast-food'ami, a tymczasem czuję się, jakbym był na chlebowej diecie.
DJ się zaśmiał. To było miłe usłyszeć jego śmiech.
- Zapamiętam to sobie. Nie będę was zatrzymywał. – Zamyślił się nad czymś, po czym spojrzał na mnie i Toma. – Macie jakieś plany na jutrzejsze popołudnie?
- Nie – odparłem, a Tom pokręcił jedynie głową.
- Chciałbym się z wami spotkać i pogadać, zanim wrócę do Niemiec.
Tom skinął głową.
- Może przyjdziesz do nas – zaproponował.
- Jeśli dacie mi swój adres, to chętnie.
Podałem mu.
- Dzięki, to wpadnę tak koło piętnastej.
- Będziemy – powiedział Tom.
- No to spadam.  Szczęśliwej podróży. – Pożyczył jeszcze chłopakom i odszedł.
Byłem taki podekscytowany, że już nie potrafiłem skupić się na niczym innym.
Odwieźliśmy przed północą Georga i Gustava na lotnisko. A w drodze powrotnej w końcu mogłem dać upust wszystkiemu temu, co chodziło mi po głowie. Gadałem na okrągło, nie dając praktycznie Tomowi szansy wtrącenia się do mojego monologu.
- Czemu nic nie mówisz? – zapytałem, kiedy dojeżdżaliśmy już do domu.
- Bo mi nie dajesz dojść do słowa – powiedział. – Uspokój się. Nakręcasz się niepotrzebnie.
- Nie wiem, czego się spodziewać. Chyba nie był zły, no nie?
- Nie sądzę.
- Jak myślisz, patrzył na nas z obrzydzeniem?
- Nie.
- Skąd wiesz?
Tom westchnął.
- Coś czuję, że dziś w nocy to nie zaśniesz, a ja przez ciebie też.
- Ty się nie denerwujesz?
- Nie.
- Nie zależy ci na jego przyjaźni?
- Zależy, ale nie będę się jarał na wyrost, kiedy nawet nie wiem, o co mu chodzi. Równie dobrze może jutro nas zaszantażować.
Spojrzałem na Toma, natychmiast milknąc. Przez ostatnie cztery godziny ani razu nie dopuściłem do siebie myśli, którą Tom wypowiedział tak gładko, burząc całkowicie mój spokój i grzebiąc wszelkie nadzieje.
- Dzięki - warknąłem na niego, wysiadając z auta i trzaskając z całej siły drzwiami.
- O co ci chodzi?
- Potrafisz dobić. Jesteś w tym mistrzem. Wystarczyło jedno zdanie, żeby mnie zdołować.
- To tylko domysły.
- Domysły?
- Tak. Takie same jak twoje.
- Dlaczego akurat twoje domysły zawsze muszą iść w negatywnym kierunku?
- A twoje zawsze w pozytywnym?
Prychnąłem i wszedłem do domu.
Poszedłem pod prysznic, było już grubo po drugiej w nocy i mimo wszystko czułem się jakiś zmęczony. Położyłem się do łóżka, ale jeszcze nie zdążyłem się ułożyć, a Tom wszedł do mojego pokoju.
- Śpisz już? – zapytał.
- Tak.
Przysiadł na brzegu łóżka.
- Przepraszam. Nigdy nie bierzesz sobie mojego czarnowidztwa do serca, czemu akurat dzisiaj tak cię to zdenerwowało?
- Bo lubię DJ'a. Chciałbym, żeby nas zrozumiał. Co w tym dziwnego?
- Ja też go lubię i chcę, żeby nas zrozumiał.
- To, po co to powiedziałeś? – Usiadłem.
- Bo nie chcę sobie zrobić nadziei. To takie zabezpieczenie. – Zmarszczyłem brwi. – Wiesz, lepiej się rozczarować w pozytywnym kierunku niż założyć, że coś będzie dobrze, a wyjdzie źle.
- To głupie.
Wzruszył ramionami.
- Taki już jestem.
Palnąłem się z powrotem na poduszkę i ciężko odetchnąłem, uciekając wzrokiem w stronę okna i żaluzji, których zapomniałem zasłonić. W pewnym sensie Tom miał racje, ale co ja na to poradzę, że zawsze tak się ekscytuję i może jak dziecko naiwni wyobrażam sobie same dobre rzeczy.
- Będzie dobrze – powiedział.
Spojrzałem na niego.
- Skąd wiesz?
- Bo to zwykle ty masz rację – uśmiechnął się.
- Niby – przyznałem. - A co jeśli ten jeden jedyny raz będzie wyjątek i racja będzie po twojej stronie?
- Trudno – powiedział.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu. Daj już temu spokój. Przez chłopaków mieliśmy post całe cztery dni. Mam na ciebie taką ochotę, że już od wczoraj ledwo się powstrzymuję. – Odrzucił kołdrę, którą jeszcze chwilę temu naciągnąłem prawie pod samą szyję.
- Tom...
- Wiesz, że wczoraj rano, kiedy poszedłeś pod prysznic rozważyłem wśliźniecie ci się do łazienki i zrobienie tego pod prysznicem?
- Żartujesz?
- Nie. Gdyby mi Georg dupy nie zawracał i mnie nie zatrzymał, zrobiłbym to.
- Tom, wiesz, że mimo wszystko musimy uważać? Nikt nie może się dowiedzieć, nawet oni.
- Przecież nic się nie stało.
- Ale myślałeś o tym.
- Nikt mi nie zabroni o tym myśleć. Zresztą już od kilku dni myślę, co ci zrobię, kiedy w końcu zostaniemy sami.
Uniosłem brew.
- Jesteśmy sami – stwierdziłem.
- Nareszcie – powiedział i wsunął dłonie pod moją koszulkę, a po moim ciele przeszło stado dreszczy.
- Tom... – Potrafił naprawdę w ciągu jednej chwili przekierować moje myśli na zupełnie inne tory. Zawsze tak było. Nawet wtedy, gdy nic nas jeszcze nie łączyło, oprócz braterskiej więzi. Jego usta sięgnęły mojej szyi, atakując jej najwrażliwsze strefy. Zupełnie nie wiem, jak on to robił, ale wariowałem przy każdym kolejnym pocałunku i dotyku na moim ciele. Nawet nie wiem, kiedy wsunął dłoń w moje bokserki, wynosząc mnie na szczyt rozkoszy. – Tom...
- Odwróć się na brzuch – poprosił.
- Nie, nie chcę.
- No, odwróć. – Zaczął mnie ciągnąć za rękę.
- Tom, jestem zmęczony, po prostu zrób to i pozwól mi spać.
- O nie. Nie ma mowy. I co ty mi tu z tym spaniem, do szóstej jeszcze sporo czasu.
- To co?
Położyłem się na brzuchu, wtulając się w poduszkę.
- Zaraz odechce ci się spać – powiedział i zaczął podnosić mi tyłek, zmuszając, żebym wypiął się do niego.
- Nie mam siły, Tom – pożaliłem się, ale w odpowiedzi poczułem tylko, jak wsuwa mi dwie poduszki pod brzuch i zmusza mnie naciskiem ręki, bym położył się na nie. Dziwnie się czułem, pomimo że leżałem swobodnie, to byłem wypięty i to mi się z niczym romantycznym nie kojarzyło.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałem go w końcu.
- Rozluźnij się. Za chwilę zrobię ci coś zajebiście przyjemnego.
- Jasne – bąknąłem pod nosem. - Czuję się jak dziwka.
- A ja nie mogę się napatrzyć na twój tyłek. – Położył na moich pośladkach dłonie i zatoczył nimi kilka razy kółka, masując je. – Nie jedna laska mogłaby ci pozazdrościć takiego tyłka. Jest idealny.
Poczułem, jak jego zainteresowanie z moich pośladków przesunęło się nagle między nie. Zaczął dotykać mojego wejścia, co cholernie mnie podniecało. Robił to wiele razy wcześniej, ale teraz na tyle długo, że podniosłem głowę i zerknąłem na niego. Był tak skupiony, że nawet nie zauważył, jak się na niego patrzę.
- Tom? – odezwałem się, ściągając na siebie jego spojrzenie. – Co ty wyprawiasz?
- Lubisz, kiedy cię tak dotykam?
- Lubię. Ale lubię cię też czuć w środku.
- Do tego też dojdziemy. Rozluźnij się – powiedział i zaczął się kłaść na mnie. Poczułem, jak bardzo jest podniecony. Jego członek ocierał się o moje wejście i byłem prawie pewny, że za chwilę we mnie wejdzie. Jednak zdziwiłem się, kiedy zaczął mnie całować po karku i plecach, a dłońmi pieścił moje boki. Aż westchnąłem, czując, jak przeszedł mnie dreszcz i wszystko skumulowało się w moim podbrzuszu.
Pocałunki Toma powoli schodziły w dół kręgosłupa. Czułem, że zaczyna lizać moją skórę. Jego ciepły język dawał niesamowite odczucia, a kiedy, w pewnym momencie, przejechał nim przez środek moich pośladków, skupiając się na moim wejściu, nie wytrzymałem.
- Boże, Tom – stęknąłem, chcąc się podnieść.
- Nie! Leż! – Powstrzymał mnie.
- Tom.
- Podoba ci się? – zapytał i wcale nie czekał na moją odpowiedź, tylko kolejny raz zaczął mnie tam lizać. Doznanie było tak intensywne, zwłaszcza kiedy naciskał językiem na wejście, że uda mi zaczęły drżeć.
- Tom – zaskomlałem, a jego dłoń pogłaskała mój nabrzmiały członek. – Przestań! Już nie mogę.
Czułem, że się zaśmiał, bo moje pośladki owiało ciepłe powietrze.
- Mówiłem, że ci się spodoba.
Jęknąłem, ukrywając twarz w poduszce i zaciskając ręce na pościeli. Dosłownie rozpływałem się teraz z rozkoszy. Podciągnąłem kolana, wypinając tyłek jeszcze wyżej. Jego język drażnił moje wejście, ale nie wchodził do środka, a ja chciałem go poczuć głęboko i mocno. W moim podbrzuszu podniecenie szalało. Czułem, jak mój członek pulsuje, a Tom delikatnie go głaszczę, kontrolując, żebym czasem za wcześnie nie doszedł.
- Chcesz, żebym ci wsadził palec do środka?
- Tak. Nawet dwa albo trzy.
Znowu się zaśmiał.
- Jeden.
- Wsadź go, do cholery! – warknąłem, czując, jak zaczynam cały dygotać z podniecenia, zupełnie jakby mi było zimno.
Jeszcze raz przejechał językiem przez środek moich pośladków, zostawiając tam tyle śliny, że czułem jak spływa mi po jądrach i zaczął wsadzać palec. Byłem tak napalony, że ledwo go poczułem.
- Tom, proszę, przestań się bawić. Ja prawie tego nie czuję. Wsadź, chociaż dwa.
- Wsadziłem ci dwa – powiedział. – Nie sądziłem, że tak cię to rozpali.
- To wejdź we mnie i nie żałuj sobie, bo jeśli za chwilę tego nie zrobisz, to zwariuję.
- Mówiłem, że to będzie coś ekstra, ale gdybym wiedział, jak bardzo będziesz na to reagował, zrobiłbym to już wcześniej. Kto by pomyślał, że mój język doprowadzi cię do takiego stanu.
Poczułem, jak wysuwa palce i przykłada coś innego. Sięgnąłem ręką, chcąc sprawdzić, co to. Jeśli miał zamiar wsadzić mi kolejny raz palce, to go zjebię.
- Spokojnie, to mój Tommy – usłyszałem i w tym samym momencie, będąc już pewny, że to jego członek, odchyliłem się do tyłu, nabijając się na niego. I dopiero teraz poczułem się spełniony.
- Głębiej Tom – wyszeptałem, napawając się tym doznaniem. Tom spełnił moją prośbę. Wchodził bardzo głęboko. Nie specjalnie lubiłem kochać się od tyłu, bo w tej pozycji penetracja była bardzo głęboka i to bolało. Jednak dzisiaj byłem tak podniecony, że zamiast bólu, odczuwałem kolejne fale rozkoszy.
Pchnięcie za pchnięciem. Jego dłoń zaciskająca się na moim członku. Usta sięgające mojego karku i szczyt rozkoszy. Nareszcie!
Opadłem na pościel zdyszany. Tom wyszedł ze mnie i położył się obok mnie.
- To było niezłe – powiedział zdyszany.
- Mówiłem ci ostatnio, że nie będziemy się kochać w tej pozycji – przypomniałem mu, a on spojrzał na mnie. – Zmieniłem zdanie. Jeśli za każdym razem doprowadzisz mnie do takiego stanu, to będzie moja ulubiona pozycja.
Zaczął się śmiać.
- Postaram się wymyślić jeszcze kilkadziesiąt innych, które polubisz.
Podniosłem się i pocałowałem go w usta.
- Mówiłem ci, że cię kocham?
- Hm... w ciągu ostatniej godziny, nie – odparł.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Objął mnie, tuląc do siebie.
              
Strasznie się denerwowałem, kiedy punkt piętnasta DJ'a wciąż nie było. W końcu przyszedł. Dokładnie minutę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- No, co jest, nie otworzysz? – zapytał Tom.
- Nie mogę. Ty idź.  -  Pokręcił tylko głową i ruszył w stronę drzwi.

Dostali jste se na konec publikovaných kapitol.

⏰ Poslední aktualizace: Jan 27, 2022 ⏰

Přidej si tento příběh do své knihovny, abys byl/a informován/a o nových kapitolách!

Tytuł domyślny - Napisz SwójKde žijí příběhy. Začni objevovat