***

Był poniedziałek rano i Draco nie spał już o 5:05. Tym razem jednak wydawało się, że o tak wczesnej godzinie obudziło go raczej oczekiwanie niż ból. Może powinien przesunąć czasowo swoją zwykłą rutynę, skoro zegar biologiczny obudził go o tak wczesnej porze? Masz to pod kontrolą.

Kupił kawę i usiadł przy swoim stoliku, czekając. Hermiona Granger go nie zawiodła. Weszła do lokalu, ubrana do pracy tak, jak zwykle. Odgarnęła włosy na bok i odwróciła głowę w jego stronę. Uśmiechnęła się do niego i skinęła głową, po czym ruszyła do lady po swoje standardowe zamówienie.

Wychodząc, uniosła rękę na pożegnanie, a Draco odwzajemnił gest.

Popatrz na siebie, tak przekonująco udaje ci się sprawiać wrażenie normalnie funkcjonującego człowieka. Draco niemal warknął do swojej drwiącej podświadomości, żeby się odpieprzyła.

W każdy roboczy dzień tygodnia Hermiona i Draco odprawiali swój mały, grzecznościowy rytuał towarzyski. Draco unikał chodzenia do kawiarni w weekend, wykorzystując dość rzadko spotykaną ładną pogodę, żeby trochę polatać nad terenami wokół swojego domu. Czy Granger udała się w ten weekend do kawiarni? Uznał, że zbyt mocno skupiał się na tym, co Granger może robić w wolnym czasie, więc zaczął ćwiczyć na miotle te bardziej niebezpieczne manewry, żeby odwrócić swoją uwagę. Masz to pod kontrolą.

Kolejny tydzień przyniósł ten sam szereg nowych zachowań i Draco zaakceptował fakt, że teraz zostało to już stałym punktem jego porannej rutyny. Kup kawę. Usiądź. Spójrz w górę, gdy wejdzie Granger. Grzecznie skiń głową. Śledź jej ruchy, gdy składa zamówienie. Odmachaj jej, gdy będzie wychodzić. Powtarzaj te czynności codziennie, od poniedziałku do piątku.

I to właśnie Granger odwróciła o 180 stopni cały scenariusz jego nowej, starannie pielęgnowanej rutyny. Dziesięć minut po swoim zwykłym przybyciu do kawiarni w trzeci poniedziałek tego nowego, porannego rytuału, Granger praktycznie podbiegła do stolika Malfoya.

— Mógłbyś to dla mnie popilnować? Dzięki!

Zanim Draco zdążył choćby zacząć formułować odpowiedź, rzuciła w jego stronę swoją torbę i kilka zeszytów i podbiegła do lady. Zdecydowanie był to jeden z tych poranków, kiedy wydawała się być zarówno nadmiernie przygotowana, jak i przytłoczona wszystkim, co działo się w jej biurze.

Granger pospiesznie wróciła z napojem i zaczęła wpychać jak najwięcej swoich rzeczy do torby. A ta, jak zauważył Draco, magicznie się powiększała, by zmieścić w środku dosłownie całą bibliotekę, którą kobieta wydawała się nosić ze sobą.

— Dzięki, Malfoy, do zobaczenia jutro! — I z tymi słowami zarzuciła torbę na ramię i wybiegła przez drzwi, zanim on choćby zdążył wykrzyknąć: „Do zobaczenia, Granger".

To z pewnością było interesujące. Hermiona Granger przez krótką chwilę zaufała Draconowi Malfoyowi w kwestii swoich rzeczy osobistych, zostawiając je pod jego opieką.

Nie byli przyjaciółmi. Byli ledwie znajomymi. A jednak zaufała mu, a potem podziękowała, zupełnie bez powodu.

W następnym tygodniu ich rutyna pozostała taka sama. Chociaż to wszystko mogło istnieć jedynie w głowie Draco, wydawało mu się, że jej uśmiech za każdym razem robił się nieco szerszy. Zaczął wyglądać na prawdziwy, a nie tylko na zaciśnięte wargi i lekko uniesione kąciki, jakby było to jakieś społeczne zobowiązanie. A może tylko to sobie wyobraził.

Pewnego poniedziałku Hermiona przybyła około kwadrans przed swoją zwykle obieraną porą. Uśmiechnęła się do Draco, ale zamiast ruszyć w stronę lady, podeszła do jego stolika. O słodki, pieprzony Merlinie, czego mogłaby od niego chcieć?

[T] Remain Nameless | DramioneWhere stories live. Discover now