1.

691 24 4
                                    

Powoli wkroczyłam do miasta zwanego Encanto. Słyszałam od ludzi z mojego miejsca zamieszkania, że tutaj są ludzie tacy sami jak ja.. ludzie którzy posiadają dar. Jeśli to była prawda chciałam jak najszybciej sama się o tym przekonać. Przechodziłam uliczkami wzdłuż miasteczka. Wszędzie było dosyć gwarno. Ludzie przechadzali się po mieście w celu zakupów albo żeby po prostu spędzić miło czas na dworze. Dzieci wesoło biegały po podwórku bawiąc się z rówieśnikami. Wszyscy byli tacy szczęśliwi, życie tutaj wydawało się cudowne. Szkoda, że nie urodziłam się tutaj, a w Barichara. 

Może i Barichara było bardzo malowniczym miasteczkiem odwiedzanym przez wielu sprzedawców z całego świata ale nie pasowałam tam..

Ludzie nie rozumieli mojego daru, dzieci nie chciały się ze mną bawić. Mówiły, że jestem dziwadłem. Zawsze czułam na sobie te pogardliwe spojrzenia mieszkańców. Moim rodzicom również się to nie podobało.. Traktowali mnie jakbym wcale nie była ich dzieckiem. Nie żywiłam do nich urazy z tego powodu. W pewnym sensie rozumiałam ich, chcieli mieć normalne dziecko za które nie będą musieli się wstydzić.

Rozmyślając o tym nie zwracałam zbytnio uwagi, że stałam się obiektem zainteresowania wśród mieszkańców Encanto. Nasunęłam kaptur jeszcze bardziej zakrywając twarz i szybkim krokiem ruszyłam gdzieś gdzie nie będzie tak tłoczno. 
Po dłuższej chwili trafiłam na małą polanę. Nie było nikogo więc z westchnieniem usiadłam pod drzewem i obserwowałam otaczający mnie krajobraz. Wytężając wzrok mogłam ujrzeć piękne kolorowe kwiaty rozmieszczone nieregularnie po podwórzu oraz drobne zwierzęta żyjące swoim spokojnym życiem. Po pewnym czasie usnęłam.

Pov. Camilo

Dzisiejszy dzień był dla mnie dosyć spokojny. Nikt nie potrzebował mojej pomocy przy opiece nad dziećmi, więc postanowiłem udać się na jezioro. Szedłem drogą leśną, by po chwili wyjść na słoneczną polanę. Mój wzrok nagle przykuła leżąca pod drzewem postać. Nie widziałem jej twarzy gdyż miała nasunięty kaptur. Zaciekawiony, chciałem podejść bliżej i przyjrzeć się tajemniczej postaci. Niestety gdy postawiłem pierwszy krok usłyszałem krzyk mamy. Nieco zrezygnowany zawróciłem w kierunku domu. 

Time skip

Gdy wróciłem ujrzałem całą rodzinkę przy stole. Zdaję się, że nikt nie wiedział o co chodzi.
-Dobrze, skoro już wszyscy są to wyjaśnię wam przyczynę tego spotkania- wszyscy z zaciekawieniem wpatrywali się w Abuele Almę.
-Otóż doszły mnie słuchy od zaniepokojonych mieszkańców, że do naszego miasteczka zagościła pewna osoba. Boję się, że ma niezbyt dobre zamiary i miasteczko jest w niebezpieczeństwie.- nie będę kłamał że byłem zdziwiony i chyba nie tylko ja. Reszta patrzyła zszokowana na Abuele z szeroko otwożonymi oczyma.
-Co chcesz zrobić z tą sprawą?- zapytała mama Pepa i z wyczekiwaniem wpatrywała się w Almę.
-Cóż postanowiłam, że najlepszym pomysłem było by złapanie tej osoby i zapytanie się osobiście jakie ma zamiary względem naszego miasta.- wszyscy potwierdzili.
-Tylko jak ta osoba wygląda? Musimy wiedzieć czego szukać- zapytałem. Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie po czym znowu na babcię. 
-Z tego co słyszałam jest dosyć niska, drobna i chodzi z kapturem naciągniętym na twarz.- przytakneliśmy. Po chwili przypomniałem sobie, że  identyczna z opisu osobę widziałem na polanie. Wszyscy się zaczęli  rozchodzić szukać. Ja doskonale wiedziałem w która stronę biec. Miałem pewne obawy, że tej osoby już tam nie będzie. Ale przecież nie mogła by odejść daleko.
_______________________________________

Obudziłam się usłyszawszy głośne krzyki. Otworzyłam zaspane oczy i parę metrów dalej ujrzałam odchodzącego chłopca. Lekko przestraszona tym, że mógł zobaczyć moja twarz zabrałam swoje rzeczy i pospiesznym krokiem ruszyłam dalej.

~Tacy sami~ ||Camilo Madrigal||(Porzucone) जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें