Podchodzi do niego i wzdycha, kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Tylko nie zarzygaj mi garnituru – mamrocze, dźwigając go na nogi.

To będzie długa noc.

———

– Ugh... o boże, jak mi się kręci w głowie – Hongjoong chwyta się za czoło, zaczynając delikatnie masować sobie skronie

– Nic dziwnego, wypiłeś chyba pół baru.

Przestraszony odwraca się w stronę głosu i zamiera, kiedy widzi go siedzącego na dostawionym do jego łóżka krześle.

– Seonghwa... – wypowiada jego imię drżącym głosem, natychmiast zapominając o wszystkich dolegliwościach. Wbija w niego wzrok, dokładnie przyglądając się każdemu skrawku jego skóry. Zjeżdża spojrzeniem niżej, na elegancki strój Parka i jego złożone razem dłonie. Chciałby teraz chwycić go za rękę.

Tak dawno go nie widział.

Tak bardzo chciał go zobaczyć.

Wpatrują się w siebie w ciszy, po prostu chłonąc swoją obecność. Kosztują magiczny moment, o którym tak długo myśleli. Obydwoje chcą sobie powiedzieć tyle rzeczy, ale żaden nie mówi ani słowa.

– Co tutaj... robisz? – pyta, od razu orientując się, jak głupio to zabrzmiało.

Czarnowłosy przygląda mu się chwilę bez odpowiedzi, po czym spuszcza wzrok na swoje splecione razem palce.

– Zemdlałeś w barze. Miałem zamiar napić się z... – pauzuje, zastanawiając się, jak przedstawić Sehuna – Ze znajomym. Znalazłem cię w przejściu i chciałem zostawić obsłudze na pastwę losu, ale na nic nie reagowałeś, więc musiałem przywieźć cię do twojego mieszkania. Masz szczęście, że zapamiętałem gdzie mieszkasz.

– Chciałeś mnie zostawić, huh... – uśmiecha się pod nosem – Nie musiałeś mnie tu przywozić.

– Przecież nie mogłem cię tam zostawić... – odpowiada bez namysłu, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak Kim może to odebrać.

Słysząc to, Hongjoong unosi głowę, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. W jego oczach szaleje burza emocji, których Seonghwa nie potrafi rozczytać.

– Nie mogłeś?

– Tu nie chodzi o ciebie. Po prostu źle bym się czuł zostawiając kogoś w potrzebie – bąka, mocniej zaciskając palce.

– Na pewno? Na pewno pomógłbyś każdemu, kto by tam leżał? – dopytuje, a Seonghwa w końcu rozpoznaje jedną z emocji, które widzi w jego spojrzeniu.

Nadzieję.

– Na pewno – odpowiada, ale jego głos brzmi słabo. Hongjoong mu nie wierzy.

Znowu zapada między nimi cisza. Kim przysuwa się bliżej, ale go nie dotyka. Po prostu siada w bezpiecznej odległości na krawędzi łóżka, bosymi stopami muskając chłodną podłogę. Wciąż czuje się bardzo pijany, ale przynajmniej nie chce mu się już tak mocno spać.

– Myślałem, że... że już nigdy więcej cię nie zobaczę – mówi cicho, wbijając spojrzenie w ziemię – Że już nigdy nie usłyszę twojego głosu.

– Bo nie zobaczysz. To tylko jednorazowa sytuacja i...

– Skoro to jednorazowa sytuacja, to dlaczego zostałeś? Rozumiem przywiezienie mnie tutaj, ale siedzenie przy moim łóżku? Dlaczego nie pojechałeś do domu? – przerywa mu, na co Seonghwa kolejno otwiera i zamyka usta. Nie potrafi na to odpowiedzieć.

paradise lost - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon