rozdział szósty

Start from the beginning
                                    

- Emm... cześć. Z tej strony Hermiona, poznaliśmy się wczoraj w barze - zaczęła niepewnie.
- Hermiona Granger! - jego głos zmienił się. Był taki jak w przebłyskach wspomnień z poprzedniego wieczoru - Tak bardzo się cieszę, że dzwonisz! Czułem się wczoraj podle, że nie wziąłem od Ciebie telefonu - Hermiona miała wręcz wrażenie, że czuje, iż mężczyzna uśmiecha się szeroko do słuchawki.
- Nic się nie dzieje - pod wpływem jego entuzjazmu udało jej się odrobinę rozluźnić.
- Mam nadzieje, że dotarłaś wczoraj bezpiecznie do domu?
- Tak - wolała nawet nie przypominać sobie szczegółów swojego powrotu - A Ty i Twój kolega długo jeszcze siedzieliście?
- Niezbyt. Po Waszym wyjściu nie było już nic ciekawego do roboty - kokietował ją - Skoro dzwonisz to mam nadzieje, że dasz się dziś zaprosić na kolacje?
- Dlaczego nie - wbrew wszystkiemu poczuła jak również na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Co powiesz na Quchnie13?
Była to jedna z modniejszym knajpek w centrum specjalizująca się przede wszystkim w kuchni molekularnej.
- Bardzo chętnie, ale czy tam nie trzeba rezerwować stolika z miesięcznym wyprzedzeniem?
- Nie martw się o to, znam kogo trzeba. To co? Pasuje Ci dwudziesta?
- Dobrze.
- Przyjadę po Ciebie.
Hermona spięła się. Nie wiedzieć czemu nie miała ochoty podawać nikomu swojego adresu. Ze wszystkich jej znajomych tylko Rachel znała jej aktualny adres.
- Spotkajmy się na miejscu, dobrze?
- Jasne, nie ma problemu. Będę na Ciebie czekał przed wejściem do restauracji.
- Do zobaczenia.
- Już nie mogę się doczekać! Do zobaczenia!
Olivier rozłączył się, a Hermiona jeszcze przez kilka minut wpatrywała się w telefon nie wierząc w to co właśnie zrobiła.

***

Hermiona stała przed lustrem przyglądając się krytycznie swojemu odbiciu. Beżowa, krótka sukienka z długiem rękawem wykończona białą koronką leżała na niej idealnie. Look dopełniały karmelowe pantofle na cienkiej szpilce, biała kopertówka i delikatne kolczyki z pereł. Mimo, że jej strój był perfekcyjny nie czuła się najlepiej. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, iż randka okaże się fiaskiem.
Owszem, często zdarzało się jej flirtować mężczyznami, ale czym innym jest krótka rozmowa przy drinku lub w kawiarni, a czym innym wyjście na kolację z całkiem obcą osobą.
Przez cały dzień czuła pokusę aby zadzwonić do Oliviera i odwołać spotkanie. Pewnie by i tak zrobiła, gdyby nie to, że Rachel kategorycznie zabroniła jej to robić, gdy tylko dowiedziała się, iż panna Granger umówiła się z „poznanym w barze przystojniakiem".
Spojrzała na zegarek, który wskazywał, że za pięć minut pod domem pojawi się zamówiona taksówka. Ostatni raz sprawdziła czy jej czerwona szminka jest idealnie nałożona, spryskała swoje delikatne loki lakierem do włosów i założyła klasyczny karmelowy płaszcz. Ponownie spojrzała w lustro biorąc głęboki oddech.
- Dasz radę - mruknęła do swojego odbicia chwytając klucze do mieszkania.
Taksówka czekała już pod kamienicą. Szybko wsiadła i podała kierowcy adres. Przez całą drogę powtarzała sobie, że już na późno żeby się wycofać. Przez myśl przeszło jej też co zrobi jeśli Oliviera nie będzie pod restauracją tak jak obiecywał. Starała się jednak tego nie roztrząsać jednocześnie czując jak bardzo żałosne jest jej zachowanie. Była niczym nastolatka idąca na pierwszą randkę.
Ku jej uldze dostrzegła przystojnego bruneta, gdy tylko podjechała pod restaurację. Mężczyzna najwyraźniej jej wypatrywał, bo szybko podszedł do taksówki i otworzył jej drzwi.
- Witaj - uśmiechną się ciepło i wyciągając dłoń w jej stronę.
- Cześć - Hermiona odwzajemniła gest, gdy mężczyzna pomógł jej wysiąść.
- Wyglądasz przepięknie - powiedział pochylając się i całując ją w policzek na powitanie.
- Dziękuję - brunetka czuła, że rumieni się delikatnie.
- To co? Zapraszam - podał jej ramię i zdecydowanym krokiem ruszył ku wejściu do restauracji omijając niezadowolone osoby czekające w kolejce w nadziei, że ktoś w ostatniej chwili odwoła swoją rezerwację.
- Witam państwa, w czym mogę pomóc - zapytał niski mężczyzna w eleganckim garniturze, gdy tylko przekroczyli drzwi.
- Olivier Murphy - powiedział brunet pewnym głosem.
- Oczywiście, witam panie Murphy. Pozwolą państwo, że pokarzę państwu stolik.
Quchnia13 utrzymana była w jasnych barwach. Na ścianach królował jasnoszary beton i utrzymane w białych tonacjach obrazy. Krzesła włożone były białym aksamitem, a białe obrusy idealnie wyprasowane. Pomieszczenie, choć przyjemne, było trochę zimne. Klientelę stanowiły głownie osoby koło trzydziestego roku życia. Hermiona z konsternacją zauważyła, że jest jedną z niewielu, jeśli nie jedyną, kobietą na sali, która nie ma doklejonych rzęs ani zrobionych ust. Poczuła się jeszcze bardziej nieswojo niż, kiedy stała w domu przed lustrem.
W końcu kelner doprowadził ich do stolika. Pomógł Hermionie ściągnąć płaszcz po czym odsunął dla niej krzesło.
- Jak Ci się podoba to miejsce? - zagadną Olivier, kiedy już usiedli na swoich miejscach, a obsługujący ich mężczyzna znikną wśród gości ówcześnie informując ich, że kelnera zaraz przyniesie kartę dań.
- Z pewnością jest niesztampowe - uśmiechnęła się kobieta zadzierając głowę i patrząc na przystrojony białym materiałem sufit.
- Bardzo lubię tu przychodzić. Mają fantastyczne jedzenie.
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż przy stoliku pojawił się kelner podając im karty dań i win.
Olivier, jako obeznany z miejsce, zamówił dla nich kolację i wino. Hermiona nie miała nic przeciwko. Nazwy dań były skomplikowane i chociaż znała się na kuchni molekularnej to ta restauracja z pewnością sprawiała, że czuła się trochę przytłoczona.
Za to kiedy Olivier rozmawiała z kelnerem zdążyła mu się przyjrzeć. Mężczyzna był zdecydowanie przystojniejszy niż w jej wspomnieniach. Przypuszczała, że ma około trzydziestu lat. Miał ciemne włosy i oczy, a uśmiech ciepły i przyjemny. Założył szary garnitur i białą koszulę oraz granatowy krawat. Bez wątpienia wyglądał elegancko. a Hermionie zawsze podobali się mężczyźni, którzy dbali o swój wgląd.
Kelner odszedł, a Olivier zaczął pytać Hermionę o jej pracę. Był pod wrażeniem, że sama postanowiła założyć firmę oraz że nad wszystkim panuje. Zrewanżował się jej opowieścią o banku. Początkowo, lekko wymuszona rozmowa przychodziła im coraz łatwiej, kiedy kelner nalał im po kieliszku wina i podał przystawki. Zanim doszli do dania głównego Hermiona poczuła, że się rozluźnia i rozmawia jej się równie przyjemnie co poprzedniego wieczora w barze. Olivier okazał się być urodzonym gawędziarze. Chętnie go słuchała śmiejąc się z jego anegdotek i historii o pracownikach.
- Wiesz, muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie swoim telefonem - powiedział, kiedy raczyli się gorącym sufletem czekoladowym z kawiorem z malin i lodową pianką waniliową.
- Dlaczego? - Hermiona nabrała odrobinę płynnej czekolady na łyżeczkę przekonana, że jeszcze nigdy nie jadła czegoś równie wspaniałego.
- Wydawało mi się, że nie jesteś typem dziewczyny, która oddzwania. Chyba muszę Cię za to przeprosić - mrugną do niej.
- Lubię zaskakiwać - zaśmiała się.
- Mam nadzieje, że to nie ostatni raz, kiedy mnie zaskakujesz - złapał ją za rękę wywołując dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. Odpowiedziała mu czarującym uśmiechem.

Siedzieli w restauracji jeszcze ponad godzinę śmiejąc się i żartując. Kiedy później Hermiona wróciła do domu pierwszy raz od dwóch lat przeszło jej przez myśl, że może ma jeszcze szansę na szczęście z drugą osobą.

NASZE NIESPEŁNIONE SNY (zawieszone)Where stories live. Discover now