Po krótkiej chwili, byli już zebrani i gotowi do dalszej drogi. Kapitan został brutalnie wepchnięty do auta, po czym zasłonięto mu widok. Tak długi czas narzekał na brak jakichkolwiek emocji i nudę.
Jednak nie o takie rozwiązanie mu chodziło. Wolał samotnie patrolować niż zostać porwanym. Już kiedyś doświadczył tego zdarzenia i jakoś nie spieszyło mu się go powtarzać. Napastnicy mimo wszystko wypuścili go wtedy i oddali na szpital.
Nie wiedział jednak, jak zakończy się to teraz. Czy będą na tyle mili i kulturalni? Czy może będą się nim zabawiać kilka dni i zabiją? Wolał nie myśleć co może się wydarzyć, wolał zostać przy pierwszej wersji, wypuszczenia.
Jego uwagę przykuło radio, które nie zastało mu zabrane. Usłyszał jakieś zgłoszenie, ale dopiero teraz skupił uwagę na głosie dochodzącym z radia.
"Lincoln do Montahny?" - wyglądało na to, że wcześniej wolał po numerach, ale zmienił na imiona, gdy nie usłyszał odpowiedzi.
Radio było jednak na tyle głośne, że napastnicy siedzący z nim na tylnej kanapie, nie mogli tego zignorować.
"Czy ktoś wie co z Montanhą? Czy miał jakąś trzydziestkę ósemkę?"
Jeden z napastników z prawej zaczął przeszukiwać kamizelkę w poszukiwaniu gpsa. Chwycił urządzenie i zerwał, po czym wyrzucił przez okno.
Na radiu usłyszeli poruszenie, co oznaczało, że policja dostała zgłoszenie.
Mężczyzna z prawej chwycił radio i przysunął do siebie. Nqcisnal przycisk, pozwalający mu mówić.
"Powodzenia" - wyszeptał i także pozbył się radia w sposób podobny do poprzedniego urządzenia.
Napastnicy rozbroili policjanta i zabrali mu większość, z rzeczy które miał przy sobie.
Montanha przełknął ślinę, tracąc już jakikolwiek kontakt z policją i innymi ludźmi. Pozostało jedynie czekać. Nie wiedział co nastąpi. Wiedział, że musi grać twardo. Pozbyli się jego radia jak i GPSa. Telefon zostawił w aucie, gdy rozkojarzony upuścił go, unikając zderzenia. Co mogłoby jeszcze pomóc? Czy komuś coś mówił? Nie. Nie zdążył zadzwonić do nikogo.
Zaczął przeklinać w myślach swoje rozkojarzenie. Jakby patrzył na drogę, pewnie uniknął by zderzenia i nie zgubił telefonu. Jakby szybciej się zdecydował do kogo zadzwonić, ktoś wiedziałby, że został porwany. Jakby wcześniej przypomniał sobie o radiu, mógłby do niego siegnąć. Jakby był bardziej uważny, zauważyłby wcześniej, że są zamaskowani i uzbrojeni.
Miał tak wiele sobie do zarzucenia. Jednak czasu nie cofnie. Spróbuję z nimi porozmawiać może to przypadek i zaraz go wypuszczą.
- Panowie... Możemy się dogadać, o co chodzi? - powiedział stanowczym tonem.
- Porozmawiamy na miejscu - usłyszał krótką odpowiedź od któregoś z przodu.
Montanha przełknął ślinę. Teraz bardziej niż przerażony, był zły. Zły głównie na siebie, ale postanowił wyładować swoją agresję na porywaczach.
- Panowie, kurwa. Zostawcie mnie w spokoju, jestem wysoko postawiony w policji! Pół miasta mnie już szuka! Jak was znajdą to na krócej niż na dożywocie nie pójdziecie! Chuje zostawcie mnie w spokoju! - podniósł głos i nachylił się lekko do przodu, by było mu wygodniej ze związanymi rękami z tyłu. - A ty chuju garbaty co mnie postrzeliłeś, to kurwa zrzucę cię z Chilliad!
Żaden z napastników nie wydawał się jakoś specjalnie zdziwiony takim obrotem spraw. Każdy na mieście wiedział jaki jest Montanha.
- Zaklejcie mu mordę albo coś, bo przecież sam się nie zamknie - mruknął kierowca.
Gregory poczuł coś na ustach, ale nie był w stanie się tego pozbyć.
Musi grać twardo. Da radę, przecież to nic trudnego. Codziennie takiego gra. Musi tylko się nie wygadać. Przecież nic mu nie zrobią.
YOU ARE READING
What If Something Goes Wrong...
RandomPorwanie, tortury, to co misiaczki lubią najbardziej ~ Zdjęcie z okładki nie należy do mnie !Mogą występować przekleństwa! !GORE! !Często może być niezgodne z wydarzeniami z gta v!
What if something go wrong?
Start from the beginning
