🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀1🥀🥀🥀🥀🥀🥀🥀

85 5 15
                                    

Wychodząc z pociągu Rose był podekscytowany tym, że w końcu udało mu się wyrwać z rodzinnej wsi. Miał 17 lat, lecz to nie przeszkadzało mu w spełnieniu marzeń. Uciekł w nocy, gdy domownicy spali, nie wiedząc jaka ''niespodzianka'' czeka ich gdy wstaną. Billy nie martwił się konsekwencjami, iż dobrze wiedział, że jego kochani rodzice nawet nie będą go szukać. Przechodząc przez zatłoczone ulice Hollywood czył się wolny i nieuchwytny. Był sam w wielkim mieście, bez grosza przy duszy, nie wiedząc nawet dokąd idzie, ani gdzie będzie mógł przenocować. Lecz ta wiedza go nie interesowała, ponieważ obmyślając plan ucieczki postanowił resztę ogarnąć na miejscu, ale szybko tego pożałował gdy dojechał.

-Trzeba było myśleć wcześniej idioto!-pomyślał.

Zza rogu dostrzegł bezdomnego leżącego na ulicy, ten gdy ujrzał go idącego z kilkoma torbami i walizką, szybko wstał na równe nogi, zachwiał się, i gdy zrozumiał że nie ma na tyle równowagi, zaklął pod nosem i zsunął się po ścianie do pozycji siedzącej. Rudy poczuł się nieswojo wiedząc, że będzie musiał koło niego przejść. Przez chwile analizował inną drogę, lecz po chwili doszło do niego, że wyjdzie na tchórza, więc postanowił iśc prosto, nie zwracając uwagi na dziwnego mężczyzne. Nie zrozumcie mnie źle Billy nie bał się bezdomnego, lecz jak wspomniałam wcześniej nie miał żadnych pieniędzy, a nasz przyjemniaczek kleił się do każdego wyciągając drobne na alkohol. William obawiał się konfrontacji z (jak to sam nazwał) żulem, gdyż wiedział że z tymi tobołami jego szanse na ''taktyczny odwrót'' są znikome. Gdy zbliżał się do niego, poczuł mocny, gryzący odór, przyspieszył kroku w nadzieji, że nic się nie stanie, gdy nagle dobiegł go czyiś głos.

-Chłopcze!-Po czym zapadła krótka, niezręczna cisza.

-Chłopcze! Tak ty!

Wiewióra stanął jak wryty. Czekał chwilę na rozwój sytuacji, lecz widząc, że koleś siedzi cicho, wkurzył się i wykrzyczał:

-Czego chcesz łysa pało?! Nie widzisz, że sie spieszę?!

-Widzę. Zauważyłem też, że jestes tu nowy.

-Mhm ta...-Odparł ironicznie Bill, lecz bezdomny zdawał sobię z tego nic nie robić i kontynuował wczesniej czerpiąc tchu.

-Przed chwilą przyjechałeś pociągiem ''American Train'' na peron 9.

-Dobra coś ważnego, bo jakoś mnie to nie interesuje?

-Chciałem tylko powiedzieć WITAJ W DŻUNGLI!

-Świetnie...

Rose myślał chwilę nad tym, co usłyszał, gdy spostrzegł neon informujący o tym, że za 50 metrów znajduje się bar. Nie myśląc długo, postanowił do niego wyruszyć. Gdy wszedł do środka uderzyła go typowo klubowa atmosfera, czyli głośna muzyka, gorąco, zapach alkoholu oraz smród ludzkiego potu. Ignorując rzucajacych się na jego osobę ludzi, podszedł do baru i zapytał o wolne pokoje, w należącym do nich motelu. Barman dał mu bardzo satysfakcjonującą odpowiedź, po czym William powłuczył do motelu, lub do czegoś co miało go przypominać. Wszedł rozglądając sie uważnie, po czymś co miało przez tą noc zostać jego domem.

-Dobry wieczór!-Powiedział zaspany recepcjonista, lecz Rose postanowił pozostawić go bez odpowiedzi. Gdy był już gotowy, podszedł do lady i powiedział:

-Słyszałem, że macie wolne pokoje.

-Możliwe...

-To znaczy?

-Już sprawdzam.

-I?

-Mamy ostatni pokój na piętrze...

🥀Cierniste Róże🥀Where stories live. Discover now