1

487 21 2
                                    

Akcja zaczyna się gdy Harry dowiaduje się, że Syriusz Black jest jego ojcem chrzestnym. Golden Trio próbuje ustalić czy to prawda... Lecz najpierw kierują się do Hagrid'a, ponieważ Hardodziob'a skazują na śmierć.

-Nie możemy mu pomóc?- zapytała Hermiona.
-Pomyślą, że to Hagrid go uwolnił.- powiedział Harry.
-Ale to absurd.- warknęła.
-Tu jest gorszy.- Ron wskazał na Malfoy'a, Crabbe'a i Goyle'a, którzy wytykali Rubeus'a palcami śmiejąc się.

-Ty wredna, tchórzliwa fretko!- krzyknęła i przyłożyła Dracon'owi różdżkę do gardła.

-Hermiono nie!- powiedział Ron- Nie jest tego wart!

Ślizgon szukał oczami kogoś kto mógłby mu pomóc. Na Crabbe'a i Goyle'a nie liczył, w końcu to tylko tchórzliwi kumple, których się trzymał. Na chwilę przystanął na oczach Potter'a z czego i tak po chwili zrezygnował. Gryfon obserwował tą sytuację z zainteresowaniem, w sumie to szarooki się nie dziwił, przecież dręczył Potter'a już od 2 lat. Nagle Hermiona oderwała różdżkę od jego gardła lecz po chwili przywaliła mu w nos.

-Ty wredna szlamo!- syknął.

Malfoy poszedł szeptając jeszcze jakieś obelgi na temat Hermiony.

- W porządku... nikogo nie ma... pod pelerynę...

Trzymając się blisko siebie, żeby nikt ich nie zobaczył, przeszli na palcach błonia. Słońce już zachodziło za Zakazanym Lasem, złocąc szczyty drzew. Doszli do chatki Hagrid'a i zapukali. Nie od razu otworzył, a kiedy to zrobił, stanął w drzwiach, rozglądając się nieprzytomnie, blady i drżący.

-To my.- syknął Harry- Mamy na sobie pelerynę niewidkę. Wpuść nas, to ją zdejmiemy.
-Nie powinniście tu przychodzić!- wyszeptał Hagrid, ale cofnął się, a oni weszli do środka. Zamknął szybko drzwi, a Harry ściągnął pelerynę. Gajowy nie płakał i nie rzucił im się na szyje. Wyglądał jak człowiek, który nie bardzo wie, gdzie jest i co ma zrobić. Ta beznadziejna rozpacz była gorsza od łez.

-Chcecie herbatki?- zapytał. Ręce mu się trzęsły, gdy sięgał po czajnik.
-Gdzie jest Hardodziob, Hagrid'zie?- zapytała nieśmiało Hermiona.
-Wy... wypuściłem go trochę.- odrzekł Hagrid, rozlewając mleko na stół- Przywiązałem koło mojej grządki dyniowej. Pomyślałem, że powinien sobie popatrzyć na drzewa... i nawdychać się świeżego powietrza... zanim...

Ręką tak mu się zatrzęsła, że wypuścił dzban z mlekiem, który rozbił się na drobne kawałki.

-Ja to zrobię, Hagrid'zie.- powiedziała szybko Hermiona, chwytając jakąś ścierkę i zabierając się do sprzątania.
-W kredensie jest drugi. - mruknął Hagrid, po czym usiadł i otarł czoło rękawem.

Harry zerknął na Ron'a, a ten spojrzał na niego m, nie wiedząc, co powiedzieć.

-Czy nic nie da się zrobić, Hagrid'zie?- zapytał Harry, siadając obok niego- Dumbledore...
-Próbował.- odrzekł ponuro Rubeus- Nie ma nad nimi władzy. Powiedział im, że Hardodziob jest w porządku, ale oni trzęśli portkami... wiecie, jaki jest ten Lucjusz Malfoy... pewno ich zastraszył... a ten kat, Macnair, to stary kumpel Malfoy'a... ale wszystko ma się odbyć szybko i sprawnie... a ja będę przy nim...

Przełknął łzy i rozejrzał się rozpaczliwie po izbie, jakby szukał jakiegoś strzępu nadziei lub pociechy.

-Dumbledore ma tu przyjść... Napisał mi dziś rano, że chce... chce być ze mną. Równy z niego gość...

Hermiona, która grzebała w kredensie, szukając drugiego dzbanka, załkała krótko, a potem odwróciła się do nich z trudem powstrzymując łzy.

Pomocna Dłoń Malfoy'a~ DrarryWhere stories live. Discover now