Nadszedl piatek, jak wszyscy wiemy to weekendu poczatek. Alis pojechala do slupska, Liv nocuje u chlopaka a ja zostalam sama z Paulem i rodzicami. Troche sie balam konfrontacji z nim, przez tydzien go unikalam...
piatkowy wieczor zapowiadal sie spokojny, lecz gdy poszlam do siebie uslyszalam pukanie.
- wejdz.
- hej Kim musimy pogadac.
-ok usiadz.
usiadl na lozku Alis naprzeciwko mnie.
- Czuje ze mnie unikasz.Dlaczego?
- wydaje ci sie ja cie nie unikam.
- Nie sadze, ale ok nie bd wnikal.
przez kilka nastepnych godzin rozmawialismy. W tle leciala muzyka palila sie swieczka i wspominalismy, opowiadalismy sobie historiie z naszego zycia. Nie widzielismy sie tylko rok a tyle nas minelo:) Na zegarku wybila 3 rano, nam buzie sie nie zamykaly. Zaproponowalam mu aby spal na lozku Alis ale odmowil. Zagadali bysmy sie na smierc... W pewnych momentach rozumielismy sie bez slow. Mielismy takie same poglady tyle nas laczy... o 4 Paul poszedl do siebie, i poszlam spac,
O 10 rano obudzil mnie dzwoniacy telefon.
-Halo
-Halo hej Kim tu Alis. Co robisz?
-Spie!
- to wstawaj noc jest od spania a mamy juz dzien.
- dobra pa dobranoc!
rozlaczylam sie. Ledwo zamknelam oczy i uslyszalam znajome pukanie do drzwi. To paul.
- Hej wyspana?
- Nie ! a ty?
- tez nie ale fajnie sie gadalo...trzeba to powtorzyc.
- yhm jestem za ale teraz daj mi spac!
- chcialbym ale twoja mama wola cie na sniadanie.
- ku*wa spac nie dadza.
- zapalimy?
- chetnie.
Spalilam zeszlam na sniadanie i poszlam dalej spac.
Gdy ponownie wstalam, pogoda byla swietna jak na pazdziernik. Postanowilam ze pojde na spacer. Cala droge rozmyslalam...