Włóczył się po okolicy, manewrując wokół nóg, wozów i wędrujących. Spostrzegł wóz sprzedający bułeczki z mięsem. Zaburczało mu w brzuszku, przypominając mu o głodzie, który mu doskwierał. Podbiegł do sprzedającego je mężczyzny.

- Czy mogę jedno? - Zapytał, lecz ów mężczyzna ledwo na niego spojrzał.

- Nie!

Nie płakał. Nie było sensu płakać. Po prostu odszedł, zadając innym sprzedawcom to samo pytanie, lecz i inni go odrzucili. Nikt mu nic nie dał.

-------------------------------------

Kultywujący patrzyli w milczeniu, litując się nad tym biednym dzieckiem w milczeniu. Lustro znów ukazało kolejne wspomnienie.

-------------------------------------

- Grrrrr!

- Proszę.... proszę odejdź! - Dziecko kucało, wymachując kijem w stronę otaczających go pięciu ogromnych psów. W małych rączkach trzymał chleb, który prawdopodobnie gdzieś znalazł, wyrzucony.

- Idź! ODEJDŹ! - Płakał, ale wtedy cienki patyk złamał się na dwie części, pozostawiając go przy krótszym końcu. Od razu wszystkie psy rzucił się na bezbronnego, chciały dostać się do chleba, nad którym się skulił.

Krzyczał, gdy gryzł.

Płakał, gdy drapały.

Kałuża krwi została narysowana.

Porzucając kawałek chleba, zakrył twarz rękami. Od razu ruszył w kierunku rzuconego pieczywa, walcząc miedzy sobą o zdobycz. Powlókł się do konta, starając się milczeć. W końcu odeszły.

-------------------------------------

Ich ciała odczuwały oślepiający ból, od ugryzień psa i były przepełnione przerażeniem. To było takie brutalne. Takie okrutne. Żaden z obecnych nigdy nie żył na ulicy. Mieli swoje klany i rodziny.

Ale Wei Ying... to dziecko nie miało. Oczy młodszego jadeitu wypełniły się łzami, których nie pozwolił wypłynąć. Kolejne dwa wspomnienia były takie same. Widzieli przechodniów, którzy patrzyli na niego z obrzydzeniem i niezasłużonym gniewem

-------------------------------------

Wei Ying odskakiwał z drogi powozom ze swoją zdobyczą w dłoniach. Czuł szczęście.

Szybo wyrwał kilka kęsów z całego i czystego chleba. Przechodząc przez znajomą alejkę zamarł widząc kobietę z dzieckiem, owinięte w szmatę. Wyglądali na głodnych. Wei Ying spojrzał na chleb w swojej dłoni. Chłopczyk podszedł do kobiety.

Spojrzała na niego, wyglądając jak przestraszony ptak. Podał jej kawałek chleba. Ostrożnie wzięła pieczywo w swoje ręce, uśmiechając się do niego. Wei Ying promiennie się uśmiechnął. Z powrotem ruszył do najdalszego zakątka Chłopczyk wciąż był głodny, ale był też zmęczony, by od nowa zacząć szukać jedzenia. Zwinął się w kłębek, szczęśliwy, że chociaż miał kilka gryzów jedzenia. Kiedy się obudzi znajdzie coś do jedzenia.

-------------------------------------

Wei Ying był bardzo głodny, mimo to oddał swoje jedzenie komuś innemu. Czuli pulsując ból w brzuchu. To był takie bolesne, a jednak Wei Ying był bezinteresowny.

Ludzie, którzy go znali wymienili spojrzenia z uśmiechem. Wtedy zaczęło się następne wspomnienie.

-------------------------------------

Black And White | Mo Dao Zu Shi |Where stories live. Discover now