Wei Ying roześmiał się.

- Czy ich obowiązkami było zabijanie więźniów? Kiedy tam dotarłem ujrzałem dół pełen trupów. Zwłoki niewinnych. Mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci!!! Oni nawet nie byli kultywatorami!

- A co z Dzikimi Zwłokami? Mamy przeoczyć morderstwa strażników? - Wei Wuxian śmiał się z ich głupoty.

- Wen Ning został zamordowany, dźgnięty w brzuch drążkiem z motywem Iskry Wśród Śniegu. Poza tym, Wen Qing powiedziała mi, że w jej wiosce było ponad dziesięciorga małych dzieci, ale kiedy przybyłem, tylko jedno z nich żyło. Powiedz mi, przywódco sekty Yao, czy tak zwani prawi kultywujący dopuściliby się tego haniebnego czynu?!

Przywódca klanu Yao jąkał się, nie mogąc wydobyć z siebie choćby słowa.

- Niemniej jednak jestem tutaj, aby się poddać, a nie siedzieć i plotkować. Zdecydujcie jak mnie ukarzecie i tak się nigdzie nie wybieram - Pozwolił strażnikom założyć kajdany, były na nich talizmany umieszczone wokół rąk i nóg. Obserwował je w milczeniu. 

'Serio? Mogę je zerwać w mniej niż sekundę. Jeśli dzięki temu, te panienki poczują się bezpiecznie, nie mam nic przeciwko'

- Wei Wuxian! Jeśli nam odpowiesz, oszczędzimy ci tortur. Gdzie są resztki klanu Wen? Musisz nam przekazać Amulet Tygrysa Stygijskiego! - Morda Jin Guangshan nie zamykała się. Demoniczny kultywator poczuł gniew, lecz szybko go stłumił. Uśmiechnął się szerzej, uniósł głowę z dumą. 

- Och. Przywódco Klanu Jin - Odwrócił się w jego stronę - Chociaż te twoje metody mogły zrobić jakiekolwiek wrażenie na jakiś kryminalistach, lecz muszę cię zmartwić, na mnie to nie zadziała - Potem przechylił głowę - Dlaczego niby miałbym ci oddam mój Amulet? Aja... Zabiorę go ze sobą do grobu.

Jin Guangshan uśmiechnął się złowrogo - W porządku , więc nie pozostawiasz mi wyboru. Jin Zixun weź ze sobą delegację, idźcie na Kopce Pogrzebowe! Zabijcie wszystkich!

Wei Ying roześmiał się. - Nie sądziłem, że jesteś takim głupim Przywódcą Klanu Jin! Czy ty naprawdę myślisz, że przyszedłem tu, by z tobą zadrzeć? Naprawdę myślisz, że nie zostawiłem żadnej barier? Naprawdę jesteś naiwny!

- Więc niby dlaczego nie możesz nam oddać Amuletu Tygrysa Stygijskiego? - Lider sekty Jiang, Wu- Jiang Fengmian przemówił po raz pierwszy. 

Wei Ying walczył ze łzami, które jak na złość próbowały uciec w dół po jego policzku, na dźwięk życzliwego głosu. Wierzył, że kilka miesięcy temu ów mężczyzna nie żył. Lecz pięć miesięcy temu on i Pani Yu wyszli z ukrycia. W tym czasie Wei Ying ukrywał się w kopcach pogrzebowych, chociaż bardzo pragnął pobiec do niego i błagać o przebaczenie, powstrzymał się, przypominając sobie kim teraz jest. 

- Bo nie? Nie chce wam go oddawać.

- Och, to nie czas, aby go rozpieszczać, Jiang Fengmian! Niech poniesie konsekwencje swoich czynów! Jeśli nie jesteś jego ojcem, to trzymaj się od niego z dala! - Wtrąciła się Pani Yu. Wei Wuxian czuł nostalgię.

-------------------------------------

- Jiang Fengmian! Jak śmiesz przyprowadzać tu tego gówniarza?! - Pani Yu krzyczała na wuja Jiang'a, podczas gdy młody Wei Ying chował się za nim.

- On nie jest gówniarzem! To syn Wei Changze i Cangse! Nie jest mój!

- Cangse?! Cangse Sanren?! Jiang Fengmian, dlaczego nie możesz zapomnieć o tej dziwce?!!?? To ja ci dałam dziedzica!

Black And White | Mo Dao Zu Shi |Where stories live. Discover now