Przeznaczenie - Sengen

196 17 15
                                    


▪️◾◼️

Ludzie są jak skarpetki. Nie muszą być takie same, ale muszą do siebie pasować.

◼️◾▪️

Przeznaczenie.

Jedni w nie wierzą, inni uznają za brednie. Ale to jest teraz bez znaczenia. W tym miejscu i w tym czasie to słowo, a raczej zjawisko z nim związane, było podstawą wszelkich relacji romantycznych między osobnikami gatunku homosapiens. Ale czym ono dokładnie było? Jak działało i jakie były jego konsekwencje? Usiądźcie wygodnie i posłuchajcie krótkiego wykładu nieco szalonego nastolatka, którego z tłumu wyróżniało nic innego jak ciekawość świata i miłość do nauki. Tego, który myślał, że przeznaczenie ominie go, jakby bym jakimś nieoznakowanym wyjątkiem. Ale o tym już za chwilę.
Na początek trochę teorii. Ale spokojnie, nasz prowadzący, Senku Ishigami postara się nie zanudzić was na śmierć.
Wszyscy gotowi? Zatem zaczynajmy!

Przeznaczeni sobie ludzie odnajdywali się poprzez pasujące do siebie połówki konkretnych znaków, znajdujących się na ich ciałach w najróżniejszych jego miejscach. Znamiona które posiadali od urodzenia, mogły przedstawiać płatki śniegu, liście bądź wiele innych symboli. Te wspomniane wyżej były akurat najpopularniejsze.

Znalezienie przeznaczonego było niezmiernie trudne. Osiemdziesiąt procent populacji rezygnowało z poszukiwań już przed dwudziestym rokiem życia. Wiązali się wtedy z kimś innym, nieprzeznaczonym im samym. Takie związki miały rację bytu i nawet przeistaczały się po czasie w małżeństwa, jednak prawda jest taka, że pełnię szczęścia można było osiągnąć tylko i wyłącznie u boku przeznaczonego.
Inni za wszelką cenę stawiali sobie za życiowy cel znalezienie drugiej połówki. Podróżowali i poznawali mnóstwo osób, a ich próby nie rzadko kończyły się fiaskiem.
Choć zdarzało się, co prawda niezwykłe rzadko, że przeznaczeni odnajdywali się już w przedszkolu i byli razem już do końca życia, mimo licznych kłótni, różnic w charakterach oraz wszelakich trudności. To pokazywało, jak silne były nici przeznaczenia.
Jedno było pewne — jeśli raz spotkasz swojego przeznaczonego, nie będziesz w stanie być szczęśliwym z kimś innym. Z tego też powodu "niedopasowane" pary często rozstawały się, gdy jeden z partnerów znalazł swój prawdziwy odpowiednik. Cóż, przeznaczenie bywało bezlitosne i generowało wiele problemów. Senku jak zawsze brał pod uwagę zarówno te dobre, jak i słabe strony.

Istnieli również ludzie, którzy rodzili się bez znaków. To zjawisko było jednak tak rzadkie, że wzbudzało ogromne zainteresowanie mediów oraz naukowców. Wzbudzało niekiedy odrazę, a taka osoba mogła zostać odrzucona przez resztę społeczeństwa, co działo się zazwyczaj w szkole, gdzie młodzi potrafią przyczepić się o dosłownie wszystko. Uważano to za ogromne nieszczęście. Nie ma znaku, nie ma przeznaczonego, a jak żyć bez niego? Zdaniem Senku ludzie nie powinni pokładać całego swojego szczęścia w drugiej połówce, bo było to zwyczajnie niezdrowe i poniekąd toksyczne, ale nie każdy miał takie samo podejście.
Inni sądzili, iż takie osoby są szczęściarzami, bo mają całkowitą dowolność w doborze partnera, że są kompatybilni z każdym znakiem. Nie istotne, która ze stron miała rację. Niepodważalnym faktem było, iż "nieoznakowani" wzbudzali sensację i zainteresowanie zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym tego słowa znaczeniu. Niestety, niektórzy po prostu bali się odmienności, jakby była czymś niebezpiecznym i zagrażającym im samym. Niestety myślenia niektórych ludzi nie dało się zmienić od tak, a czasem nawet nie warto było tego próbować.

Nie ulega żadnym wątpliwościom to, że dzieci są ciekawskie. Czasem nawet aż za bardzo. Przeciętny czterolatek zadaje ponad czterysta pytań dziennie, więc nie dziwi nikogo, że już w tym wieku zaczyna interesować się znamionami. Nie tylko tym swoim, ale też tymi należącymi do rówieśników. Senku wciąż pamiętał potajemne eskapady do łazienki, gdzie razem z innymi dzieciakami prezentowali sobie nawzajem swoje znaki. To musiał być dość zabawny i nieco niepokojący widok, gdy kilku podekscytowanych podopiecznych stało na środku pomieszczenia (niektórzy częściowo rozebrani, na przykład bez spodni, bo znak znajdował się na łydce, lub bez koszulki, bo był gdzieś na plecach) i z ciekawością oglądało swoje niepowtarzalne znamiona. No, prawie niepowtarzalne.
Ishigami pamiętał też, jak stał tam bez górnej części odzienia, mężnie prezentując połówkę anielskiego skrzydła, znajdującą się na jego chudziutkiej, chłopięcej klatce piersiowej, parę centymetrów pod prawym obojczykiem. Był dumny z unikatowego wzoru, choć z biegiem czasu przestał, bo to przecież bez sensu być dumnym z czegoś, na co nie miało się nawet najmniejszego wpływu.

One-shoty z Dr Stone ☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz