Rozdział 2

10 0 0
                                    

Otworzyłam oczy. Żyję? Spojrzałam na siebie i odetchnęłam z ulgą. Nadal w ubraniach. Wstałam z łóżka. Znajduje się w średniej wielkości zielonym pokoju. Rozejrzałam się, gdzie ten psychol mnie zaciągnął? Rozglądałam się dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek do obrony. Nic nie znalazłam. Odsłoniłam okno i wpuściłam trochę światła. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam w kącie pokoju mojego porywacza. Wpatrywał się we mnie. Odruchowo cofnęłam się o krok.  Teraz mam okazję dokładnie przyjrzeć się temu mordercy. Jego skóra jest nienaturalnie blada, oczy czarne tak samo jak włosy. Jednak to co najbardziej mnie w nim przeraża to brak powiek. On ich nie ma. Osoba wstała i podeszła do mnie. Chwyciłam lampę. Niech podejdzie to mnie popamięta.
- Rozalii uspokój się- wrzasnęła postać.
Rzuciłam w niego lampą, ale to nic nie dało. Mężczyzna uderzył mnie w twarz tak mocno, że się przewróciłam. Wezbrała we mnie wściekłość. Najpierw prawie zabił, no zabił mojego ojca, ale nie zmienia faktu że może sobie tak pogrywać ze mną. Do oczu napłynęły mi łzy. Zabiję go!!! Wstałam i hardo spojrzałam na swojego oprawcę.  Znów uderzył mnie, lecz tym razem nie upadłam. Chciałam mu oddać ale złapał mnie za nadgarstek. Czarnowłosy zbliżył się niebezpiecznie blisko. Automatycznie użyłam drugiej ręki. Niestety on powstrzymał mój cios i popchnął mnie na dywan. Znów upadłam.
- Nigdy nie waż się podnosić ręki na swojego ojca!!!!- krzyknął mężczyzna. Spojrzałam na niego jak na wariata. Chwila on JEST wariatem. Oczywiście wiem, że mężczyzna, którego nazywam ojcem nim nie jest. Mój biologiczny tatuś miał mamę w dupie i zostawił ją, kiedy dowiedział się o ciąży . Wychował mnie Robert mąż mamy, którego poznała jak miałam 2 latka. To jego jestem córką. Nikogo innego.  Zresztą mama w życiu nie poszłaby z psychopatą do łóżka.
- Ta, a ja jestem zakonnicą- powiedziałam wściekła, ale nie miałam już siły się podnieść.
- Eye chodź tu!- krzyknął wariat.
Po chwili do pokoju weszła osoba w niebieskiej masce. Mimo okropnego bólu po kilku policzkach posłałam jej złowrogie spojrzenie. Postać wydała stłumiony śmiech.
- Jeff znalazłeś ją- powiedział z podziwem Eye
- Pilnuj jej- odpowiedział Jeff i wyszedł trzaskając drzwiami. Postać usiadła na fotelu, a ja bez słowa wpatrywałam się w nią bez wyrazu.
- Wybacz mu. Nie spodziewał się takiej reakcji z twojej strony.
Jasne mam mu wybaczyć to co zrobił mojemu tacie czy to, że mnie spoliczkował, a może to że mnie porwał? Albo wszystko? Widząc moją minę osoba zdjęła maskę i przyjrzała mi się.
- Nie utrudniaj mu tego.
On. Jest. Po. Prostu. Głupi. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wkroczyła dwu metrowa postać w czarnym garniturze i z mackami na plecach. Dzisiaj mnie już nic nie zdziwi. Eyeless Jack tak musi mieć na imię ten w masce. Jestem tego pewna.  Sekunda. Ten duży to Slenderman w niebieskim Eyeless Jack, a ten z uśmiechem Jeff.... Jeff the killer. Otworzyłam szerzej oczy. Nie spisałam testamentu.
- Nie bój się dziecko.
Spojrzałam na Slendera. No tak telepatia. Wniosek mi się nasunął. Warto było poczytać teraz przynajmniej wiem, że... Dobra nic nie wiem.
- Nikt z nas Cię nie skrzywdzi.- zapewniała wysoka postać. Czyżby?
- Musisz mu to wybaczyć
Nigdy
- Masz jego charakter
Bzdura!!!
Eyeless Jack wstał i poszedł do drzwi i wyszedł. Został Slenderman. Teraz on usiadł na fotelu. Jak na razie był miły.  Ciekawe czy udawał
- Nie udawałem
Nie czytaj mi w myślach
- Nie krzycz
Mogę i będę
- Farbujesz włosy?
Dziwne pytanie
- Po prostu jestem ciekaw
Nie
- Niezwykle  rozbudowana wypowiedź
Rzeczywiście
- Chodź zjesz coś.
Nie jestem głodna
- Doprawdy?
No dobra jestem, ale nikt mnie nie zabije?
- Nie
Poszłam za Slenderem na śniadanie. Przy stole siedziała tylko jedno osoba i jadła gofry
To Toby,
- Nie
Je gofry
- To jego syn
Ok.
Usiadłam dwa krzesła dalej i czekałam na jedzenie. Dziwne uczucie, siedzieć w domu morderców ze świadomością, że twój biologiczny ojciec to jeden z nich. Choć po tym jak mnie potraktował jestem pewna, że to jeden z nich. Slender podsunął mi trochę lodu. Zmarszczyłam brwi.
- Przyłóż może opuchlizna zejdzie.
Posłuchałam go. Nie płakałam, a to nowość. Zwykle nie udaje mi się powstrzymywać łez.
- Co zjesz?
Nie wiem. Zdaje się na Ciebie.
Nagle chłopak przesunął się bliżej mnie odruchowo ukryła opuchliznę za włosami i schowałam lód. Nie chce współczucia.
- Kim jesteś? - spytał zaciekawiony
- Mam na imię Rozalii
- Ale czyim dzieckiem jesteś?- dopytywał
Bez słowa wstałam od stołu i poszłam do pokoju.
- Rozi gdzie jesteś?- spytał Slender
W pokoju.
Usłyszałam pukanie więc otworzyłam drzwi.
-Yyy mogę wejść?- spytał chłopak pokazując gofry.
Pozwoliłam mu wejść i położyłam się na łóżku. Niech on robi co chce mam to gdzieś
- Chciałem przeprosić- powiedział skruszony
- Wsadź sobie te przeprosiny
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony
- Gofra?
Podniosłam głowę. Po chwili zastanowienia wzięłam.
- Zostawię je tutaj do zobaczenia.
Po tych słowach wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam pożerać gofry. Ciekawy chłopak.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Aug 19, 2021 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

DaughterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora