4. Ta kobieta to jedna wielka zagadka.

786 25 4
                                    

Ashton:

Siedziałem w swoim gabinecie razem z moim parterem przeglądając sprawy z ostatnich tygodni. James był w porządku, lecz nie skupiał się w stu procentach na pracy i nie raz podczas przesłuchania prosił płeć przeciwną o dostanie numeru. Nagle do pokoju wpadł Harry. Nasz komunikant, gdy coś się dzieje, ale też mój najlepszy przyjaciel. 

-Na wieży Eiffla zadzwonił alarm-poinformował nas.

- I co? To nie nasza sprawa-powiedział James. 

Miał rację. My mieliśmy przydzielone sprawy i ona na pewno do nas nie należała.

-Może zainteresuje was, że właśnie tam znajduję się Diament Regent, a kobieta, która stoi na samej górze jest calutka ruda-wstałem na proste nogi, gdy usłyszałem ostatniej słowo. 

-Idziemy- zarządziłem i wręcz wybiegłem z biura. 

Jest tu. 

James do mnie dobiegł i razem pojechaliśmy na miejsce zbrodni. Zaparkowaliśmy, a do nas podeszła dwójka innych agentów.

-Sprawa wygląda następująco-zaczął poważnie - Ktoś wyłączył kamery, a kobieta, która znajduję się na górze prawdopodobnie ukradła już diament. Wejdziesz tam-pokazał na mnie- i spróbujesz z nią pogadać. Nie ucieknie nam. Nie ma dokąd-wszyscy spojrzeliśmy w stronę wieży. 

-Okej-powiedziałem i wyminąłem ich mierząc ku windzie, która miała mnie zawieść prosto do niej. 

Tyle czekania. 

W końcu ją złapię. 

Winda się zatrzymała i ujrzałem ją.

-Zatrzymaj się! FBI- krzyknąłem. Podeszła bliżej krawędzi i spojrzała na mnie triumfalnie się przy tym uśmiechając.

-Dzień dobry panie detektywie i do zobaczenia- nie zdążyłem zarejestrować jej słów, bo po chwili wystrzeliła hak na budynek dalej i tak zniknęła machając mi. 

Cholera była tak blisko! 

Wszedłem ponownie do windy i zjechałem w dół. W całej mojej karierze jeszcze nie widziałem kogoś tak sprytnego. Łapałem każdego złoczyńce, gdy jej sprawę mieli poprzedni agencji zbierałem już o niej informację tak dodatkowo. Była dla mnie wyzwaniem, które podjąłem. Grała w swoją grę, a ja chciałem w nią wygrać. 

W mojej głowie nadal miałem obraz jej twarzy. Mogę przyznać była atrakcyjna, wręcz niesamowita. Te włosy, ciało, uśmiech. 

Skarciłem się w myślach. 

Wychodząc z windy spotkałem się ze zdziwionym spojrzeniem wszystkich.

-Uciekła-powiedziałem nie chętnie i wiedziałem już, że wylądujemy u szefa na dywaniku. 

Miałem rację. Siedziałem właśnie razem z Jamesem w gabinecie naszego szefa. William Walker. Szef całej placówki i najgorszy człowiek na świecie. Gardzi każdym, poniża, wyzywa. U niego w słowniku nie ma czegoś takiego, jak skrucha. Nikt go nie lubi. Nikt go nawet nie widział, jak się uśmiechał. Każdy ma nie przyjemny dreszcz na plecach, gdy słyszy jego głos lub widzi jego spojrzenie. Właśnie patrzył na nas tym wzrokiem, jakby chciał nas zabić.

-Uciekła?-zaśmiał się szyderczo, aż kolejny dreszcze przeszedł mi po plecach-Niezła jest-przyznał-Są jakieś postępy?-spytał się mnie.

-Na razie nic, ale nadal prowadzimy tą sprawę. Nie spocznę dopóki jej nie złapię-sam się dziwię, że stać mnie na taki pewny ton. 

-Podoba mi się takie zaangażowanie-oparł się na swoim czarnym fotelu- Mam wrażenie, że mu utrudniasz-spojrzał na Jamesa, który głośno przełknął-Przeniosę cię do innego partnera-James jedynie pokiwał głową-A ty-palcem pokazał na mnie-pracujesz od dzisiaj solo. Możesz brać agenta Jamesa , jako pomocnika, lecz sprawa jest cała twoja.

-Tak jest szefie.

-I to mi się podoba. Możecie wyjść-wstaliśmy i wyszliśmy z gabinetu wypuszczając głośno powietrze.

-Od dzisiaj osobno-stwierdził smutny James.

-Ej! Przecież mogę brać cię-próbowałem go pocieszyć. 

-Nawet masz rację-uśmiechnął się-No to ja idę się spakować, a ty leć ogarniać sprawy z naszą, a bardziej już twoją rudą lisicą-puścił mi oczko i odszedł. Pokręciłem głową i stwierdziłem, że mam dość pracy na dziś i wypiję dobrą kawę. 

Wszedłem do mojej ulubionej kawiarni i usiadłem na samym końcu sali. Podeszła do mnie kelnerka.

-Co panu podać?-zapytała z sztucznym uśmiechem.

- Cappuccino-odpowiedziałem rozglądając się po sali.

-Dobrze. Zaraz będzie gotowa-odeszła, a mój wzrok zatrzymał się na kobiecie, która siedziała na przeciwko mnie również na samym końcu popijając przy tym kawę. 

Chwila moment. 

To ta kobieta z samolotu. Uśmiech sam wpłynął mi na twarz. Chyba poczuła, że jest obserwowana, bo zaczęła rozglądać się po sali szukając sprawcy. Gdy wzrok zawiesiła na mnie odwzajemniła uśmiech i popiła kawę nie odrywając ode mnie wzroku. Wtedy zadzwonił jej telefon, a jej uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Odebrała i już nie obdarzyła mnie żadnym spojrzeniem. 

Rozmawiając szybko spakowała swoje rzeczy, dopiła kawę i wyszła wcześniej płacąc. Ta kobieta to jedna wielka zagadka. 

Gra pozorówМесто, где живут истории. Откройте их для себя