Rozdział 1

39 6 0
                                    

Harper

Niewiele pamiętam z tego, co się działo później. Jestem pewna, że ktoś mnie znalazł i zadzwonił na pogotowie. Zabrali mnie do szpitala i zbadali. Zadawali jakieś pytania, ale ja się nie odzywałam. Nie byłam w stanie mówić. Jako że nie miałam jeszcze osiemnastu lat, musieli powiadomić moich rodziców. Jedyne, co powiedziałam, to żeby nic im nie mówili. Nie potrzebowałam ich wypominek, że gdybym nigdzie nie wychodziła, to nic by się nie stało.
– Chciałabyś porozmawiać z psychologiem? – spytała nagle jedna z pielęgniarek.
Leżałam skulona na łóżku szpitalnym, cały czas patrząc w jeden punkt. Nie zwracałam na nic uwagi. Z perspektywy innych moglam wyglądać jak opętana.
Odwróciłam nieobecny wzrok na pielęgniarkę w średnim wieku. Na jej twarzy wyraźnie się dało zobaczyć, że była zmartwiona moim stanem.
Pokiwałam twierdząco na jej pytanie.
– Chciałbym rozmawiać z kobietą – powiedziałem ochryple. Nie wyobrażałam sobie w tym momencie rozmawiać z jakimkolwiek mężczyzną.
Czułam, że szybko się to nie zmieni.
– Oczywiście porozmawiasz z kobietą, kochanie – uśmiechnęła się do mnie lekko, jednak ja nie byłam w stanie tego odwzajemnić. – Pani psycholog zaraz tu będzie – poinformowała mnie, a za chwilę już jej nie było.
Po jakimś czasie w sali pojawiła się wysoka blondynka. Miała na sobie koszule, białe dżinsy i czarne szpilki. Podeszła do mnie powoli. Usiadła na metalowym krzesełku tuż obok łóżka, na którym leżałam.
– Cześć, Harper, nazywam się doktor Williams i przyszłam tu, żeby z tobą porozmawiać. Wiedz, że możesz mi wszystko powiedzieć, a ja cię zrozumiem. – Zaczęła mówić, ale ja jej nie wierzyłam. Pewnie wciskała ten sam kit wszystkim. Nikt nie zrozumie tego bólu jaki czuję. Wszystko mnie boli. Ciało i dusza. Zostało mi odebrane coś, co było tylko moje. Moja niewinność. Jakiś bydlak odebrał mi moje dziewictwo, tak o. Nie przejmując się moimi uczuciami. – Wszystko, co powiesz zostanie między nami.
Oczywiście, że kłamała. Jestem nieletnia i będzie zmuszona powiedzieć moim rodzicom, co się stało. A dowiedzą się o wszystkim, bo w końcu wymuszą na mnie odpowiedź.
– Nic wam nie powiem – wydukałam ledwo słyszalne i odwróciłam się do niej plecami. Miałam w głębokim poważaniu to, że okazałam tym brak szacunku.
– Możesz mi zaufać. – Po raz kolejny próbowała mnie przekonać.
– Nic mi się nie stało! – Nagle krzyknęłam, nawet nie widziałam dlaczego. – Nastolatek nie może się zabawić w piątek noc?
– Oczywiście, że może, Harper, ale rzadko, by jakiś nastolatek został znaleziony na chodniku pół nagi.
Gdy zdałam sobie sprawę, co właśnie powiedziała, już wiedziałam, że oni podejrzewają najgorsze. I słusznie. Jednakże wciąż nie mogę pojąć tego, że coś takiego mogło spotkać akurat mnie.
Nie wierzyłam, że zostałam zgwałcona.
– Harper, czy stało się to, co ja myślę? – spytała po chwili niepewnie.
– To nie pani sprawa – burknęłam niechętnie.
Po moim policzku spłynęła łza. Potem dwie następne, aż nie rozryczałam się na dobre.
Psycholożka usłyszawszy mój szloch pogłaskała mnie po plecach.
Sparaliżował mnie ten dotyk.
– Proszę mnie nie dotykać – wyszeptałam błagalnie. Na szczęście ręka zniknęła, a ja od razu poczułam ulgę.
Nie chciałam czuć tej ulgi. Chciałam chcieć się przytulać. To jest straszne jak inny człowiek może złamać drugiego.
– Harper, mogę prosić cię o numer telefonu do twoich rodziców? Oni muszą wiedzieć, co się z tobą dzieje – poprosiła. Cały czas czułam na sobie jej wzrok.
Wzięłam głęboki wdech powietrza.
– Julia i Max Blakney. Proszę wpisać nazwisko w wyszukiwarkę, tam jest numer telefonu, który połączy was z jednym z moich rodziców – powiedziałam na jednym wdechu.
Nie musiałam patrzeć na kobietę, by wiedzieć, że czuła satysfakcję. Ludzie cieszą się z uległości innych, bo to pokazuje im ich władzę.

***

Rodzice przyjechali najszybciej jak się dało. Gdy ich zobaczyłam nie mogłam nie dostrzec zmartwienia na ich twarzach. Mama była cała blada i ledwo, co stała na nogach, a tata ją podtrzymywał, ale sam nie był w najlepszym stanie.
– Kochanie... – wyszeptała płaczliwie moja rodzicielka podchodząc do mnie.
Chwyciła ostrożnie moją dłoń, zapewne wiedząc od psycholożki, że nie chcę być dotykana, i pocałowała ją lekko. Wtuliła policzek w moją dłoń i patrzyła mi zapłakana w oczy.
– Powiedz, proszę, czy ktoś ci zrobił krzywdę? – zapytała cicho. Jakby te słowa nie chciały przejść jej przez usta.
– Mamo, ktoś mnie... – Nie byłam w stanie tego powiedzieć. Te słowo było jak trucizna. Chciałoby się od tego trzymać z daleka, ale wciąż to za tobą chodzi.
– Zapierdole gnoja – warknął tata, który wcześniej nic nie mówił. Wcale nie zdziwiła mnie jego reakcja. Pewnie zrobiłabym to samo na jego miejscu, jakby coś takiego spotkało moje dziecko.
– Max, wyrażaj się – zwróciła mu uwagę mama. W normalnej sytuacji pewnie bym się uśmiechnęła na tę wymianę zdań, ale... nie byliśmy w normalnej sytuacji.
– Nic się nie stało, mamo – starałam się ją uspokoić.
Ale nie mogłam jej oszukiwać. Stało się i to bardzo dużo. Może to do mnie nie docierać, ale to nie zmieni nic. Co się stało, to się nie odstanie.
– Musisz mieć przeprowadzone badania ginekologiczne – zadeklarowała, jakby ją olśniło.
Wiedziałam to, ale jak narazie nie byłam na to gotowa.
– Nie teraz, proszę.
– Oczywiście, ale niedługo będziesz musiała się przepadać. – Pogłaskała mnie po policzku patrząc na mnie czule. – Pójdziesz do mojej zaufanej lekarki.
Pokiwałam jedynie głową w odpowiedzi.
Do sali weszła nagle lekarka.
– Witam, nazywam się Maria Michaels i jestem lekarką państwa córki – przedstawiła się i podała dłoń moim rodzicom. – Chciałabym z państwem porozmawiać na osobności jeżeli jest taka możliwość.
Gdy udzielili jej odpowiedź twierdzącą, po chwili wyszli z pomieszczenia, zostawiajac mnie samą.
Nagle wszystko jakby wróciło. Byłam sama. Zdana tylko na siebie. Każdy mógł mi zrobić krzywdę nie musząc się jakoś bardzo starać. Byłam słaba.
Strach wrócił, jak i uczucie zimna. Serce biło mi mocniej, a to świadczyło o moim stanie.
Zaczęłam się wierzgać. Kopać i machać rękami.
Chciałam się go pozbyć. Wyrzucić go z mojej pamięci. Czemu nie moglam go tak po prostu zapomnieć?
Zaczęłam walczyć mocniej. Nie dam mu tym razem wygrać. To on będzie przeżywać to, co ja.
– Harper, proszę uspokój się, już wszystko dobrze. – Z transu wybudził mnie głos taty. To z nim się siłowałam.
– Przepraszam, nie widziałam, że to ty – szepnęłam po cichu.
– Rozumiem, skarbie.
Ale ja wiedziałam, że nie rozumiał. Nikt tego nie zrozumie.
– Tato, ja chcę do domu – wyszeptałam w jego stronę.
Patrzył na mnie ze współczuciem widocznym w oczach. Jego twarz była cała zmartwiona.
– Wiem, córeczko, za niedługo stąd pojedziemy – obiecał.
Ale co mi z tej obietnicy skoro wiem, że szybko nie wrócę do domu. Tak samo było z obietnicą mamy, która powiedziała, że badania będę mieć nieszybko. Oczywiste jest to, że zrobią wszystko specjalnie szybko, żeby mieć jednego pacjenta mniej. Ci ludzie mają wszystkich gdzieś. Jestem dla nich zwykłą gówniarą, która przechodzi piekło, ale to nie ich sprawa i mają moje uczucia w głębokim poważaniu.

***

Była noc. Ciemna i przerażająca. Podobnie jak ta, której już nigdy nie uda mi się wyrzucić z pamięci. W szpitalu została mama, która spała w fotelu dwa metry od łóżka. Mimo że była tak blisko, czułam się jakbym była sama.
Nawet jeśli chcieliby mi pomóc, musiałam sobie z tym sama poradzić. Tak niestety było. Nikt się za mnie nie oswoi z tą sytuacją.
Wierzę, że kiedyś uda mi się z tym normalnie żyć, ale kiedy to nadejdzie?
Czemu to musiało spotkać akurat mnie? Na to pytanie pewnie nigdy nie uzyskam odpowiedzi. Mogę snuć tylko własne teorie.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Chciałam otworzyć okno, bo nagle zrobiło mi się gorąco. Ale zamiast uchylić je, zamarłam w bezruchu.
Na chodniku przed szpitalem zobaczyłam ciemną postać. To był on.
Krzyknęłam przerażona.
– On tu jest!
Światło się zaświeciło, przestraszona mama objęła mnie ramionami, a pielęgniarka po chwili wbiegła do sali. Zapewne mama wcisnęła przycisk przywołujący ją.
– Już wszystko dobrze, skarbie, nie ma go tu. – Szeptała mi mama, żeby mnie uspokoić. – Jesteś bezpieczna.
– Chciałabyś może leki na sen, żebyś lepiej spała? – zaproponowała pielęgniarka.
– Poproszę. – Pokiwałam twierdząco głową.
Wyszła na chwilę, by zaraz wrócić z opakowaniem tabletek i szklanką wody w rękach.
Najpierw wzięłam tabletkę, a potem popiłam ją wodą.
– Za moment powinnaś poczuć się sennie – poinformowała starsza kobieta.
Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam.
Reszta nocy była już na szczęście spokojna.

✨✨✨
Co myślicie o tym rozdziale? Czy Harper będzie umiała dalej żyć po tym, co ją spotkało?

Instagram: @ittzpatrycjaaa
Bookstagram: @patrycjas.books
Tik Tok: @ittzpatrycjaaa

Ściskam mocno, Patrycja.

Teach me how to liveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz