II

12.3K 614 57
                                    

Blog,niby zwyczajny,ale gdy zaczęłam go czytać,moja twarz posmutniała. Do tej pory nie miałam pojęcia o pro-ana. Teraz już wiedziałam co to jest. Były tam nakazy i zakazy. Było ich mnóstwo,tak jak zdjęć chudych modelek. Przesadnie chudych,ale na swój sposób pięknych. Przeczytałam go od A do Z. Na początku wydało mi się to głupie,lecz gdy ujrzałam ile kilogramów można schudnąć w miesiąc, coś pchnęło mnie by spróbować. Postanowiłam nie mówić nic mamie,zresztą to nie na jej głowę. Zrobiłam sobie plan dnia. Postanowiłam zacząć od następnego dnia. I tak też się stało...

Kolejnego dnia,gdy wstałam zrobiłam 50 brzuszków. Potem szybka kąpiel i uszykowanie się do szkoły. Ubrałam się w najciemniejsze ciuchy jakie miałam i wyszłam z domu. Przez 7 godzin nauki nie zjadłam ani okruszka kanapki. Było trudno ale udało się. Pierwszy sukces miałam za sobą. Normalnie rozmawiałam z Jess,wszystko było w porządku,tylko trochę słabo się czułam. Po powrocie do domu napiłam się wody i zjadłam kawałek pełnoziarnistego chleba. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Wyciągnęłam telefon z kieszeni by sprawdzić czy ktoś do mnie nie napisał. Na tapecie miałam jedno ze zdjęć z bloga,który czytałam. Natychmiast wygasiłam wyświetlacz telefonu. Złapałam rękoma za głowę i zaczęłam robić brzuszki.
-50..100...200...250.

Padłam wyczerpana. Nie mogłam za dużo leżeć. Po chwili zaczęłam kolejne ćwiczenia. Ćwiczyłam tak do czasu,gdy usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Zbiegłam po schodach i zatrzymałam się na ostatnim schodku.

-Cześć mamo, zrobić Ci herbatę?
-Nie córuś spieszę się,będę później.

Wzięła jakieś papiery ze stołu i wyszła. ,,W sumie to może i lepiej,że poszła." Myślałam. Poszłam do kuchni i wzięłam szklankę wody. Nogi miałam jak z waty,nie wiem czemu. Wróciłam do pokoju i odrabiałam lekcje oraz nauczyłam się na jutrzejszą kartkówkę z chemii. Gdy byłam pewna,że umiem chemię,odpaliłam Facebooka. Szukałam na nim stronek z motywacją. Po chwili usłyszałam znany dźwięk. Dźwięk wiadomości. Napisał do mnie Max.
Max: Siemka,umiesz na chemię?

Lubiłam Max'a, był jednym z 'normalnych' chłopaków w mojej klasie. Inni to po prostu takie bachory.
Ja: Tak,a co?
Max: To może wyskoczymy na pizze?:)

Miałam mętlik w głowie. Chciałam się z nim zobaczyć ale nie chciałam jeść pizzy,chociaż jak o niej napisał miałam na nią coraz większą ochotę. Ja: Wiesz co, nie dzisiaj:)
Max: ok.

Wylogowałam się z portalu i znów czytałam blog, by zabić narastający głód. Nudziło mnie ciągłe czytanie tego samego. Postanowiłam wyjść na spacer. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam na miasto. Otulona w śnieżnobiały szal i czerwony płaszcz szłam pod wiatr. Z czasem pożałowałam,że wyszłam bez czapki, albo że w ogóle wyszłam z domu. Na moją niekorzyść szłam przy knajpach z dobrym jedzeniem. Zapach był kuszący ale nie mogłam tak ulec. Poczułam wibracje w kieszeni. Otworzyłam wiadomości.
Max: Widzę cię kłamczucho.

Odwróciłam się szybko za siebie,zauważając Max'a po drugiej stronie ulicy opierającego się o stary budynek. Podniosłam rękę i poszłam w jego stronę.

-Cześć
-Cześć kłamczucho.

Uśmiechnęłam się przesyłając dla żartów obrażoną minę.

-Nie mów tak o mnie, Maxwell

-A ty nie mów na mnie Maxwell, wiesz, że nie znoszę mojego pełnego imienia.

-Uwielbiam jak się tak denerwujesz. -Zachichotałam pod nosem.

Szliśmy długą prostą drogą dyskutując szkole. Czasem przepychając się na chodniku. Ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś dziwaków. Ale nam to nie przeszkadzało.

Po udanym dniu wróciłam do domu. Mamy jeszcze nie było. Zastanawiałam się gdzie się jeszcze tak długo podziewa. Rozebrałam się z płaszcza i usiadłam przed telewizorem, czekając aż pojawi się szanowna Pani domu.

,,Ponad wszystko" (Above All)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz