Rozdział 8 (Kto jest właścicielem domu?)

606 88 44
                                    

***

Minęło kilka dni. Szymon wszedł do sklepu Rafała, zdjął rękawiczki, kask i się rozejrzał. Między licznymi klientami krążyła nowa ekspedientka, ale kumpla nigdzie nie dostrzegał. Znalazł go na zapleczu — siedział na tapczanie i przeglądał jakieś papiery.

— Cześć — rzucił i wszedł żwawo do środka.

— No, siema. — Rafał popatrzył na niego znad kartek. — Byliśmy umówieni?

Szymon pokręcił głową, położył rzeczy na taborecie i zajął krzesło naprzeciw przyjaciela. Pochylił się i oparł łokcie na rozsuniętych kolanach. Jego twarz jaśniała triumfem zwycięstwa.

— Wygrałem — oświadczył z ulgą w głosie.

— W co?

— No, z blondi!

Rafał odłożył papiery na stół i popatrzył na kumpla z uwagą.

— Oddała ci dom?

— Nie. — Szymon machnął ręką, jakby prawo współwłasności nigdy nie było problemem. Wstał, rozpiął skórzaną kurtkę i wyjął zza pazuchy plik złożonych kartek. — Ona się wyprowadza. Sporządziła personalia pięciu osób, które chcą wynająć jej część. Muszę wybrać jedną. A więc wygrałem! — Podniósł ręce w geście zwycięstwa. — W mniej niż miesiąc!

Rafał wysłuchał Szymona w milczeniu, podumał, niemal było widać, jak w jego mózgu przeskakują i zazębiają się trybiki. A potem oparł się plecami o zagłówek, położył kostkę jednej nogi na kolanie drugiej i powiedział z rozbawieniem:

— Ona wygrała.

Szymon przechylił głowę na bok i spojrzał na niego, unosząc jedną brew. Rafał nic więcej nie powiedział, jedynie wbijał w kumpla prześmiewczy wzrok.

— Uległa mi. Nie chciała zrezygnować z domu ani nie chciała mieć lokatora. Wymiękła.

Rafał pokręcił głową, zdusił śmiech i sprostował powściągliwie:

— Ona nie chciała zaakceptować twoich kandydatów na lokatorów, a ty nie chciałeś zaakceptować tych jej. To ona wygrała, nie ty — dodał dosadnie.

Twarz Szymona straciła wyraz, jedynie oczy pozostały otwarte szerzej niż zazwyczaj. Przełknął ślinę i wysunął szyję do przodu, jakby kołnierz koszuli zaczął go nagle uciskać w grdykę.

— Czy... myślisz, że... — wyjąkał chrapliwym głosem — ona też tak to widzi? Sądzi, że... — urwał, jakby słowo nie mogło mu przejść przez gardło — ...wygrała? Używa dokładnie tych słów?

— Ja bym tak uważał na jej miejscu — odparł bez ogródek przyjaciel.

Szymon wybałuszył oczy, a potem cisnął kartkami o stół, jakby go nagle poparzyły.

— Jeszcze nikogo nie wybrałem — pogestykulował gorączkowo. — Muszę ich najpierw polubić.

— Roksany nie lubisz.

Prychnął niedbale.

— Jej nie lubię z przyjemnością. A ci z kartek są nudni.

— Czyli co? Nikogo nie zaakceptujesz? — zapytał uszczypliwie Rafał, na co on wzruszył obojętnie ramionami. — A jeśli Roksana i tak się wyprowadzi?

Szymon zmarszczył czoło w namyśle, po czym odparował kąśliwie:

— Dlaczego miałaby to robić? Przecież dopiero powiedziałeś, że ona sądzi, że ze mną wygrała.

— Narobiłeś jej nadziei, że zaakceptujesz jej lokatora — stwierdził pouczającym tonem Rafał. — Może się obrazi tak bardzo, że nie będzie chciała cię już oglądać tymi czerwonymi oczami.

Ulica Przyjazna 8 (Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz