Część Pierwsza

24.1K 1K 7.9K
                                    

Słów: 7306

 Kiedyś mama kupiła mi zabawkę. Była inna, niż wszystkie, niż te, które mieli wszyscy wokół. To, że różniła się i nie była taka sama, jak inne sprawiało, że była wyjątkowa. Inni zazdrościli mi jej i pytali, gdzie mogą taka dostać, ale ja nie odpowiadałem. Można powiedzieć wywyższałem się. Spodobało mi się, bo byłem za to podziwiany i lubiany, chociaż miałem dopiero sześć lat. Ale to było dla mnie za mało, bo chęć bycia kimś rosła, łaknąłem tego jak powietrza, a wszyscy spełniali moje zachcianki. Szczególnie mama i tata.

 Ale kiedy miałem dziewięć lat, tata zniknął. Więc byłem jedynym mężczyzną w domu, a i tak od najmłodszego stałem się chujem. Być może to przez trud dorastania, brak innego faceta w rodzinie, który by mi pomógł przez to przejść. Ale nie było i wyrosłem niestety na takiego, jakim się stałem.

 W wieku piętnastu lat straciłem prawictwo z dziwką. To było w urodziny kumpla i szczerze mówiąc, nic z tego nie pamiętam. Mama o tym nie wiedziała i myślę, że nigdy jej nie powiem. W wieku szesnastu lat myślałem, że zakochałem się w dziewczynie, ale kiedy wylądowaliśmy w łóżku, zrozumiałem, że to nie jest to. Mogłem powiedzieć jej to delikatnie, ale nie zrobiłem tego. Chociaż mogłem.

 W liceum poznałem Eleanor, chociaż nasza znajomość rozpoczęła się w jednym z pokoi na domówce Zayna, z którym przyjaźniłem się od najmłodszych lat. Stwierdziliśmy, że pasujemy do siebie, chociaż oboje wiedzieliśmy, że to nie było prawdą. Tak na prawdę zawarliśmy coś w rodzaju umowy – jedyną rzeczą, która nas łączyła był seks i wspólne pokazywanie się razem. Pod względem charakteru nie pasowaliśmy do siebie w ogóle. Przyszedł jednak taki czas, kiedy musiałem ją przedstawić mojej mamie, która nalegała. A moja dziewczyna lubiła być w centrum uwagi i żadne sprawy moralne ani etyczne nie miały dla niej znaczenia.

 Czasami, kiedy bywałem w moim pokoju sam, siadałem na parapecie mojego okna i odpalałem papierosa. To gówno uzależniło mnie od trzynastego roku życia i w przyszłości prawdopodobnie sprawi, że zachoruję na raka. Nie obchodziło mnie to wtedy, chciałem jedynie się odstresować i zabić nudę. I za każdym razem widziałem to samo – nigdy niezasłonięte żaluzje i Harry’ego, siedzącego przy biurku i czytającego książki. Za każdym, pieprzonym razem. Śmiałem się wtedy do siebie i współczułem chłopakowi takiego życia. Kiedy mieliśmy po sześć i siedem lat chciałem się z nim zaprzyjaźnić, ale ten był w stosunku do mnie nieufny, a później już kompletnie zamknął się w sobie. W przeciwieństwie do jego mamy, która była częstym gościem w naszym domu.

  Harry doszedł do mojej szkoły rok po mnie, ale nikt go praktycznie nie widywał. Znikał na przerwach i nie chciał z nikim rozmawiać, a kiedy spytałem go kiedyś o godzinę, spojrzał na mnie dziwnie i odszedł. Był dziwny. Z tego powodu go nie lubiłem. Wszyscy go znali, tak samo, jak i mnie. Z powodu tego, że był inny był również i tematem częstych rozmów, z czego oczywiście, nie zdawał sobie sprawy.

***

Nawiązując do rozdziału pierwszego. (AL)

 Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu, widząc jego długie nogi, o które potykał się co jakiś czas, nawet nie umiejąc porządnie kopnąć piłki. Wymienialiśmy z chłopakami dyskretne, rozbawione spojrzenia. Nie na co dzień spotyka się taką ciotę.

 Na nieszczęście przez niego przegraliśmy mecz, dlatego do końca dnia chodziłem wkurwiony.

***

- Cześć, Jay.

- Witaj kochana, usiądź. – kobiety wymieniły się uściskami i zajęły miejsca po dwóch stronach stołu. – Lou, mógłbyś wyjść?

Thinking Out Loud  (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now