dzień 1

3 0 0
                                    

Znów to samo.
Zaspałam, wybiegam z łóżka, pędzę do łazienki umiejscowionej na końcu domu i robie to co najpotrzebniejsze żeby wyglądać i pachnieć w miarę normalnie. Już chce zakładać buty, kiedy nagle dostaje z całej siły w głowę drzwiami.
-Ałć..!- jęczę- super początek dnia!- dodaje łapiąc się za bolące miejsce. To Tata, wrócił z nocnej zmiany, martwię się o Niego gdy tak
pracuje od wieczora do rana, prawie nie spędzamy razem czasu.
- Słoneczko, zdejmij te buty, dziś do szkoły nie idziesz, musimy załatwić ważniejszą sprawę.- mówi tata poważnym tonem.
-Jak super!.. Tato co się stało- poważnieje widząc jego wyraz twarzy.
- Kotuś słuchaj... Albo wiesz co pogadamy po śniadaniu, zakładaj buty, jedziemy na zakupy w domu nie ma nic dobrego do jedzenia- mówi tata.- No ruchy!- dodaje po chwili.
Jestem tak ciekawa co chce mi powiedzieć ale trudno, nie będę go denerwować, zakładam te głupie buty może tata kupi mi coś dobrego w sklepie. Wychodzę z domu, Tata czeka już w samochodzie na podjeździe, wchodzę do naszego Jeepa, zajmuje przednie miejsce, Tata już odpala silnik gdy z domu wybiega mój starszy brat, Finn.
-Czekajcie, czekajcie, jadę z Wami!- krzyczy zakładając buty w biegu.
-No to jedziemy dzieciaki- mówi Tata i otwiera bramę pilotem. Zakładam słuchawki i puszczam moją ulubioną playlistę, zaczynam patrzeć na widoki za oknem i myśleć o różnych rzeczach. Po parunastu minutach orientuje się że nie jedziemy w stronę sklepu, wydaje mi się to dziwne, ale nie brnę w temat i dalej daje się pochłonąć muzyce, zamykam oczy i zaczynam przysypiać.

Powoli otwieram oczy, chyba zasnęłam. Obudziło mnie nagłe zgaszenie silnika, wyglądam za okno i widzę lotnisko co znaczy że.... MAMA WRÓCIŁA Z WYMIANY.
Wychodzę z Tatą i Finnem z auta i kierujemy się w stronę poczekalni. Czekamy tu już dobre 15 minut, jestem naprawdę niecierpliwa i nie widziałam Jej bardzo długo, tak bardzo za Nią tęsknie jest moją przyjaciółką i wsparciem, chce się Jej znowu wygadać bo tak dużo się wydarzyło odkąd ostatni raz się widziałyśmy.
Nagle z tłumy wyłoniła się Jej szczupła sylwetka, od razu pobiegłam do Niej i mocno przytuliłam, tak że prawie się przewróciłyśmy.
-Tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo tęskniłam Mamusiu..- powiedziałam ze łzami w oczach
-Ja też małpeczko- odpowiedziała mama
z uśmiechem, całując mnie w czoło.- Całe szczęście już więcej nie będę nigdzie wyjeżdżać.- powiedziała mama cicho wzdychając.
- Naprawdę? Jak to Mamusiu?- spytałam ucieszona jak nigdy
- Ah, czyli Tata Wam jeszcze nie mówił..- popatrzyła na mnie z współczuciem w oczach.
-Ale czego?- spytałam zdziwiona.
-Dobra, dobra, już koniec, porozmawiamy o tym w domu, teraz jedziemy do marketu!- powiedział Tata nerwowo zmieniając temat.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową, po co mam się martwić, powinnam się cieszyć że będę się częściej widzieć z Mama, pewnie dostała awans i ma stałe stanowisko w mieście. Mniejsza z tym, dowiem się jak wrócę do domu, cieszmy się chwilą!
Tata zaparkował na parkingu pod marketem, wysiadłam z samochodu i zaczęłam kierować się z rodziną w stronę drzwi wejściowych. Wzięłam ze sobą wózek i zaczęłam szukać rzeczy w wcześniej napisanej przeze mnie listy. Generalnie na mojej liście zwykle są same słodycze, słodkie napoje i wszystko co nie zdrowe, ale ostatnio postanowiłam nieco zmienić mój tryb życia, zdrowiej się odżywiać i być aktywna fizycznie. Co nie znaczy, że nie będę jeść żadnych słodyczy...
Po skończonych zakupach wróciliśmy do naszego pojazdu i zaczęliśmy kierować się w stronę domu. Gdy dojechaliśmy, szybko zdjęłam buty i popędziłem do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania dla całej rodziny, Tata powiedział ze po śniadaniu powie nam o co chodzi, więc... po co zwlekać?
Postanowiłam zrobić tosty i jajka sadzone. Dla siebie jeszcze pokroiłam warzywka i zrobiłam lemoniadę, oczywiście bez cukru! Szybko rozłożyłam talerze na stole i nałożyłam każdemu porcje.
-Śniadanie gotowe!!!-zawołałam wesołym głosem.
-Idziemy!- usłyszałam głos Mamy z Jej sypialni
Cała rodzina szybko pojawiła się na dole, ale jedyne co mnie zaniepokoiło to Ich zmieszane twarze.
-Ej kochani, wszystko okej?- spytałam trochę zmartwiona.
-Tak małpeczko, jedz porozmawiamy po śniadaniu..- powiedziała Mama
Jak kazała tak zrobiłam, szybko zjadłam śniadanie, wypiłam lemoniadę, nawet po sobie zmyłam żeby zrobić dobre wrażenie.
-Okej trochę się stresuje, ale przecież to nie będzie nic strasznego oddychaj Madi, będzie dobrze- szepnęłam sama do siebie żeby się odstresować. Wzięłam jeszcze jeden głęboki oddech i wróciłam się do jadalni.
-Hm okej, a więc chyba mieliście mi coś powiedzieć prawda?- spytałam trochę niepewnym głosem.
-Tak kochanie słu...- chciał powiedzieć Tata
-Nie John, ja Jej powiem- przerwała mu Mama.- chodź kochanie, porozmawiamy w twoim pokoju.

-Słuchaj małpeczko, tak się czasem dzieje w życiu, że nadchodzą zmiany i właśnie to Cie czeka.- powiedziała smutnym głosem.- Wiem że na pewno nie jesteś na to przygotowana i będzie to dla Ciebie coś co odbierzesz negatywnie ale uwierz mi kochanie, tak będzie lepiej. Do rzeczy, chodzi o to że musimy wylecieć z Anglii, przeprowadzamy się do USA, wylatujemy za kilka godzin, możesz iść się z każdym pożegnać ale od razu potem się pakuj.
-Nie, to nie może być prawda, nie zrobicie mi tego!- wykrzyknęłam wybuchając płaczem.
-Przykro mi kochanie, rób co mówię.-Mama objęła mnie lekko ramieniem i wyszła z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam głośno szlochać. Przecież nie mogę zostawić moich przyjaciółek i wszystkiego co osiągnęłam, mam kilka godzin na pożegnanie się, a następnym razem zobaczymy się dopiero... boże święty, przecież nawet nie wiem czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy. Jeszcze bardziej wybuchłam płaczem i zakryłam się cała kołdra. Wzięłam telefon i napisałam na naszym czacie grupowym.
Madi
-dziewczyny, zaraz Was widzę u mnie, bez wymówek.
Sophia
-już jadę, dziewczyny zgarnąć Was po drodze?
Lily
Tak misiu, czekamy przed domem, jak coś Tracy jest u mnie.

Jak napisały, tak zrobiły, za 10 minut siedziałyśmy już razem u mnie w pokoju. Takie przyjaciółki to skarb, nie mogę uwierzyć że muszę się z Nimi rozstać i będzie nas dzielić kilka tysięcy kilometrów... Dusze się własnymi łzami i nie umiem powiedzieć żadnego słowa, nie wiem jak mam zacząć, boje się Ich reakcji i nie chce tego, naprawdę, mimo że nienawidzę tego miasta, tych ludzi, tej szkoły, tego życia, to kocham swoje przyjaciółki i nie chce wyjeżdżać stąd wiedząc że już prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy.
-Słonko, nie płacz, powiedz o co chodzi, jesteśmy tu dla Ciebie i zniesiemy nawet najgorszą prawdę, tylko proszę powiedz o co chodzi, damy radę- powiedziała Lily.
-Dziewczyny..- powiedziałam chwiejącym się głosem, wycierając łzę z policzka.- dziewczyny przepraszam Was, ja się dowiedziałam przed chwilą naprawdę przepraszam, ja przepraszam.- powiedziałam i znów zaczęłam mocno płakać. Tracy złapała mnie za policzki, wytarła łzy i pomogła mi wydusić z siebie słowa.
-Madison, powiedz nam o co chodzi, nie będziemy złe.- powiedziała Sophia.
-Ja Was przepraszam, godzinę temu wróciła moja Mama i powiedziała że..- wzięłam głęboki oddech.- że musimy wyprowadzić się do Stanów Zjednoczonych.
-Przepraszam co?!- prawie wykrzyknęła Sophie.- dobra Madi, przecież mamy na pewno dużo czasu, zdążymy dobrze spędzić ten czas i może jakoś ogarniemy to żebyś nigdzie nie wylatywała.
-Tak Sophie, wszystko wydaje się takie proste, ale problem w tym że wylatuje dziś w nocy.- powiedziałam bezsilnym głosem.
-O nie... Pomożemy Ci się spakować i pojedziemy z Tobą na lotnisko- powiedziała Tracy z łzami w oczach. Lily mnie przytuliła i pocałowała w czoło, mówiąc że wszystko będzie dobrze.

Dziewczyny pomogły mi się spakować, wytłumaczyły ze może to będzie dla mnie nowy początek, kogoś poznam, może nawet się zakocham i polubię nowe życie, ale ja wiem że dla mnie to jest nowy początek końca...
Nadeszła ta chwila, biorę bagaże i dziewczyny za rękę idę do samochodu wiedząc że zaraz wzniosę się ku góry i oddale się na zawsze od mojego szczęścia.
Dojechaliśmy do lotniska. Uśmiechnęłam się smutno do dziewczyn i szepnęłam
-Dziękuje.
Te odwzajemniły mój uśmiech, wszystkie razem mocno się przytuliłyśmy, złapałyśmy za rękę i poszłyśmy w stronę poczekalni. Za nami szła cała moja rodzina. Nie patrzyłam na nich, nie mogłam uwierzyć że wiedzieli o tym od tygodni, a ja się dowiaduje dopiero dziś, nie chciałam im spojrzeć w oczy, bałam się że znów coś we mnie pęknie.
Dziewczyny zaczekały ze mną aż do wylotu. Na dworze ciemniało, moje serce kruszyło się na coraz drobniejsze kawałeczki.
Nadeszła ta chwila usłyszałam komunikat z głośników. Popatrzyłam ze łzami w oczach na dziewczyny. Pożegnałyśmy się. Szłam w stronę samolotu, parząc na moje przyjaciółki, nie mogę uwierzyć że właśnie je tracę, jest to dla mnie tak ogromny cios, nie wiem jak sobie z tym poradzę...
Już znajduje się w samolocie, siadam obok mamy i patrzę się Jej w oczy.
-Przepraszam córciu że powiedziałam Ci o tym tak późno.- mówi
-Mamo, wybaczam Ci, oby było dobrze, damy radę, może będzie do dla nas nowy początek.- mówię uśmiechając się z wyraźnym smutkiem. Patrzę na Tate i klepie go po nodze.
-Tobie tez wybaczam Ty staruchu.- mówię żartobliwie i się uśmiecham.
Czuje że startujemy, ostatni raz patrzę w okno i zasłaniam rolete. To mój nowy początek, myśle..., oby nie początek końca. Zamykam oczy i po chwili zasypiam...









Day 1

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 29, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ukojenie w twoich oczach Where stories live. Discover now