Rozdział 2

312 9 0
                                    

Mając w głowie setki najróżniejszych myśli Ula wraca do domu. Tak bardzo inaczej wyobrażała sobie ten dzień. Zawsze spędzali go razem - pierwszą rocznicę we dwoje, a później już z dziećmi. To było ich wspólne święto, początek ich rodziny, ich małego prywatnego świata. Od samego rana można było poczuć wyjątkowość - zawsze budziła się w ramionach Marka, a właściwie budziły ją jego pocałunki.
- Od .... lat niezmiennie czuję się największym szczęściarzem. Kocham panią, pani Dobrzańska - powtarzał jej co roku wpatrując się w jej oczy. Później było przygotowane przez niego śniadanie, kwiaty.
Tym razem było inaczej. Poczuła się niepotrzebna, zignorowana. Poraz kolejny tego dnia. Walcząc ze łzami napływającymi do oczu weszła do domu, a tam:
- Niespodzianka... - w kuchni czekają na nią z tortem dzieci i oczywiście Marek.
- Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy - przekrzykują się dzieci
- Pamiętałeś? - Ula nie panuje już nad łzami, które moczą jej policzki, ale teraz są to łzy szczęścia
- No a jak... - Marek uśmiecha się uroczo - jak mógłbym zapomnieć? Od 10 lat jestem największym szczęściarzem. Kocham panią, pani Dobrzańska.
- Tak jak ja ciebie... Z tobą wszystko... - Ula zatapia się w jego spojrzeniu
- A bez ciebie nic... - kończy Marek - chociaż byłaś strasznie upierdliwą żoną dzisiaj. Chciałem zrobić ci niespodziankę a ty mi tego nie ułatwiałaś. Musiałem wymknąć się tylnym wyjściem.
- Cudownie być upierdliwą żoną - uspokojona wtula się w jego objęcia.

Spędzają rodzinne popołudnie z dziećmi. Dopiero wieczorem w sypialni Ula przypomina sobie, że miała porozmawiać z Markiem o Bożenie:
- Dasz radę jej pomóc? Wiesz jakie ona ma cv?
- Pewnie najlepsze w mieście?
- Żebyś wiedział.... Tylko nikt jej nie chce zatrudnić bo wygląda jak wygląda...
- Jak ty kiedyś? - na twarzy Marka pojawia się zagadkowy uśmiech, w oczach migają zawadiackie iskierki.

Wyjątkową chwilę przerywa dzwonek telefonu. Marek sięga po aparat rzucając szybko do żony
- Znajdziemy jej coś... - i już odbiera telefon wychodząc w pośpiechu do łazienki.

"Jak ja kiedyś, czy jak ja znowu?" - myśli Ula. Wraca myślami do wydarzeń sprzed lat. Ona, nieatrakcyjna dziewczyna z podwarszawskiego Rysiowa, której nikt nie chce zatrudnić. Nie ma znaczenia, że ukończyła z wyróżnieniem dwa kierunki studiów, że zna języki. Wszyscy widzą tylko niemodne okulary i ubrania oraz aparat na zębach. W "F&D" też myślała, że nie ma szansy na pracę, zwłaszcza po pojawieniu się Violetty, ale ostatecznie została sekretarką Marka, później jego przyjaciółką, asystentką, kochanką, wreszcie żoną. Niestety teraz po 10 latach znów czuje się nieatrakcyjna. Dodatkowe kilogramy, które pozostały jej po ciąży zaczynają być problemem. Jeszcze niedawno Marek powtarzał jej, że jest piękna, wyjątkowa. Wydawało się jej, że tworzą idealny związek. Od jakiegoś czasu oddalił się. Całe dnie spędza w pracy. Wraca późnym wieczorem, czasami nawet w nocy. Jest zmęczony, zdystansowany. Rano wychodzi wcześnie. Prawie ze sobą nie rozmawiają. Już nie pamięta kiedy ostatni raz się kochali, czasem tylko przytuli ją w pośpiechu, pocałuje. I jeszcze do tego te tajemnice, odbierane ukradkiem telefony. Tak jak teraz - wyszedł do łazienki, żeby nie rozmawiać przy niej.
"A może on już mnie nie kocha... Po 10 latach stałam się przyzwyczajeniem, jeszcze jednym meblem w domu" - myśli Ula. Przed oczami ma obraz seksownej asystentki męża - "Dlaczego nic mi nie powiedział, że znalazł nową asystentkę? Po co te wszystkie tajemnice? Dzisiaj rano też bez słowa pojechał do firmy, później to dziwne zachowanie..."
Znowu czuje jak łzy gromadzą się w jej oczach. Zasypia jednak nim Marek wraca do sypialni.

Rano budzi się lekko spóźniona. Trzeba szybko zająć się dziećmi i codziennymi obowiązkami. Kiedy chce wstać powstrzymuje ją wpadający do sypialni syn
- Nie możesz, robimy ci niespodziankę
- Ale śniadanie, szkoła, Antoś...
- Tata już się nim zajął
- Tata jeszcze jest? - nim Kuba zdążył odpowiedzieć w sypialni zjawia się Marek z najmłodszym synkiem na rękach i Julka z talerzykiem z
resztkami tortu
- Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszego poranka po ślubie - wołają dzieci
- Kochani ja nie jem słodyczy
- Daj spokój - protestuje Marek - tak się staraliśmy, a pozatym niepotrzebne ci żadne diety
- Wczoraj byłam w świecie, gdzie wszystko jest wysokie i chude
- Ale nikt nie cieszy się na krówkę tak jak ty - uśmiecha się i podaje jej synka - przepraszam, muszę lecieć.

Wychodzi w pośpiechu. Zachowanie męża rozwiewa wczorajsze złe myśli. Znów czuje się potrzebna i kochana. Przywołuje je znów Maciek, który pojawia się nieco później. Bożena opowiedziała mu wczoraj o nowej asystentce prezesa "F&D".
- Nie tęsknisz za pracą? - pyta przyjaciółkę
- No coś ty Maciek... Chwile z dziećmi są bezcenne, już nigdy nie wrócą
- Pewnie, że nie, ale nie brakuje ci wyzwań, kontaktów z dorosłymi. Pozatym byłabyś blisko Marka, wiedziałabyś co robi. Mogłabyś trzymać rękę na pulsie
- Nie zamierzam go kontrolować. Zresztą mogę wrócić do pracy kiedy tylko zechcę. Zawsze mogłam...
- Tak, jasne... To dlaczego tego nie zrobiłaś?
- Dzieci mnie potrzebowały Maciuś. Ale mogę wrócić nawet jutro
- I Marek się na to zgodzi?
- Oczywiście. Tworzymy partnerski związek, wszystkie decyzje podejmujemy wspólnie

Maciej kręci z powątpiewaniem głową, ale Ula jest pewna. Wieczorem robiąc mężowi relaksujący masaż niby mimochodem pyta:
- Marek co myślisz o tym, żebym wróciła do pracy?
- Do pracy? Ale jak... - on jest totalnie zaskoczony
- Powiedzmy narazie na pół etatu. Chciałabym ...
Marek przerywa jej gwałtownie
- Przecież Antoś jest jeszcze malutki, ty go zresztą karmisz. A pozatym jesteś, jesteś...
- No jaka? - w Uli wzbiera wściekłość
- Jesteś niewdrożona... To jest dla mnie jakiś kosmos. Poprostu zapomnij... - Marek wychodzi z pokoju a ona kolejny raz zostaje z natłokiem myśli w głowie.

Nad przepaścią Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz