4. Lustrzana perspektywa

20 4 1
                                    

Choć z całych sił starała się to powstrzymać, Mila uśmiechnęła się tak, jak dawno tego nie robiła. Tak, że rozbolały ją policzki, a serce przyspieszyło. Przebiegała oczami po tekście kilkakrotnie, jakby sądziła, że tylko jej się przyśnił, ale był tam. Czarne litery nieznacznie lśniły pod odpowiednim kątem padania światła na kremowym, szorstkim papierze. Dotykała ich, jakby w ten sposób mogła poczuć obecność Prevca.

Cała Słowenia miała się dowiedzieć, że Peter uważa ją za wspaniałą redaktorkę. Że szczerze żałuje i że przeprasza. Na oczach całej Słowenii zrobił to, czego nie mógł zrobić sam na sam w Kranju. Nie mógł, bo nie potrafił czy czerwona, wściekła twarz Janusa mu nie pozwoliła?

A jeśli to była tylko zwodnicza strategia? Jeśli naprawdę zależało mu na jednym? Elin sama zasiała w sobie ziarno niepewności. Jakaś część jej mózgu mówiła, że przecież zwykłemu casanovie nie przyszłoby na myśl tak się starać dla kogoś na jedną noc, ale inna była bardziej ostrożna. Dla Prevca wszystko mogło być wyzwaniem. Jak Kryształowa Kula albo medale mistrzostw świata. Mógł do nich się przygotowywać nawet po nocy, bez konsultacji z nikim z otoczenia, tak, żeby zaskoczyć rywali gwałtownym skokiem dyspozycji.

I wówczas do niej dotarło.

Bez konsultacji.

Za jej plecami. Z zaskoczenia.

Trzęsącymi się z gniewu wzięła do ręki telefon, ale jeszcze się zawahała. Może naprawdę miał dobre intencje?, próbował ją odwieść od tego jeden z głosów. A może nie!, pomyślała w odpowiedzi. Cokolwiek postanowił, zrobił to bez jej wiedzy. Tak jak próbował to zrobić z zaliczeniem jej. Dla zakładu. Dla głupiego żartu. Żeby kolejny raz udowodnić sobie i światu, że jest najlepszy.

Ale ty nie powinnaś zaglądać.

Ścisnęła mocniej telefon w dłoni, patrząc na wygaszony ekran.

Z publikacjami nie ma żartów. Dodatkowe strony to dodatkowe koszta. A napisane bez jej wiedzy...

Wybrała jego numer.

Halo? – odezwał się nieco zaskoczony głos z drugiej strony.

– Kto dał ci prawo zmieniać cokolwiek w książce bez mojego zatwierdzenia? – wypaliła bez zbędnych wstępów, czując, jak całe jej ciało wpada w subtelne wstrząsy. – Dodałeś dedykację, podziękowania i jakąś... anegdotę na koniec! Masz świadomość, co narobiłeś?! Mogłabym nie zechcieć się pod tym podpisać!

Prychnął.

Niby czemu?

– Bo nie miałam szansy tego sprawdzić, a mogłeś tam popełnić językowy błąd ostatniej dekady – wysyczała. – Dla ciebie to pewnie bzdura, ale nie chciałabym być we własnym środowisku postrzegana jako półanalfabetka. Poza tym, jako nadzorująca projekt, mam obowiązek być informowana o wszelkich zmianach. I to ja je zatwierdzam albo nie.

Usłyszała westchnienie. Przestępowała niecierpliwie z nogi na nogę.

Po pierwsze: twoja szefowa się na to zgodziła. – Mila poczuła, jakby ktoś wymierzył jej policzek. I ty, Jelar. I ty, Jelar, przeciwko mnie..., myślała, cicho planując odwet. – Po drugie: chyba umyka ci fakt, że zarówno dedykacja, jak i podziękowania, w dużej mierze dotyczyły ciebie. I to miała być niespodzianka.

Zapadło chwilowe milczenie. Mętlik w głowie Elin wzrastał i robił coraz większy szum. Przyszła do niej myśl, że być może jego intencje...

Nie. Zrobił źle, i dobrze o tym wiedział. A może zrobił dobrze, tylko Elin się wzbraniała przed przyznaniem się przed samą sobą, że być może (bardzo głęboko w duszy, oczywiście) chciała, żeby miał dobre zamiary.

AutobiografiaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ