Nazwij mnie świruską, w końcu to ja zawsze płakałam nad śmiercią najgłośniej. Winstona. Danny'ego. Mary. Co innego jest jednak umrzeć bezsensu, gdy żyć się powinno, a inaczej poświęcić się w imię czegoś wyższego. Bo już teraz wiem, że umarłam za was. I nie żałuję. Byliście moim wszystkim.

I cholera... muszę wam podziękować. Za to, że mnie przygarnęliście. Potraktowaliście jak Strefera, choć nigdy nawet nie widziałam Labiryntu na oczy. Że uciszaliście mojego wewnętrznego potwora, który od zawsze karmił się moim strachem. Za waszą przyjaźń. Byliście najwspanialszą częścią mojego życia i jedyne czego żałuję to słów, jakich nie zdążyłam wam powiedzieć. Wiem jednak, że jeszcze kiedyś będę miała ku temu okazję.

Na razie dziękuję musi wam wystarczyć, moi kochani chłopcy.

Mam jeszcze małą prośbę. Życzenie od nieboszczki, którego spróbujcie nie spełnić, a już zawsze będę łaskotać was po stopach w nocy. Proszę, dbajcie o siebie. Nie załamujcie się, nie smarkajcie za mną w chusteczki, tylko wspominajcie z uśmiechem. To trudne, ale ból minie. A wy zasługujecie na szczęście. Szczególnie ty, Newtie.

Bądź szczęśliwy. Tylko o to cię proszę.

A jeśli za mną zatęsknisz, to po prostu popatrz wieczorem w niebo. Kiedyś Ci powiedziałam, że dwójka ludzi z różnych zakątków świata poczuje wzajemną bliskość, gdy tylko popatrzą równocześnie w gwiazdy. My mamy prościej, bo już nigdy nie zamierzam spuścić Cię z oka. Być może mnie nie zobaczysz. Ale zapewniam, że poczujesz. Jakbym wciąż była tuż obok Ciebie.

Pamiętaj, że Cię kochałam, Newt. I wciąż kocham, nie ważne gdzie mnie zaniosło.

Twoja Ellie. Już po wieki wolna 

PS. Kiedy poczujecie uszczypnięcie, a obok nikogo nie będzie, to wyluzujcie. To tylko ja.

···

Stałem oparty o barierkę i spoglądałem w górę; na ciemne niebo z milionem migoczących gwiazd. Jasne punkciki uśmiechały się do mnie, jakby nie wiedząc, że byłem wrakiem człowieka bez duszy. Nie odpowiadałem im. Po prostu na nie patrzyłem.

— Newt?

To był Tommy. Stał gdzieś niedaleko, bo dobrze go słyszałem. Mimo to nie śpieszyłem się z spojrzeniem na niego. Bo wiedziałem, że prędzej czy później znów zobaczę to jego współczucie w niby mi przyjaznych oczach, choć ostatnio tak dla mnie obcych. Cholera, dość miałem ich troski.

Oni wszyscy powinni mnie nienawidzić. Ja siebie nienawidziłem.

W końcu ją zabiłem.

— Jesteś gotowy? — zapytał, gdy nie odpowiedziałem.

— Nie — z westchnięciem odepchnąłem się od barierki. — Ale miejmy to już z bani.

Abym mógł zatrzasnąć się w swojej chacie i płakać do butelki spirytusu czy innego gówna. Tego jednak już mu nie powiedziałem.

Tommy kiwnął z grymasem głową i ruszył przed siebie, a ja powłóczyłem się tuż za nim. Przystań powoli lulała się do snu; światła zaczęły gasnąć w oknach chałup, świerszcze już cykały, a księżyc wisiał wysoko na niebie i doglądał tego wszystkiego. My za to szliśmy w stronę centrum, gdzie przy wielkim głazie mieli na nas czekać Minho oraz Patelniak. Tak też właśnie było.

Pierwszy zauważył nas Minho. Przestał grzebać butem w ziemi i zrobił kilka kroków, posyłając mi kolejne litościwe spojrzenie. Jak ja ich nie cierpiałem.

Inne Oblicza Lęku • Newt TMROù les histoires vivent. Découvrez maintenant