– Tina? – April spróbowała jednak ją spytać. – Czemu wszyscy są tak cicho?
Milczała. Nawet nie uniosła wzroku, żeby spojrzeć na którąś z nas.
– Tina? – tym razem ja się odezwałam, a na twarzy wilkołaczycy pojawił się dziwny grymas.
– To jest święto księżyca, a więc święto wilków – powiedziała w końcu, ale dalej nie patrzyła ani na mnie, ani na April. – Co roku na rozpoczęciu Selenek pokazywaliśmy swoje przemiany, ale wygląda na to, że teraz to wasze święto.
Gdy jej wypowiedź się urwała, odwróciła się i szybko zniknęła w tłumie. Rozejrzałam się jeszcze raz po zgromadzonych i dopiero teraz dostrzegłam, że to głównie wilkołaki miały obrażone miny i że każdy z nich ubrany był jednakowo – w zbyt duże t-shirty, sięgające im do kolan, w trzech różnych kolorach – pomarańczowy, czerwony i fioletowy. Barwy szkoły.
Nagle zaczęłam rozumieć reakcję Tiny. Oni wszyscy się przygotowali, a nikt nawet im nie powiedział, że w tym roku czarownice przejęły scenę. Pewnie mi też byłoby przykro.
Ponownie przeskanowałam wzorkiem tłum uczniów, ale wszystko powoli zaczęło się uspakajać. Widziałam, że wampiry znów zaczęły rozmawiać między sobą i z powrotem wysuwać na wierzch kły. Wśród zgromadzonych udało mi się nawet dostrzec Caspra, który rozmawiał z nauczycielami. Mimowolnie pomyślałam, że straszny z niego lizus. Czy on nie miał znajomych w swoim wieku? Trochę do tej szkoły chodził, a przecież wampiry i wilkołaki też mogły być jego kompanami.
– Chodź do fontanny, podobno płynie z niej dzisiaj wino – odezwała się April, jakby miała nadzieję, że jej propozycja trochę zmniejszy napięcie, które wciąż wisiało w powietrzu. – Selene zdecydowania chciałaby, żebyśmy były dziś pijane.
Dałam jej się pociągnąć w kierunku fontanny na dziedzińcu, ale wciąż nie mogłam tak po prostu zapomnieć tej nagłej martwej ciszy.
– Czy wszyscy tutaj nas nie lubią? – zapytałam, chociaż nie liczyłam na jakąś konkretną odpowiedź. April była wampirem od roku, więc mogła wiedzieć jeszcze mniej niż ja. – Tina też?
Wampirzyca wzięła głęboki oddech.
– Wiesz, po prostu to było ich terytorium, oznaczyli je sobie czy coś – próbowała żartować, ale z kiepskim rezultatem. Jej uśmiech był sztuczny. – Muszą się nauczyć dzielić.
– Ale pierwszego dnia zaatakowała mnie wampirzyca. Powiedziała, że jest pechowcem, bo jest pierwszym rocznikiem zmieszanym z czarownicami – przypomniałam sobie nagle.
April spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami.
– May, za bardzo bierzesz to sobie do serca. Ja cię lubię. I Tina też. Tylko jest wkurzona, bo nie wypuściła wilka w taki sposób, w jaki chciała – tłumaczyła, starając się jednak jak najprędzej uciąć temat. – Wino, to sobie powtarzaj. Dziś nie ma czasu na jakieś bzdury i awantury.
– Awantury? – podłapałam. Czyli coś było na rzeczy.
Wampirzyca rzuciła mi krótkie i gniewne spojrzenie, dlatego postanowiłam na razie sobie odpuścić. Zresztą zaraz potem znalazłyśmy się przy fontannie. Na jej krawędzi stały wielkie kielichy, a spryskiwacze rzeczywiście wypuszczały czerwoną ciecz. April wzięła dwa pucharki, a potem zanurzyła je w fontannie. Podała mi jeden, który wypełniła aż po brzegi.
– Chodziłaś do ludzkiej szkoły przed przemianą? – postanowiłam spytać, żeby jakoś zagaić nowy temat, a potem upiłam łyk wina. Matko, przepyszne.
– Um, nie, już nie – powiedziała. – Miałam już osiemnaście, kiedy zostałam przemieniona. Świeżo skończyłam szkołę, a potem ugryzł mnie ten świr i rok siedziałam w jego dziupli. Średnio pamiętam okres przed przemianą. Im dalej w las, tym bardziej się to rozmywa. Chyba... chyba będzie taki moment, kiedy w ogóle nie będę tego pamiętała...
YOU ARE READING
Fortis
FantasyOpowiadanie, które uzyskało pozytywną recenzję wydawnictwa! „Tamten dzień odcisnął na mnie piętno. W końcu miałam tylko osiem lat, a już w pamięci wyryto mi obraz własnej matki leżącej na podłodze z rozdartym gardłem. Taką cenę zapłaciła za nieakcep...
Rozdział 6
Start from the beginning