- Znaleźliśmy go z trójką innych z trzeciej fali. Byli odwodnieni oraz wycieńczeni. Zamknęliśmy ich w celi, lecz ten był w najgorszym stanie. Chyba został postrzelony.- wytłumaczył jeden z nich niskim, powodującym ciarki głosem. Czarnowłosy mężczyzna nachylił się nad rannym. Miał bluzę splamioną krwią oraz nieumiejętnie założony opatrunek na prawej ręce. 

Przyjrzał mu się dokładnie, a następnie uniósł delikatnie górną część jego odzieży, by przyjrzeć się obrażeniom. Nie było dobrze. Chusty, którymi powstrzymywano krwotok nie należały do najczystszych, w dodatku łatwo było wywnioskować, że nie starano się nawet usunąć naboju z jego ciała. Zniesmaczony dość nieprzyjemnym widokiem, zakrył sylwetkę cienką, granatową kołdrą. 

- Co mamy z nim zrobić? Zabić czy...- zaczął drugi, niepewnie spoglądając w oczy bruneta, który nad czymś się zastanawiał. Spojrzał jeszcze na buzię chłopca, który nieprzytomny, wyglądał zupełnie jak we śnie. Miał zarumienione policzki, pozlepiane kosmyki włosów porozrzucane na poduszce oraz lekko rozchylone wargi. Nie przypominał tych dzieciaków, agresywnych awanturników, usmolonych, w błocie, z podłymi uśmieszkami na swoich wychudzonych, parszywych gębach. I to właśnie go zaintrygowało. 

- Wezwijcie lekarza, niech jak najszybciej przeprowadzi operację. Chcę też zobaczyć tych pozostałych. Przyprowadźcie ich do mnie za około dwie godziny. Gdyby coś się działo, chcę być na bieżąco informowany.- rzucił oschle, po czym od razu wyszedł, po drodze zakładając na dłonie długie rękawiczki. 

----------------------------------------------------------

   Wooyounga obudziło pozbawione jakiejkolwiek subtelności szturchnięcie. Niezadowolony podniósł się do siadu, a wtedy zrozumiał dlaczego Mingi wyrwał go ze snu. Znajdowali się w jakimś niewielkim pomieszczeniu. Ściany nie były poobdzierane z farby, a na podłodze nie walały się kawałki gruzu. To był normalny (chociaż wcale niekoniecznie) pokój, w którym znajdowały się cztery prycze oraz drewniany, hebanowy stolik. Jedyne co budziło niepokój, to żelazne pręty w miejscu gdzie powinny być standardowe drzwi. Tuż przy nich stał nieznajomy, ubrany w ciemny płaszcz, a jego czoło przykrywało rondo kapelusza. W rękach miał broń, znacznie lepszą niż taką, jaką im zarekwirowano. Miała trzy lufy, była większa oraz mieściła aż trzy magazynki. Jung wychylił się nawet, by bliżej się przyjrzeć.

- Gdzie my do cholery jesteśmy?- wydusił przez zęby Song, tak by nikt poza Woo go nie usłyszał. Pierwszy raz od kiedy pamiętał, był w zwyczajnym budynku. Nie opuszczonej ruderze służącej za dom dla szczurów czy nędzarzy, ale solidnej budowli. Takiej jakie widzieli na fotografiach. Nie śmierdziało tu zepsutym mięsem, rozgrzanym piachem, czy potem. To ludzkie warunki, choć jak się domyślał, zostali uwięzieni. 

- Nie mam pojęcia, to chyba ta utopia o jakiej mówił Hongjoong. Właśnie, gdzie on jest?- rozejrzał się wokół, ale znajdowała tu się tylko ich trójka. 

- Zanieśli go gdzieś.- odparł San, który podniósł się z kąta, w którym dotychczas siedział. 

- Kto?- dopytywał Jung.

- Ci faceci w czarnych szlafrokach. Próbowałem się czegoś dowiedzieć, zaprotestować, to dostałem paralizatorem po palcach.- westchnął, a strażnik zerknął na niego podejrzliwie, na co Choi pokazał mu język.- Nie podoba mi się tu. 

- Zawsze to nie przeklęta pustynia. Ciekawe, czy możemy liczyć na coś do picia...- Mingi rozmarzył się odrobinę. Jego gardło usychało, chociaż miał wrażenie, że mniej niż po tym jak opadł wtedy z sił. Czyżby dali mu wodę?

- Najpierw musimy się dowiedzieć gdzie jest Joong.- stwierdził Woo, podchodząc bliżej obcego, który mocniej zacisnął dłonie na swojej zabawce. Zmierzył go lodowatym wzrokiem, przez co chłopaka przeszły ciarki.- Chciałbyś może udzielić nam przysługi?

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum