Oparłam się o ścianę maszyny i zaczęłam rozmyślać. Walka z dozorcami, ucieczka, test, śmierć Chucka.. Wszystko skomplikowane. A jednocześnie banalne.
Helikopter wzbił się wyżej. Naszym oczom ukazał się Labirynt i strefa. Z góry, wszystko zdawało się inne. Przykleiłam głowę do szyby. Bardzo mała, zniszczona strefa, a wokół niej ciągnące się korytarze, labirynt, nie było śladu po dozorcach, nigdzie nie mogłam ich wypatrzeć.
Spojrzałam na resztę grupy. W maszynie panowało okropne napięcie, pomieszane z ciszą. Wszyscy zdawali się być zdezorientowani, zmęczeni oraz zdziwienii. Sama byłam, w pewnym momencie poczułam straszne zmęczenie. Delikatnie oparłam się o Newta i spojrzałam na Kayle i Thomasa, którzy spali od dobrych kilku minut. Zamknęłam oczy i zmusiłam swój organizm do zaśnięcia.
∆ ∆ ∆
- Wstawaj! - Żołnierz zaczął mną szturchać. Momentalnie się podniosłam. Było ciemno, słuchać było tylko wiatr i piasek uderzający o maszynę. Rozlegały się również, nietypowe krzyki. Całkowicie różniące się od odgłosów dozorcy.
- No szybko! - Podciągnął mnie i wypchnął z helikopteru.
Rozejrzałam się szybko po pustyni, ludzie. Jeśli mogę ich tak nazwać. Byli dziwni, żyły, nietypowy bieg. Zachowywali się jak po dziabnięciu, tylko tak że sto razy gorzej.
Zaczeli atakować żołnierzy. Zobaczyłam jeszcze Thomasa, który pomagał wychodzić z helikoptera Kayli, poczym zaczął czegoś szukać. Kiedy udało mu się znaleźć zdobycz, którą była figurka, momentalnie wstał. Oboje zaczęli szybko biec. Kiedy mnie dogonili, Kayla pociągnęła mnie za ramię. Moje nogi natychmiastowo przyspieszyły.
Weszliśmy do zabarykadowanego budynku, przypominającego schron. Ogromne drzwi się zamknęły, zostawiając walczących żołnierzy na dworze. Podszedł do nas siwy mężczyzna. Przypatrzyłam mu się uważnie. Wyglądał znajomo jednakże, nie wiedziałam skąd.
- Wybaczcie za niegrzeczne powitanie. -
Powiedział z uśmiechem, trochę przesadzonym.
- Jestem Jason. Musieliśmy działać szybko, ponieważ helikopter zaatakowali oparzeńcy. - Kolejny raz zaczął. Spojrzałam kątem oka na resztę grupy, także nie byli przekonani co do niego.
- Spokojnie. Dreszcz już was nie złapie. - Ruszył w głąb budynku, a my poszliśmy za nim.
- Skąd wiecie o tej organizacji ? - Zapytała nieprzyjaźnie Kayla.
- Długo staramy się ją pokonać. Między innymi, poprzez uwalnianie was z labiryntu.
- Sami wyszliśmy. - Warknęła.
- Nie wiedzieliśmy że tak potoczą się sprawy. Mogliście dać nam więcej czasu.
- Na co? Aby załatwiły nas potwory? - Nie szczędziła jadu.
- Spokojnie. - Minho dał jej z łokcia. - Bo zmarszczek dostaniesz. - Uśmiechnął, a ona na jego słowa przewróciła oczami.
- A więc, niedługo dołączycie do reszty. Lecz najpierw się umyjcie - Kontynuował, odwrócił się do nas, cały czas z uśmiechem
- Chwila, Jak to,, Reszty"? - Zrobiłam cudzysłów palcami i podniosłam brew.
- Zobaczycie - Pokazał nam gdzie mamy pójść. - Dziewczyny na lewo, chłopcy prawo. - Wymieniłam spojrzenia z Thomasem i Newtem, zauważyłam że brunet wychodzi na początek.
- Jaką mamy gwarancję że im się nic nie stanie? - Spojrzał na niego spod byka.
- Thomas, jesteśmy przyjaciółmi. Zaufaj nam.
- Nie przedstawiałem się. - Warknął, a Janson spoważniał.
- Powtarzam, wejdźcie, później porozmawiajmy. - Odszedł, kończąc rozmowę. Machnął ręką do strażników a oni niemalże zaczęli nas wpychać do środka.
Po chwilowej kłótni Thomasa z żołnierzami, która do niczego nie doprowadziła. Rozdzieliliśmy się, z pomieszczenia chłopaków było można usłyszeć wrzaski i śmiechy, u nas natomiast, panowała cisza. Teresa i Kayla niezbyt się dogadywały, więc nie chciały wdawać się w rozmowę. Natomiast ja, wolałam nie wywoływać kłótni, albo odrzucać jednej ze względu na wejście w rozmowę.
Przebrałam się w świeże ubrania i razem z dziewczynami, miałam podchodzić do drzwi. Złapałam za klamkę, nie zdążyłam pociągnąć, ponieważ same się otwarły. Przede mną stanął kolejny mężczyzna.
- Inez? - Zapytał poważnie.
- Tak. - Odpowiedziałam i zdezorientowana rozejrzałam się po dziewczynach. Teresa tylko wzruszyła ramionami na znak, że także nie wie o co chodzi, natomiast Kayla nie odrywała wzroku od mężczyzny.
- Pójdziesz że mną.
- Dokąd? - Wyrwało się blondynce
- Przełożony chce z tobą porozmawiać. - Nawet nie odwrócił wzroku w jej stronę.
- Czyli ten siwy staruszek? - Brazowooka nie dawała za wygraną.
- Przesłuchanie? - Odgryzł się po chwili mężczyzna.
- Możliwe. - Odpowiedziała od razu.
- Kayla przestań. - Odwróciłam się w jej stronę. - Nie warto marnować na nich czas. Zaraz do was wrócę.
- Skąd wiesz że ci nic nie zrobią? - Złapała mnie za rękę .
- Powiedzieli że będziemy bezpieczni. - Odpowiedziałam tak tylko po to aby ją chociaż trochę uspokoić. Ponieważ, tak naprawdę nie wiedziałam co zamierzają mi zrobić.
Poszłam że strażnikiem do małego pomieszczenia, w którym stało małe biurko. Pokój był cały urządzony w odcieniach bieli, nigdzie nie dało się zauważyć kurzu. Jakby ktoś byłby w nim zamknięty z pewnością można byłoby stwierdzić że oszaleje, ponieważ wszystko tam identyczne.
Usiadłam na krześle dość twardym krześle. Skierowałam wzrok na mężczyznę, który mnie przyprowadził, ten natomiast warknął tylko że mam niczego nie dotykać i czekać aż przyjdzie Jason, poczym wyszedł. Niezbyt chciało mi się go słuchać, już odsunęłam krzesło, aby móc wstać i się rozejrzeć, jednakże, gdy wydało z siebie nieprzyjemny dźwięk, drzwi się otwarły. Do pomieszczenia wszedł siwy facet z okropnym, szerokim uśmiechem. Rozłożył swoje papiery na biurku i zajął miejsce na przeciwko.
- Inez? - Zaczął
- Może pan przejść do rzeczy? - Warknęłam.
- Nie kojarzysz mnie? - Zapytał zdziwiony i coś wykreślił z kartki.
- A powinnam? - Uniosłam brew. Ten facet coś mieszał. - Kim pan jest? - Zbył moje pytanie i kontynuował.
- Pracowałaś dla DRESZCZu. Chcę się dowiedzieć po czyjej jesteś stronie.
- To chyba jasne że po stronie przyjaciół. - Powiedziałam od razu.
- To inaczej. Kogo uważasz za przyjaciół. - Po usłyszeniu tego pytania zachciało mi się śmiać.
- Głupszego pytania nie mógł pan zadać? - Nie wytrzymałam. - To oczywiste że jestem po stronie streferów.
Na moją odpowiedź spoważniał, przytaknął kiwnięciem głowy i zapukał w drzwi. Po dosłownie kilku sekundach przyszedł strażnik, który miał mnie odprowadzić do przyjaciół. Wstałam i udałam się za nim. Szliśmy przez dość ciemne korytarze. Kiedy spytałam dokąd mnie prowadzi, udawał że mnie ignoruje. Co było bardzo denerwujące. Dopiero po około dziesięciu minutach zatrzymał się przy dużych, metalowych drzwiach, które otworzył.
Po pomieszczeniu uniosły się różne zapachy potraw. Od razu wiedziałam dokąd mnie zaprowadzono. Weszłam w głąb stołówki. Moim oczą ukazało się dużo. A wręcz mnóstwo osób.
- Hej - Podeszła do mnie Kayla.
- Czemu tu jest tyle osób? - Zapytałam trochę oszołomiona.
- Było więcej Labiryntów - Powiedziała ciągnąc mnie do stolika przy którym siedzieli chłopacy.
YOU ARE READING
𝐍𝐞𝐰 𝐏𝐞𝐫𝐬𝐨𝐧𝐬 - 𝐌𝐚𝐳𝐞 𝐑𝐮𝐧𝐧𝐞𝐫
Science FictionA gdyby do strefy A nie trafiła tylko Teresa? Gdyby w strefie pojawiły się jeszcze dwie dziewczyny? Poznajcie przygody dwóch nastolatek, które są gotowe wiele poświęcić, aby wieść normalnie życie. Podczas gdy mieszać będą uczucia, wspomnienia, chor...
∆ 1 0 ∆
Start from the beginning
