Kultura picia wina

558 70 34
                                    

A/N: Czy mają państwo chwilę, by poczytać o FraPolu? :> 


– Jesteś Francją wcieloną – rzucił Feliks z wyrzutem, grzebiąc w kuchennych szufladach. – Jak to nie wziąłeś ze sobą korkociągu?!

Francis, leżąc na łóżku w pozie „namaluj mnie jak jedną z twoich francuskich dziewczyn", lekko wzruszył ramionami. Liczba ubrań na jego ciele odpowiadała filmowemu oryginałowi.

– Powinien tu być, ale chyba się gdzieś zawieruszył – odezwał się cichym, rozbawionym pomrukiem. – Co ciekawe, w Warszawie mogliby to teraz powiedzieć o tobie, mój drogi.

W zamyśle zmysłowy ton jego głosu miał wywołać miłe dreszcze u Feliksa – niestety, obaj obecnie znajdowali się w osobnych pomieszczeniach i mimo otwartych na oścież drzwi Polska musiał mocno wysilać słuch, by cokolwiek usłyszeć.

– Taa... – Polska zrezygnował z przetrząsania szuflad i stanąwszy pośrodku kuchni, zaczął intensywnie przeszukiwać umysł w poszukiwaniu alternatywnych metod otwierania wina. – Ej, bo miałem się ciebie pytać już wieki temu, ty zawsze chodzisz po mieszkaniu bez ciuchów?

– Nie, po prostu akurat w tej chwili próbuję cię uwieść.

– Wiem, że próbujesz mnie uwieść – prychnął Feliks, posyłając gniewne spojrzenie butelce z ciemnego szkła, stojącej niewinnie na kuchennym stole. Zębami korka nie wyciągnie... A może jednak? – Leżysz jak Kate Winslet, to dość wymowne... W ogóle, mów głośniej, dobra?

Francis westchnął lekko.

– Nie boisz się, że twoi politycy podniosą alarm, gdy zauważą, że nie wysiadłeś z samolotu? – zawołał.

– Nie zauważyli, że w ogóle do niego nie wsiadłem – odparł beztrosko Feliks, zerkając na telefon. Brak połączeń przychodzących potwierdzał jego słowa. – Gdzie jest skrzynka z narzędziami? – Zmierzył wzrokiem butelkę. – Trzeba mi wkrętu, kombinerek, śrubokręt też by się...

– Nie ma tu takich rzeczy – Francis był coraz bardziej rozbawiony feliksową determinacją.

– A chociaż nożyczki? – Mina Polski jasno świadczyła o tym, co sądzi o braku tak podstawowych narzędzi na wyposażeniu mieszkania.

Gilotyna w piwnicy się nie liczy.

– Widziałem w biurku.

Z nową energią Polska złapał butelkę za szyjkę i szybkim krokiem wszedł do pokoju. Położył wino na blacie biurka i zerknął do szuflady, ignorując rozciągającego się wymownie Francisa. Znalazłszy nożyczki, triumfalnie wbił jedno z ostrzy w korek.

Francis przez chwilę obserwował walkę z winem z jego prywatnych zapasów, a potem sięgnął po leżące na podłodze eleganckie czarne spodnie, w których Polska przybył na niedawno zakończoną imprezę dyplomatyczną.

Wyciągnął z kieszeni skórzany portfel i za cichym przyzwoleniem Polski przejrzał jego zawartość z czystej ciekawości. Znalazł parę pogniecionych banknotów, garść drobnych, wciśniętego w jakąś ciemną kieszonkę świętego na wypłowiałym i wymiętoszonym do granic możliwości obrazku sprzed wielu lat, a także kilka zasuszonych karpich łusek – gdy zdał sobie sprawę, na co patrzy, Francis skrzywił się mocno.

Stary bilet tramwajowy, rachunek, na którego odwrocie wypisano jakieś obelgi pod adresem Ludwiga Beilschmidta, wizytówki, metalowa karta przeżycia wysuwająca się z etui i zapakowana prezerwatywa...

Interesująca kolekcja, stwierdził w myślach.

– Co mi tam grzebiesz? – zapytał Feliks, niemalże tańcząc wokół biurka w gaciach i białej koszuli, całkiem boso. Co chwila syczał pod nosem soczyste przekleństwa, bo ten cholerny korek wcale nie dawał się wyciągnąć.

[aph] Kultura picia winaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz