Trojaczki wyszły z łodzi i podążyli za wysokim, brodatym mężczyzną zwanym Hagridem. Kiedy doszli do wielkich schodów pół-olbrzym oddalił się machając pogodnie do pierwszoroczniaków oraz sporo wyższej i starszej trójki naszych bohaterów. Po chwili przyszła kobieta w średnim wieku odziana w szmaragdową szatę, czarną tiarę (nie chodzi o koronę), w dłoniach trzymała zwinięty w rulon, długi pergamin, który prawdopodobnie był zapełniony imionami i nazwiskami czekających na przydział dzieci. Kobieta przedstawiła się jako Profesor Mcgonagall. Uprzedziła wszystkich aby się na szybko przywrócili do porządku, aby nie zrobić złego wrażenia już na samym wejściu, po tym weszła do sali, a po kilku minutach drzwi z hukiem się otworzyły. Oczy wszystkich uczniów i nauczycieli skierowały się w stronę pierwszorocznych oraz idących z tyłu Amethyst, Sanvert'a i Carrie. Szczególną uwagę uczniów zwróciła najstarsza idąca korytarzem trójka. Sanvert szedł jak zwykle pewny siebie, Carrie prawie równie pewnie szła i wzrokiem szukała huncwotów, za to Amethyst cała bada szła jak na ścięcie z każdym krokiem tracąc swoją pewność siebie.

[R] - To ten nowy, jak mu było? Coś na D lub C... - powiedział zamyślony patrząc na Sanvert'a stojącego w tłumie dzieciaków zaledwie rok młodszych od samego Regulusa.

[Se] - Sanvert - mruknął czarnowłosy i przewrócił oczami widząc jakie zainteresowanie wzbudziło tajemnicze rodzeństwo. O ile opinia całej szkoły była dla niego obojętna to zaintrygowana i podekscytowana mina Lili na widok nowoprzybyłych była dla niego nie do zniesienia.

[R] - Mhm, a tobie co? - spojrzał na Severus'a unosząc jedną brew.

[Se] - Nic, po prostu z tymi nowymi będą kłopoty - powiedział i zaczął bawić się widelcem.

Tymczasem przy stole gryfonów toczyły się dyskusje na temat nowo przybyłych lecz widocznie starszych uczniów.

[J] - Dalej boli mnie ręka, mocno mnie ugryzła... - powiedizał spoglądając na swoją rękę i chowając ją po chwili do kieszeni.

[R] - Przecież Carrie ostrzegała, to już twoja wina, że nie słuchałeś - powiedział spoglądając na chłopaka zza książki.

[Sy] - Oj przynajmniej było ciekawie

[J] - Taaa... ale i tak zajrzę do skrzydła szpitalnego - powiedział i wlepił spojrzenie Lili, która po usłyszeniu imienia "Carri" odwróciła się w stronę huncwotów.

[L] - Znacie siostrę Sanvert'a? - zapytała zaskoczona i spojrzała na rękę James'a, którą akurat wyjął z kieszeni.
- A ciebie co tak ugryzło?

[Sy] - A znamy znamy, całą trójkę...

[J] - To ugryzienie to nic, siłowałem się z cerberem, który zabrał mi torbę - powiedział z dumą w głosie i zawadiackim uśmiechem.

[R] - Taaa... dziewczyna go pogryzła - powiedział chowając się za książką aby nie było widać jego uśmiechu.

[L] - słysząc to ona i kilka gryfonów niedaleko zaczęło się głośno śmiać przez co zostali upomnieni przez nauczycieli.

[J] - Już nie żyjesz! - krzyknął i zabrał książkę Remusowi. Chciał w chłopaka rzucić książką ale ten się schylił przez co ta trafiła w jednego z pierwszorocznych.
- Ups...

Wystraszony dzieciak krzyknął i upadł. Rodzeństwo spojrzało na całą scenkę, Carrie i Sanvert się roześmiali, a Amethyst lekko się uśmiechnęła dalej blada i bardzo zestresowana.

[C] - Przynajmniej nie oberwaliśmy my - powiedziała i pomachała do huncwotów, na co ci jej odmachali z uśmiechnięci.

[S] - Mhm, Ametyst wszystko okej? - spytał i położył rękę na ramieniu dziewczyny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 03, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Trojaczki BurtonWhere stories live. Discover now