I. Nowy, lepszy świat.

Zacznij od początku
                                    

Elementem mojego dawnego stylu były również sięgające niemal do pasa włosy, którymi aktualnie nie mogłam się już poszczycić. Rude pasma swobodnie opadały mi na ramiona i kręciły się nieco mocniej, niż zawsze, jako iż wreszcie były naprawdę lekkie. Ciężko było mi się przyzwyczaić do nowej fryzury, jednak starałam się trzymać myśli, że włosy przetrzymywały wspomnienia. Ja moich chciałam pozbyć się za wszelką cenę.

Co prawda miałam teraz swego rodzaju uraz do ubrań, które nie ukrywały całej mojej sylwetki swoją objętością, jednak po krótkiej sesji płaczu w przymierzalni przełamałam się i zdecydowałam, że na tyle, na ile mi własny umysł pozwoli, będę wracać do moich poprzednich preferencji.

Największą walką, jaką aktualnie toczyłam, było wmawianie samej sobie, że nie jestem już otaczana przez uczniów z mojego liceum, a kompletnie obcy ludzie na ulicach nie mieli do mnie tak pejoratywnego stosunku. Co prawda zazwyczaj nie udawało mi się tej walki zwyciężać i bardzo się wycofywałam, jednak uważałam zmianę miejsca zamieszkania za dobrą okazję do podjęcia kolejnych, nieco śmielszych prób.

Ponadto chciałam o męczących mnie kwestiach porozmawiać z Harper, która ze wszystkich moich towarzyszy była mi najbliższa. Znałyśmy się już kilka tygodni, przez co udało mi się względem niej wyhodować pewien zalążek zaufania.

Nim jednak do tego dojdzie, będę musiała ją jeszcze nieco mocniej sprawdzić. Zaufanie nowopoznanym osobom przychodziło mi z ogromnym trudem, jednak jej życzliwe podejście i nieliczne, choć urzekające komplementy, zdawały się naprawdę szczere. Była we wszystkim stuprocentowo naturalna i swobodna. Niemniej naturalnie brzmiała mówiąc, że w wartym pięć funtów stroju wyglądałam jak wyjęta z zakładki cottagecore na Pintereście, choć sama niekoniecznie się do tego poczuwałam.

Aktualnie miałam na sobie długą, białą spódnicę w drobne kwiatki i zapinany z przodu, kremowy kardigan, którego przetarcia i znoszenie na pierwszy rzut oka wyglądały na celowy zabieg. Co prawda dobór kolorystyczny nie był najlepszy, jednak w całej stylizacji czułam się naprawdę dobrze. Nie chciałam się porywać na krótkie sukienki, ponieważ miałam pełną świadomość, że mogłabym czuć się w nich po prostu źle. Do kompletu zatem dokupiłam jeszcze lniane spodnie i dwie koszule, którymi mogłabym zastępować bluzę w razie niższych temperatur. Pokusiłam się ponadto o dwie męskie koszulki, jako iż obie kosztowały dziś zaledwie funta.

Po wyjściu z lumpeksu ruszyliśmy do najbliższego parku, po drodze zahaczając o kiosk, w którym wreszcie nabyliśmy nowe karty SIM. Całe szczęście wciąż dało się zakupić staromodne wersje, które nie wymagały podawania żadnych danych, jak i kontaktu z konsultantem.

W duchu modliłam się, by numer mojego przyjaciela, który zapamiętałam, był wciąż aktualny.

Byłam niemal pewna, że dotarły już do niego wieści o ucieczce kilku pacjentów z mieszącego się na przedmieściach Edynburga szpitala. Znał mnie, jak nikt inny i na pewno bez problemu domyślił się, że byłam w całą akcję uwikłana.

– Dobra, skupcie się wreszcie wszyscy – zaczęła Harper, odrzucając na bok swoją komórkę – Musimy znaleźć jakiś pokój, bo czas tyka, a my jak na razie jesteśmy bezdomni.

W odpowiedzi zaśmiałam się nerwowo, jednak od razu zabrałam się za instalowanie karty i wyłapywanie lokalnego zasięgu. Gdy wreszcie połączyłam się z Internetem, migiem zajęłam się wyszukiwaniem pokoi na wynajem. Nie porywałam się na mieszkania, ponieważ na to nie było nas jeszcze stać. Nie mogliśmy sobie również pozwolić na lokum o wysokim standardzie. Nie dość, że takie było ciężej wynająć będąc szemranym przybyszem, to jeszcze trudniej byłoby przemycić do jego środka czwórkę lokatorów zamiast jednego. Liczyłam się z tym, że skończymy w spelunie, najpewniej z bandą alkoholików za ścianą.

Dawka ŚmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz