Kiedy Y/N siedziala na kanapie w swoim salonie nagle uslyxzala cieżkie kroki w strone jej osoby. Zimny powiew polecil w jej strone kiedy reka mezczyzny popchenla drzwi. ciarki pojawily sie na jej plecah i odwrocila glowe w strone wejscia. widzsc tam swojego maczo na jej twarzy pojawil sie rumieniec. - Garfild?... - Spojrzala mu prosto w twarz. ie wyrazala zadnch emocji. jak zawsze. garfild taki byl/ zimny i rajemniczy. napil sie swojej wodki siorbajac bardzo glosno. po tym jeęknal delikatnie wyopuszczajac powietrze zadowolony smakiem. Y/n byla ty,m batdzo podniecoa. garfild spojrzal jej w oczy i powiedzial szeptajacym tonem. - aroizona.. mucho mango.- slyszac te slowa cicho mruknela. ciarki na jej plecach nie dawaly jej spokoju. ciagle na nich byly. dawalo jej to poczucie slabosci. umieciony mezczyzna opuscil pokoj i zostawil ja tam. z tym uzuciem samotnosci i bezsilnosci/ szybko jednak wrocil w sukience. csla byla zfobiona z koronki, a zakolanowki idelanie podkreslaly jego nieogolone lydki. y/n oniemiala widzac go w ym stanie. podszedl do niej i ujal jej mala twaerz w dlonie. pogladkal ja po podbrudku i przyblizyl twarz do jej twarzy. - kocham cie y/n. - wbil sie w jej usta i wstal. znowu ja zostawil.
maczo pov
bylo bardzo zimno ma dworze
zimno mu bylo w lydkki
fioletowe wlosy zawialy na wietrze
- o mamy jak zimno - rzekł maczo garfild.
- tak - odezal sie glos za nim. okazalo sie ze byl to maly kot pipka. - maczo, mam wielki problem. czarownica kwiatkowski przejal moj zamek
maczo naprawde sie przejal. - harry pot kwiatkowstki?
- tak! pmoz mi maczo arfildzie blagam
i poszli zabic go razem
kot pipka byl zakochany w maczo garfildzie ale wedzial ze on kocha y/n
zabiili go
koniec rozdzialou