0.2

10.2K 867 53
                                    

» Carter «

Ashton wydawał się całkiem miły. Zaproponował mi nawet, żebym razem z nim poszła do kafejki, spotkać się z jego znajomym, a przy okazji trochę mnie oprowadzi. Czułam się dziwnie, bo przecież nie znałam ani jego, ani jego kolegi, więc odmówiłam. Jak narazie wolałam zostać w pokoju i trochę się z nim oswoić.

Do rozpoczęcia roku został jeszcze ponad tydzień, a ja nawet nie miałam pomysłu, co ze sobą zrobić. Akademik był jeszcze dość pusty, więc spokojnie mogłam się zapoznać z tym, co gdzie się znajduje, lecz w ostatniej chwili uprzytomniłam sobie, że mogłabym wyjść na idiotkę, zwiedzając męski internat. Skończyło się więc na odpisywaniu mamie na te milion smsów, czy wszystko w porządku.

Rozpakowałam wszystkie książki i ubrania, po czym opadłam na łóżko, rozkoszując się miękkością pościeli i wolnością. Ashtona nie było już od ponad dwóch godzin, a mi ani trochę to nie przeszkadzało. Wsłuchałam się w śmiechy dochodzące zza okna, po czym podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoju, chcąc dokładniej się przyjrzeć temu wszystkiemu, czemu nie przyjrzałam się na początku.

Pomieszczenie nie było duże. Można powiedzieć, że wszystko było symetryczne. To samo stało po prawej stronie, co zobaczyło się wcześniej po lewej. Jedynym przedmiotem wspólnym był granatowy dywan, leżący na środku i okno, na wprost drzwi. Samych mebli też nie było dużo - łóżko, biurko, regał i komoda. Dla każdego oddzielne. Strona chłopaka była trochę pełniejsza od mojej, bo należała do niego już od roku i zdążył ją um... udekorować?

Spojrzałam na telefon, leżący obok mnie i sprawdziłam godzinę. Był już wieczór. Zapewne gdybym miała tu jakiś znajomych, jak Ashton, pewnie poszłabym na imprezę czy coś. Ale nie miałam. Z tego, co wiedziałam, chłopak był na drugim roku i znał tu już chyba wszystkich.

Sięgnęłam po kosmetyczkę, ręcznik i piżamę, po czym wyszłam z pokoju. W korytarzu skręciłam w lewo i wbiłam wzrok w swoje stopy, idąc do łazienki. Na moje szczęście kabiny przysznicowe były zamykane, więc mogłam odetchnąć z ulgą, mając pewność, że nikt nie odsłoni nagle zasłonki, jakie wieszano zwykle w tego typu miejscach.

- Uh, wybacz - jęknęłam, zderzając się z kimś wychodzącym z pokoju po drodze do mojej sypialni.

- Nic się nie stało - zaśmiał się chłopak, gdy podniosłam na niego wzrok. Jego włosy pofarbowane na czerwień, koszulka i bokserki. - Nie pomyliłaś budynków? - spytał, chichocząc. Zapewne miał na myśli moją płeć.

- Wydaje mi się, że nie - odparłam krótko, nie chcąc się bardziej pogrążać i ze spuszczonym wzrokiem minęłam go i wznowiłam drogę do pokoju.

- Co tam, Phanny - rzucił z uśmiechem Ashton, pojawiając się nagle przede mną z jakimś chłopakiem. - To jest Calum - przedstawił go, a brunet obdarzył mnie miłym uśmiechem i wyciągnął do mnie rękę.

- Znamy się już - prychnęłam, krzyżując ramiona. Byłam dość zniesmaczona osobą chłopaka przez to, co stało się rano.

Jego oczy rozszerzyły się, a wyraz twarzy nie był już taki miły.

- Oh... racja - mruknął, cofając dłoń i chowając ją do kieszeni czarnych spodni. - Wylałaś na mnie swoją colę, tak?

- Zabawne - warknęłam, wywracając oczami. - Wydawało mi się, że to ty na mnie wpadłeś...

- Bo nie uważałaś jak chodzisz! - przerwał mi, niemal krzycząc.

- Pff! - Wypuściłam powitrze z ust, zadzierając głowę do góry. Minęłam go, lekko go odpychając i poszłam do pokoju, zostawiając na korytarzu Ashtona z otwartymi ze zdziwienia ustami.

gaze » lh ✔Where stories live. Discover now