35. Dzień po imprezie.

Start from the beginning
                                    

Gdy już dotarli na swoje miejsca, mijając roześmianych ludzi, usiedli przy stole i zachowywali się, jakby nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje i gdzie są. Malfoy zdjął swoje okulary, jednak szybko je założył, bo oślepiły go promienie słońca wpadające przez okna. Blaise do swojego pucharku nalał wodę, następnie włożył tam okład, który miał wcześniej na głowie, zmoczył go, po czym założył z powrotem. Ron szybko porwał cały dzbanek soku dyniowego, gdyż musiał opanować czkawkę. W tym czasie Astoria i Pansy wyszły chwiejnym krokiem z WS, aby naprawić obcas i ogarnąć źle założoną spódnicę. Nott zorientował się, że idzie z rozpiętą koszulą, więc zaczął szybko zapinać guziki i chyba zrobił to zbyt prędko, gdyż kilka mu odpadło. Ginewra wyjęła ze swojej torebki cały zestaw do makijażu oraz szczotkę do włosów i zaczęła się poprawiać. Harry siłował się z Hermioną, ponieważ obydwoje potrzebowali wody mineralnej. Wybraniec – chciało mu się pić, Hermiona, żeby opanować swoje mdłości.

Dumbledore widząc zachowanie Blaise’a, Pottera,  Granger oraz Weasley’a szybko zawołał skrzaty domowe i jednym nakazał, aby przyniosły Zabiniemu miskę z wodą i nowe okłady, innym, aby dostarczyły więcej soku dyniowego dla Rona, a reszcie kazał przynieść jak najwięcej wody mineralnej, ponieważ bał się, że Harry za chwilę rzuci się na Hermionę. A w między czasie Draco nadal próbował zdjąć swoje okulary, jednak nie szło mu to zbyt dobrze, bo nie przestawał robić dziwnych min, kiedy otwierał oczy. Rozbawiony i zdziwiony Lucjusz, widząc zachowanie swojego syna najpierw zakrztusił się tostem, po czym spadł z krzesła i dusił się ze śmiechu na podłodze. Tymczasem Blaise, który dostał okłady oraz wodę, porwał jednego ze skrzatów domowych w swoje ramiona i mocno go przytulił.

Nadal w dziwnym stanie udali się na lekcje, nauczyciele nie byli z tego powodu za bardzo szczęśliwi. Zwłaszcza gdy Hermiona w połowie lekcji Eliksirów wybiegła do toalety i do końca zajęć nie wróciła. Za to Zabini na OPCM zasnął rozparty na krześle, przez co okład z jego czoła spadł na spodnie w miejscu krocza i pozostawił po sobie mokrą plamę. Minerwa poskarżyła się Lucjuszowi, że jego syn zamiast udzielać się w lekcji, zasnął w ciemnych okularach na ławce, udając, że słucha. Ginny postawiła swoje lusterko na stoliczku między kwiatami i próbowała dokończyć upiększanie się, ponieważ nie była w stanie tego zrobić kiedy indziej. Pannie Greengrass nie udawały się za bardzo czary, co było widoczne w tym, że nie zdołała naprawić obcasa i chodziła po szkole bez butów, a próbując pomagać Pansy w obracaniu spódnicy w dobrą stronę, zaplątała ją w ubranie tak, że Parkinson trafiła do Skrzydła Szpitalnego, ponieważ nikt poza panią Pomfrey nie był jej w stanie pomóc. Potter na każdej lekcji pojawiał się z butelkami wody, które regularnie dostarczały mu skrzaty, nawet przerywając zajęcia. Teodor chodził z nie do końca zapiętą koszulą, ponieważ po straceniu paru guzików nie potrafił ich przyszyć, nawet za pomocą różdżki. Za to Ronowi nie pomagał sok dyniowy, więc w końcu się poddał i czkał na każdej lekcji.

Kiedy Draco i Hermiona czuli się już dobrze poszli do gabinetu profesor McGonagall.

- Możemy? – zapytała Hermiona, pukając do drzwi.

- Proszę.

- Pani profesor ja i Draco chcielibyśmy panią prosić o zwolnienie nas z jutrzejszych zajęć i możliwość przeniesienia się do mojego domu.

- Czy coś się stało?

- Nie, proszę pani. – odparł Malfoy.

- Więc o co chodzi?

- Musimy powiadomić moich rodziców o pewnej sprawie. – odpowiedziała Granger.

- O jakiej sprawie, jeśli można wiedzieć?

- Chcemy im powiedzieć, że Draco jest ich przyszłym zięciem. – powiedziała szybko dziewczyna.

Profesor McGonagall zrobiła wielkie oczy, spojrzała najpierw na chłopaka, a potem na Gryfonkę i wyjąkała.

- Eee… t-to zna-aczy… yyy… pan Malfoy oświadczył się pani, panno Granger?

- Właśnie tak, pani profesor. – odparła wesoło Hermiona.

- Naprawdę?

- Tak.

- Ale naprawdę, naprawdę??

- Serio, serio.

Nastała chwila ciszy.

- Niemożliwe. – stwierdziła w końcu nauczycielka.

- Możliwe, pani profesor. – powiedziała i pokazała jej dłoń z pierścionkiem na palcu.

- Na Merlina. – westchnęła Minerwa. – On naprawdę się oświadczył!

- Więc możemy jutro odwiedzić moich przyszłych teściów? – zapytał Draco.

- Tak, tak. Oczywiście, przecież musicie ich o tym poinformować.

- Dziękujemy. Tylko, pani profesor, chciałabym prosić o dyskrecję w tej sprawie.

- Oczywiście. A teraz idźcie już, bo się spóźnicie na obiad.

- Do zobaczenia. – odparli i opuścili gabinet nauczycielki transmutacji.

Gdy Blaise wszedł do WS na obiad, od razu podszedł do niego Snape.

- Panie Zabini, czy jako opiekun domu powinienem załatwić panu fundusze na zakup pieluch? – zapytał.

- Dlaczego, panie profesorze?

- Ponieważ, jak widzę nie trzyma pan moczu.

Blaise spojrzał na swoje mokre spodnie.

- Nie, proszę pana! Spadł mi okład z czoła. Przysięgam, naprawdę się nie zsikałem.

I wtedy Severus zaczął odchodzić, przyglądając mu się z niedowierzaniem i zdziwieniem. Na odchodne dodał.

- I tak załatwię te fundusze. Rozumiem, że nie chce się pan przyznawać przy wszystkich uczniach. – uśmiechnął się złowieszczo i poszedł do stołu nauczycielskiego.

Zabini zajął  swoje miejsce przy stole Ślizgonów i od razu poskarżył się Smokowi.

- Stary, Snape chce mi załatwić pampersy!!

- I dobrze, przydadzą ci się.

Blaise podniósł pytająco swoją brew, Draco odparł.

- Diable, czy ty nie widzisz jak wyglądasz?! Spójrz na siebie! Twoje gacie są całe mokre!

- Spadł mi okład z czoła jak przysnąłem na lekcji. – tłumaczył się chłopak.

- Jasne, jasne. Wmawiaj sobie. – zaśmiał się Malfoy. – Ja też miałem z tym problem, jak miałem dwa lata, teraz już wiem, że w takiej sytuacji należy iść do toalety.

Diabeł obrażony zaczął nakładać sobie na talerz ziemniaki.

Miłość, jakiej nikt nie znał.Where stories live. Discover now