(nie)dosyt

49 11 0
                                    

z dedykacją dla tego, który uratował mnie, gdy tonęłam.
 


to nie my krzykniemy miłość

Deszcz powoli zamazywał przed nimi krajobraz. Kropelki wody z każdą sekundą coraz mocniej uderzały o szyby samochodu, coraz to szybciej zjeżdżając po nich. Wiatr powoli kołysał drzewami, które otaczały ich po obu stronach. Wśród leśnych drzew i krzewów nie było widać żadnej żywej duszy. Tylko oni, siedzący w samochodzie na środku niezbyt dziś ruchliwej drogi. 

Po jej bladych policzkach, tak jak ten wieczorny deszcz, spływały łzy. Jedna po drugiej moczyły delikatną twarz przyozdobioną jasnobrązowymi piegami. Wzrok jej jasnobłękitnych oczu wbity był w rozciągający się przed nimi ciemny krajobraz, który oddawał klimatem towarzyszący jej teraz nastrój. Blade, delikatnie rozwarte usta dość nieregularnie wydychały i wdychały powietrze, które wydawało się z każdą minutą tak jakby cięższe. 

Wkrótce miało być już tak ciężkie iż nie utrzyma panującego napięcia i smutku.

Towarzysz jasnowłosej wydawałoby się, że jest nadzwyczaj spokojny, jednak jego dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy przed nim, odsłaniając tym samym całą jego gamę emocji.  Czarne włosy, które były w tym momencie w totalnym nieładzie, co było do niego nie podobne, ponieważ jego włosy zawsze musiały być idealnie ułożone, zakrywały zaczerwienione oczy. Jego spierzchnięte usta i zaciśnięte gardło chciały powiedzieć tak wiele słów, jednak nic nie opuszczało ich oprócz miętowego powietrza, spowodowanego niedawno żutą gumą.

— Więc to koniec? — zapytała ostrożnie. Jej dłonie zacisnęły się mocno w pięści, zostawiając w wewnętrznej części ślady po paznokciach. Nie usłyszała od czarnowłosego ani jednego słowa. Nie zobaczyła ani jednego gestu. 

Mimo wszystko, może nawet nie chciała nic usłyszeć i zobaczyć?

Jego głowa poleciała jeszcze niżej, tak jakby chciał ukryć towarzyszący mu ból, który w tej chwili malował się na jego twarzy. Wiedział, że w tym momencie ją niszczy. Wiedział, że z każdym niewypowiedzianym słowem jej drobne ciało rozpada się na kawałki, którymi w tej chwili najchętniej by się pochlastał. Odkąd pamiętał zawsze zgrywał niebojaźliwego i pewnego siebie chłopaka, przez co i taki się stał. A przynajmniej do tego momentu wydawało mu się tak. Teraz każde jego założenia i ideały legły w gruzach, bo nawet nie miał najmniejszej odwagi spojrzeć jej w oczy i przytaknąć, że to koniec.

my to krzyk niemy

Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy słysząc jak cicho pociąga nosem. Wiedział, że dziewczyna ostatkiem sił powstrzymuje wybuch łez. Mimo okoliczności ona nadal starała się grać twardą, z czego był bardzo dumny. Jej osobę można było zdefiniować jako płacz. Nie ważne co się stało, ona zawsze płakała. Dostała słabszą ocenę, płacz. Ktoś niechcący rzucił w nią piłką, płacz. Nie zdążyła kupić w automacie swojego ulubionego soku, płacz. I można byłoby wymieniać tak w nieskończoność. Ale teraz, kiedy łzy wręcz były potrzebne, ona za wszelką cenę próbowała nie zaszlochać lub głośniej zapłakać. 

Ona po prostu pociągała nosem najciszej jak potrafiła i czasami wycierała policzki rękawami białej bluzy z niechcianych łez, choć i na to już nie miała siły. Po pewnym czasie pozwoliła im płynąć swoim torem.

— Zrobiłam coś nie tak? — kolejne pytanie padło z jej ust. Czarnowłosy gwałtownie podniósł głowę, po czym spojrzał na blondynkę siedzącą obok niego. Dziewczyna zawzięcie wpatrywała się przed siebie. Nie chciała na niego patrzeć. Nie mogła na niego patrzeć, ponieważ gdyby to zrobiła, wybuchła by w ułamku sekundy. A przecież tak dobrze się powstrzymuje. — Jeśli tak, to przepraszam. Jednak jeżeli to ty, nie musisz przepraszać. Nic złego nie zrobiłeś. — oznajmiła spokojnym tonem, tak jakby opowiadała o deszczu, który nieprzerwanie padał. Ciemnowłosy westchnął, kręcą w tym samym czasie głową, jakby chciał pokazać swoją bezsilność względem zaistniałej sytuacji.

— Jesteś za dobra na ten świat. — wyszeptał zachrypniętym głosem, cały czas wpatrując się w jej profil. 

Była aniołem, na którego nie zasługiwał. 

Nastolatka w końcu odważyła się i spojrzała na swojego już byłego chłopaka. W jej oczach była pustka. Tak miażdżąca i przygniatająca pustka, że ciemnowłosy nie potrafił utrzymać ciężaru jej spojrzenia. Szybko odwrócił wzrok i teraz to on patrzył się bez celu przed siebie. Przełknął ogromną gule w gardle, jednak poraz kolejny żadne słowa nie chciały wyjść z jego ust. No bo co miał powiedzieć? Że przeprasza? Ale za co?

O mój Boże, dlaczego to musi być takie trudne?

— Nie musisz nic mówić. — mruknęła, odpinając pas bezpieczeństwa. — I tak to nic nie zmieni między nami. 

— Ale chciałbym. — powiedział pewnie, jednak chrypa w jego głosie nadal była słyszalna. — Poczułbym się choć trochę lepiej. — wytłumaczył, patrząc na dziewczynę, która odkąd odważyła się na niego spojrzeć, nie odwróciła się ani na chwilę.

— Jeżeli tylko dlatego chcesz coś powiedzieć, to lepiej nadal milcz. Cisza potrafi być lepsza od słów, które mają tylko jedną osobę w jakiś chory sposób pocieszyć. Nie chcę tego. 

Dziewczyna po wypowiedzeniu tych słów, natychmiast odwróciła się od czarnowłosego i złapała za klamkę. Chłopak widząc to, chciał zatrzymać ją, lecz blondynka pewnym ruchem odsunęła się od niego, dając tym samym sygnał, że nie chce niczego od niego.

Kompletnie niczego.

my toniemy

— Dbaj o siebie. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie. — powiedział, zanim nastolatka trzasnęła głośno drzwiami, odchodząc raz na zawsze z jego życia.

to(nie)myDove le storie prendono vita. Scoprilo ora