Prolog

31 4 15
                                    

Krzyki i łopotanie skrzydłeł można było usłyszeć z dużej odległości od pałacu Piaskoskrzydłych.
Blado-żółty smok przemierzał przestworza nie dbając o to czy ktoś go usłyszy. Pędził w stronę przeciwnej od pałacu. W stronę Skorpioniego Gniazda.
Syknął z bólu gdy przez przypadek otarł skrzydłem o ranę po włóczni.
Musiał przekazać wiadomość jak najszybciej.
W głowie kłębiły mu się setki pytań. Kto odważyłby się to zrobić? Co teraz będzie?
Poczuł ciarki przebiegające mu od nosa, aż do ogona. Czy to oznacza wojnę? Co jeżeli coś stanie się jego rodzinie?
W końcu gdy wyłonił się zza wydmy zobaczył wielkie miasto z oazą po środku.
Skrzydła powoli odmawiały mu już posłuszeństwa. Po czterech godzinach lotu czuł się fatalnie, a liczne rany od pazurów oraz włóczni nie pomagały. Smokowi wydawało się na dodatek, że któryś ze smoków zdołał zranić go kolcem jadowym. Gdy wylądował chwiejnie paręnaście metrów przed bramą do miasta, zawirowało mu w głowie. Nie wiedział jednak czy to z radości czy ze zmęczenia, czy z powodu odniesionych ran.
Złożył skrzydła i pognał przed siebie czując przyjemnie parzący piasek pod łapami.
- Skarabeusz? - Powiedziała cicho lekko zaskoczona smoczyca, która stała przed bramą. Miała jasne, prawie białe łuski i parę kolczyków w obu uszach. - Z kim tym razem zadarłeś idioto? Wiesz, że Piaski już Ci więcej nie pomogą. Straciliśmy wystarczająco dużo smoków by obronić cię przed Kłami Pustyni.
Skarabeusz pochylił łeb próbując odetchnąć,  a gdy już udało mu się uspokoić oddech podniósł na nią wzrok.
- Oaza nie żyje. - Powiedział.
Smoczyca na moment zastygła zdziwiona jednak potem uspokoiła się lekko. Któraś z jej córek w końcu musiała ją zabić.
- Kto ją wyzwał? Zgaduję, że Pożoga. - Powiedziała i ziewnęła.
- Nikt. Żadna z nich. Ani Żagiew, ani Pożoga, ani Iskra. ŻADNA z jej córek nie pokonała jej w pojedynku. ŻADNA nie została królową. - Powiedział Skarabeusz kręcąc żałośnie łbem.
Na jego słowa smoczyca zmrużyła oczy.
- W takim razie... Kto? - Zapytała cicho.
- Wyskrobki. To były Wyskrobki.
Strażniczka bramy wybuchnęła śmiechem. W to nie była już w stanie uwierzyć.
- Ile czasu byłeś na słońcu? Bo moim zdaniem zdecydowanie za długo. - Pokręciła głową z rozbawieniem.
- Mówię prawdę! - Krzyknął słabo smok i zrobił krok w jej stronę zataczając się. - Byłem w pałacu! Widziałem to! Nikt nie wie co robić! Księżniczki walczą ze sobą. Wszyscy ze sobą walczą! Nikt nie wie co robić! Widzisz co mi się stało?! Trzy smoki skoczyły na mnie wrzeszcząc "Królowa Pożoga!" podczas gdy parę metrów dalej grupka strażników osłaniała Żagiew. Miraż posłuchaj mnie! - Krzyczał zdesperowany Skarabeusz. Wszyscy dowiedzą się w swoim czasie co się stało, ale dla niektórych może to już być za późno. Całkowicie zdawał sobie sprawę z burzliwej przeszłości Miraż i jej niezbyt dobrych stosunków z rodem Królewskim - Zabierz Daktyla i ukryjcie się w jakiejś małej wiosce gdzie was nie znajdą. Na pewno któraś z nich przyleci do Skorpioniego Gniazda. Módlmy się żeby nie była to Pożoga. - Blady smok stanął zaledwie metr od niej. - Ucieknij razem ze wszystkimi Piaskami. - Zanim smoczyca zdarzyła coś powiedzieć smok już zaczął następne zdanie, a Miraż była zbyt zdezorientowana by mu przerwać. Oaza nie żyje. Została zabita przez Wyskrobki. Księżniczki walczą. Wojna. To oznacza wojnę.
- Słuchasz mnie?! - Krzyknął do niej wyrywając ją z tego dziwnego otępienia.
- Oaza nie żyje. - Wydukała.
- Uciekaj - Powiedział Skarabeusz patrząc w jej czarne oczy.

Chaos || Skrzydła Ognia; Wings of FireDär berättelser lever. Upptäck nu