[10] Chapter Ten: "I'm sorry."

873 71 7
                                    

            Samochód zatrzymał się na podjeździe ogromnego domu; przynajmniej dwa razy większego niż ten, w którym gang Malika stacjonował do tej pory. Już dawno podjęli decyzję o przeprowadzce do tego miejsca, ale musieli się najpierw do niej przygotować, przez co znacznie przeciągnęła się w czasie. Do tego doszło sprowadzenie Madeleine i przenosiny zeszły na dalszy plan.

            Zayn podniósł delikatnie nieprzytomną dziewczynę i szybkim krokiem skierował się do wnętrza budynku. Miał nadzieję, że wszystko w pokoju szpitalnym jest już przygotowane na ich przybycie. W końcu Harry dzwonił, żeby powiadomić wszystkich o sytuacji, w jakiej się znajdują. Chłopak mijał kolejne przedpokoje, starając się dotrzeć jak najszybciej na miejsce. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jest już za późno. Nie mogło. Musiał ją uratować. Przecież od kilku lat chronił jej jak oczka w głowie, żeby tylko móc ją do siebie przekonać i mieć ją już zawsze przy sobie. Ona nie mogła od tak po prostu poświęcić się dla niego; zginąć za niego. Nie przebaczyłby sobie tego nigdy.

            Kopniakiem otworzył uchylone drzwi do pomieszczenia, w którym już na niego czekali. Ostrożnie ułożył bezwładne już ciało dziewczyny na pościeli, która od razu przybrała czerwony kolor jej krwi w miejscach, gdzie stykała się z ranami postrzałowymi. Wyszedł bez słowa, kiedy kazali mu to zrobić. Jednak postanowił nie oddalać się od niej na większą odległość, niż to było konieczne. Oparł się o ścianę, zsunął po niej i d razu schował głowę pomiędzy podkurczonymi kolanami, pogrążając się w swoich własnych, prywatnych myślach.

~*~

            Melodie siedziała w pokoju, w którym Harry kazał jej zostać, kiedy tylko biegiem opuścił dom, który widziała po raz pierwszy na oczy. Cały czas myślała o tym, co działo się u Malika w gangu. Chciała wiedzieć, czy miało to związek z jakimś wewnętrznym konfliktem, czy raczej zaatakował ich ktoś z zewnątrz. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie w jej interesie leżało przejmowanie się tym, ale mimo wszystko chciała wiedzieć, dlaczego w dalszym ciągu nie ma przy niej Madi. Spięła się mocno, kiedy pomyślała, że mogło jej się coś stać. Szybko jednak odrzuciła od siebie tę myśl i wyszła z pokoju, chcąc jak najszybciej znaleźć jakiegoś chłopaka, który wiedziałby, co dzieje się z siostrą blondynki.

            Rozejrzała się uważnie po pustym korytarzu. Zamknęła za sobą ostrożnie drzwi, nie chcąc narobić zbędnego hałasu. Wolała wpaść na Malika, a w najgorszym przypadku na Styles ‘a, niż na przypadkowego faceta z ich gangu. Madeleine opowiadała jej, co jeden oprych próbował zrobić starszej Davies. Blondynka dotąd nie może mu tego wybaczyć. Weszła szybko po schodach i w takim samym tempie zaczęła przemierzać korytarz na piętrze. Z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że ten dom jest sto razy lepszy niż ten, w którym przebywali wcześniej.

            Zatrzymała się, kiedy usłyszała za zakrętem znane głosy. Wiedziała, że podsłuchując może dowiedzieć się więcej, niż gdyby stała z nimi twarzą w twarz. Właśnie dlatego przywarła plecami do ściany i starała się nasłuchiwać każdego słowa.

- Malik, przecież nie możesz się ciągle o to obwiniać. Jesteś nam teraz cholernie potrzebny. Jeszcze nie udało nam się okiełznać sytuacji w starej bazie, gdzie z każdą sekundą ginie coraz więcej chłopaków – dziewczyna spięła się nieznacznie, słysząc podniesiony głos Harry ‘ego. Jak dotąd jeszcze nigdy na nią nie krzyknął.

- A tak poza tym, to kiedy cała ta rzeźnia się skończy, będziemy cholernie osłabieni. Trzeba będzie zająć się rekrutowaniem nowych osób, a wiesz że to jest znacznie gorsze niż może się wydawać. We trzech założyliśmy ten gang i nie pozwolimy na to, żeby teraz się rozpadł. Przynajmniej my z Harry ‘m jesteśmy tego zdania.

[THE END] The Princes and The CriminalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz