5

79 7 0
                                    

w śnie usłyszałem głos, dość znajomy - grupka trzech młodych ludzi - przez zamglony obraz z wody, nie dostrzegałem kim jest osoba, której głos jest taki... inny. i do kogo przemawia?

głos zaczął krzyczeć, a ja nie wiedziałem co się dzieje, otworzyłem oczy po czym pierwsze co zobaczyłem to to, że mam prawą rękę w toalecie, drugą w dolnej szparze do drugiej kabiny, głowę  miałem pomiędzy drewnianą oddzielającą ścianką a ubikacją przekrzywiając szyje w sposób jakbym chciał ją sobie złamać, chyba, że już to zrobiłem.

wstając z piekielnym bólem karku czy innego barku, miałem przed sobą twarz Neville'a który nieśmiało spytał

-M-...Malfoy, wszystko w porządku?- Spytał się dość brązowo-oki, blondwłosy, pulchny chłopak  który najwyraźniej się mnie bał.

-Tak, Longbottom... codziennie wchodzę do kibla i kłade do niego rękę, to moje hobby. - odpowiedziałem dość ostrym tonem, choć nie wiem dlaczego - w końcu chcę przyjaźni. chłopak się zaczerwienił i cofnął się lekko do tyłu, wysłaniając zza pleców chłopca który przeżył, złotego chłopca, chłopca z blizną etc. wyglądał jak ten Krukon, ten... nie mój typ? on był inny

           potter                vs                krukon

                     kruczo czarne włosy    >        kruczo czarne włosy

zielone, błyszczące oczy    >     zielone oczy

                             dość niski    >       dość niski    

jak można być takim samym, ale tak innym? tak odmiennym.. 

ma brzydkie okulary. Ta, ma okulary. - kurde Draco, spostrzegawczy jesteś, przez sześć lat zdążyłeś zauważyć że twój tak jakby wróg ma okulary. 

usłyszałem tylko krótkie 

''pomóc Ci w czymś''  w moją stronę od Pottera, jednak nie odpowiedziałem. 

zrobiłem parę kroków w stronę wyjścia, gdy odezwał się ten sam głos

-Przebierz się w szatę. Ładny ten ten garniturek ale za chwile hogwart. -prychnął obojętnie i wrócił do swoich spraw. 

ale to było dziwne spotkanie. mówił to, jakbyśmy byli dobrymi kumplami, chociaż nie wiem jak to jest. Mam tylko wielbicieli, czasami wydaję mi się że fryzura jaką nosiłem jako pierwszoroczniak, była ulizana przez wszystkich bojących się mnie ślizgonów, a nie przez żele.

wróciłem do przedziału z brakiem ochoty przebierania się, więc uznałem, że zostanę w garniaku.

usiadłem i dostałem mocne kazanie, że Pansy się martwiła, że co sobie wyobrażam, bo wracam po czterech godzinach i udaje że nic się nie dzieję. bo racja - nic się nie dzieję.

reszte moich męczarni którymi było dojechanie do znienawidzonej szkoły spędziłem na wpatrywaniu się w cichy, wrześniowy krajobraz opierając się na swoich dłoniach raz po raz podsłuchując żwawych opowiadań Pansy w stronę Hermiony.

żadnych wyzwisk... sama.. przyjaźń?

przyjaźń

chęć poprawy samooceny. 

lekko żałosne.

myśleć że ma się kogoś na kim można polegać

dowartościowywać się faktem, mieć nadzieję, że ktoś jednak jest, dla kogo się liczysz.

Wierząc, że przyjaciołom zależy na nas, budujemy poczucie własnej wartości.

żeby mieć przyjaciela trzeba mieć wroga.

potter.. Tak, Potter jest wrogiem. za to.. Pansy jest koleżanką, prawie to samo. jak my się zaczeliśmy lubić.. no tak, przez Pottera. śmialiśmy się bo miał dziwne włosy. w pierwszej klasie.

kto to mówi - prychłem sam do siebie 

skoro raczej jestem wrogiem Pottera.. to czy mnie obgadują? to ich przyjaźń?



487


Tak blisko siebie // DrarryTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon