2 ciuuuuch ciuuuuch

149 12 3
                                    

koniec pakowania, kolejny dzień jakże ''urzekający'' .. 

Po wspomnianej kąpieli gdy poszedłem spać, obudziłem się, dosyć wcześnie - jak na mnie - o 8. wiedząc, że o 11 odjeżdżam, wykonałem szybki zabieg odświerzenia się w ubikacji i po całkowitym ogarnięciu się, zszedłem na śniadanie.

-O.. kogo tu widzimy.. czyżby nasz szóstoklasista w końcu wstał - usłyszałem od ojca, mówiący to, jakby zaraz miał przeruchać wszystkie istnienia na ziemi

-O, jak miło - uśmiechnąłem się sztucznie. -  możesz mi nie obrzydzać jedzenia? - dodałem z odrazą

-jak śmiesz gówniarzu się tak do mnie odzywać! wychowałem Cię, byłem przy tobie ani razu nie dałem Ci cruciatusa ty.... ty.. niewdzięczniku! - zaczął krzyczeć jakby właśnie gonił go dinozaur - Nie zdziw się jeśli na prezent na gwiazdkę nie dostał jakiegoś zaklęcia specjalnie dla Ciebie, może raz byś się czegoś nauczył.. -stwierdził z zażenowaniem. - niewychowany gówniarz, matka się nie stara, czego się dziwić..- dodał mrucząc pod nosem

wstałem i kulturanie odszedłem od stołu, miałem go zdecydowanie dość, więc poprosiłem mamę o podwiezienie mnie mugolskim autem na dworzec King Cross. Mama która starała się ogarnąć ten cały mugolski świat, zdała prawo jazdy, racja, użyła lekkiego Imperiusa - ale jak wiadomo- zdała. Wcale istnienie ''szlam'' mi nie przeszkadzało (wyjątkiem była Granger, fuj, przemądrzała, uważa się za lepszą ode mnie, a nikt taki nie jest.. - dodałem w myślach z zażenowaniem) ale wiadomo, przyjaźnie się z mugolaczkiem/ mugolaczką - Snape się o tym dowiaduje - dostarcza wiadomość Voldzixowi - on torturuje moich rodziców - szlaban od ojca. 

Związek z mugolakiem? raz chodziłem z rok starszym mugolakiem, Voldemort chciał zabić mojego ojca -cieszyłbym się z tego faktu, ale moja matka wciąż go kocha - choć nie wiem z której strony go można kochać. jedyne co ma lepsze to włosy - dodałem chichocząc pod nosem

gdy zapakowaliśmy bagaże mama usiadła z przodu tego urządzenia a ja, obok niej.                              Jazda samochodem była dosyć przyjemna, nie wiem jak za tym skórzanym kółkiem, co chyba nazywało się sterownicą? tego nikt nie wie, wątpie żeby ktoś zapamiętał wszystkie nazwy urządzeń kierujących tym sprzętem nazywającym się samochód 

po długiej jeździe - krótkiej dla moich przemyśleń - zaparkowaliśmy w jakimś miejscu, z czego mama była dumna, ponieważ mówiła mi że trzeba parkować na trzech kreskach oddzielających asfalt, co jakoś tam się nazywa, a każdy mało profesjonalny kierowca zajmuje jedno takie miejsce. opuściliśmy samochód zwany mustangiem z konikiem, choć wydaje mi się że mamy jakieś dziwne to auto, bardziej podoba mi się zamysł syrenki ale na samochodach się nie znam. wchodząc do środka  i widząc chore tłumy mugoli, niezauważalnie wbiegłem w ścianę z wózkiem, z którego mugole się śmieją bo mówią coś o zakupach, sam nie wiem o co im chodzi

gdy przeszedłem przez ceglaną ścianę spojrzałem za siebie i tam, gdzie była barierka zobaczyłem łuk z kutego żelaza z napisem: Peron numer dziewięć i trzy czwarte. żegnając się z mamą z zaszklonymi oczami odszedłem do pociągu targając za sobą kufry. 


- trzeba było nie brać tylu odżywek do włosów, to połowa mojej walizki - pomyślałem i przewróciłem oczami uśmiechając się sam do siebie

Wiedząc że zostałem prefektem i mam obowiązek pilnować dzieciaków stwierdziłem oczywiście że nie będę tego robić.

idąc do przedziału dla prefektów i mijając tych wszystkich maluchów powiedziałem tylko, że mogą nawet skakać mnie to nie obchodzi. 

byłem ubrany w czarny garnitur, co inni ludzie zdążyli zauważyć.

 W przedziale dla prefektów mieliśmy oddzielne stoliki. było ich sześć co było dosyć dziwne, ponieważ domów było w Hogwarcie cztery. w pierwszym usiedli sobie dwaj szóstoroczni prefekci z Ravenclawu, kojarzyłem tylko jedną osobę Oliwię, wiem że próbowała bezskutecznie zarywać do mojego kumpla - Theodora Notta, druga osoba przy tym stole wydawała mi się nieznajoma, był brunetem z rozczochraną grzywką i zielonymi oczami, z tego co mi wiadomo, mój mózg nie ma takich gustów. - wracając do tematu- ujrzawszy drugi stolik, zauważyłem dwójkę puchonów, Klara  i Leon, co do Puchonów znałem ich doskonale, jak robimy jakiekolwiek większe imprezy nie może ich zabraknąć - tak czy owak - są bardzo towarzyscy. Oczywiście, nie każdy dom jest tak wspaniały jak oni, ponieważ zauważyłem następny  stolik reprezentujący kolejny dom - Gryffindor

674 słowa ._.

-------------------

heeej

zamysł rozdziału był inny, ponieważ miała być tu jeszcze jedna rozmowa, ale jeśli tak dalej pójdzie to napisze w jednym rozdziale całą książkę xDDDDD

emmmmm opinie? xD

dobra, starałam się

btw, bardzo zchamiłam ojca malfoya? tak? to supi

710 słów z opisem

Tak blisko siebie // DrarryWhere stories live. Discover now