[Bonus] Klejnot Ognia - część 2

9 1 0
                                    

Potężny byt zionął promieniem ognia na wszystkie strony, próbując trafić pędzącego po lesie Sonica. Był za wysoko by mógł go dosięgnąć w obecnej okolicy.
W oddali jednak zauważył olbrzymi dąb wystający nad resztę. Zbliżał się, ściągając za sobą istotę.

Tymczasem z jaskini w Mount Lone wyleciał kulisty pojazd, osmalony z każdej strony. Za nim wybiegły trzy sylwetki.
- Co jest?! Słuchaj się, ty przeklęta bestio! Słuchaj się, Ifrycie! - Eggman wygrażał maszynie pięścią, lecąc ku niej.

Trójka bohaterów, także uczerniona od wyziewów ognia, kaszlała pyłem w ustach.
- Ten Ifryt nie wygląda mi na "ognistego ptaka"... - Tails oddychał boleśnie, pozbywając się zanieczyszczeń z piekących płuc.
- To Marid! - wykrzyknęła Sticks, sięgając po kuszę, którą jednak odrzuciła widząc rozbite łożysko. - Legendy kłamały!
- Marid..? - lis upadł na kolana i dłonie, wypluwając ślinę wymieszaną z pyłem. - Nic mi nie jest... Po prostu byłem najbliżej. - powstrzymał Amy przed pomocą, natychmiast samemu się podnosząc. W tej jego kaszel się kończył.
- Demon, przeciwieństwo Ifryta... - Sticks pokazała to na dwóch dłoniach. - A przynajmniej zgodnie z legendami. Może jednak tak dawnej przeszłości nie powinno się ufać w żadnym przypadku... Poza Iluminatami, ich mogę potwierdzić! - syknęła, obracając się wokół i oglądając jak wściekły pies.

Amy i Tails uważnie przyglądali się jej ruchom, aż w końcu jeżyca chrząknęła.
- Sticks, jak można go powstrzymać? W tym tempie spali całą dżunglę! - widząc brak reakcji chwyciła ją za barki i potrząsnęła. - I gdzie może być Son... - borsuczka przerwała jej zamknięciem ust ręką i wąchając w kierunku Ifryta. Szybko podbiegła do najbliższej skały i podniosła leżącą obok gałązkę z małymi kolcami.
- Był tutaj! Jest kawałek jego zapinki na buty! - pokazała dwójce towarzyszy. Rzeczywiście, na kolcu widoczny był biały skrawek. Nie byłby dowodem, gdyby nie samo położenie. I umiejętności tropienia Sticks.
- Więc... 
- Marid porusza się jedną ścieżką! To niepodobne do istoty nieładu, czyż nie?! - odrzuciła gałązkę i wspięła się na jeszcze ocalałe drzewo, następnie zrywając lianę. 

Tails zaczął dłonią zdejmować kurz z ogonów, kiedy Amy w końcu pochwyciła pewniej młot, zakładając go na ramię. Od razu lis mrugał sceptycznie. Jeżyca mimo wszystko też wyglądała na niepewną tezy koleżanki.
- Mój instynkt mi to podpowiada, dobra?! - poprawiła włócznię przewieszoną przez plecy i pohuśtała się na linie dalej. Oboje przyjaciół Sonica pobiegło w stronę bytu przez spopielone lasy. 

-

- Ifrycie, jestem twoim wyzwolicielem!!! - Eggman aktywował megafon w swoim pojeździe, wykrzykując w oddalone pięć metrów od niego plecy ognistej istoty. Ta w końcu obróciła się w jego stronę.
- Ułożenie rysów twarzy wskazuje tylko 3,58 procenta szansy na to, że pana posłucha. - w maszynę wpatrywał się SA-55, stukając koniuszkami palców złożonych w piramidę i powoli chowając się w swoim "schowku", widząc pojawiający się w ustach bestii coraz jaśniejszy płomień.  

Na ten widok, Eggman założył gogle i nacisnął jakiś guzik. Górna, odsłonięta część Egg Mobila została pokryta jakąś szarawą stalą, widoczną aż do momentu zakrycia przez płomienie.

Gdy "Ifryt" przestał, doktor znowu otworzył szczyt pojazdu. Zachichotał
- Przygotowałem się na to! Mądry naukowiec po szkodzie! - nagle spoważniał i wystawił dłoń z drobinkami rozbitego klejnotu. - A teraz mnie słuchaAAAAAAA...!!! - ogon bestii chwilę później wybił maszynę w dal. Łukiem spadła gdzieś w gęstwiny.
Po tym istota odszukała wzrokiem jeża, który machał do niej z szczytu dębu.

Grand Oak był największym drzewem w okolicy, przerastającym nawet trzykrotnie samym wzrostem wszystkie okoliczne. Dzisiejszy "Bóg Zniszczenia" zaczął podążać w stronę tego miejsca, kiedy Sonic skoczył, skulił się i zaczął kręcić się po pętli złożonej z dwóch potężnych konarów. Jego prędkość rosła z każdym okrążeniem.

Sonic Sol: Reconstructor RiseWhere stories live. Discover now