Rozdział szósty

10K 541 103
                                    

Podparła głowę na rękach patrząc w przestrzeń przed sobą, mimo tego, że wyglądała na spokojną wewnętrznie toczyła ze sobą walkę, a jej własne myśli nie chciały jej dać spokoju nawet na chwilę. Była problemem. Wielkim chodzącym bałaganem, który przyciągał wszystko co złe. No bo jak inaczej wyjaśnić to wszystko co ją spotkało? Dlaczego niektórzy idą przez całe życie mając jedynie swoje malutkie, nic nie znaczące problemy, a ona ciągle była nimi zasypywana? To było cholernie niesprawiedliwe. Arleen nabrała powietrza do płuc, a następnie wypuściła je ze świstem zanosząc się kaszlem. Zasłoniła usta jedną dłonią bojąc się, że zaraz wszystkich obudzi. Było dopiero po ósmej, więc wydawało jej się, że wszyscy jeszcze śpią. Chciała by chociaż oni się wyspali, bo ona przepłakała pół nocy, a potem wierciła się na swoim miejscu jęcząc z bólu za każdym razem, gdy za mocno poruszyła prawą nogą. Przetarła zapuchnięte oczy uświadamiając sobie, że jest naprawdę zmęczona i, że znowu kiepsko się czuje, ale nawet przez moment nie pomyślała o tym, żeby wrócić do salonu i położyć się na kanapie. Hardo siedziała na swoim miejscu gapiąc się na miskę, którą znalazła w kuchni. Miała nadzieję, że chłopcy nie będą mieć do niej pretensji o to, że sama się obsłużyła. Mimo tego, że była głodna zamiast dokończyć posiłek siedziała z łyżeczką w ręku obserwując tonące w mleku płatki owsiane. Była zamyślona do tego stopnia, że nawet nie zauważyła kiedy minęła godzina odkąd usiadła w jadalni.

Myślała o Colinie i o jego zachowaniu. Dlaczego nie chciał uwierzyć w jej historię? Przecież wystarczyło na nią spojrzeć, by dostrzec dowody na to co się stało, a mimo to chłopak uparcie trzymał się swojego i kazał jej odejść. Mówił o tym, że będą z tego same kłopoty i z tym Arleen się zgadzała. Wiedziała, że jeśli zostanie u Justina to z jej powodu będą ciągle się o wszystko kłócić, denerwować, a Justin będzie ją okłamywał, że jest w porządku. Chciała odejść, ale obawiała się tego, że jeśli zostanie sama w swoim starym mieszkaniu spotka ją coś naprawdę złego. Nie mogła przestać myśleć o tym co złe, jakby każdą pozytywną rzecz przysłaniała czarna chmura. Tak, Justin obiecał jej, że nic złego jej nie spotka jeśli tylko zostanie, ale nie potrafiła mu w to uwierzyć. Owszem, ufała mu, ale miała wątpliwości co do reszty, bo mimo, że wysłuchali jej przygody z otwartymi ustami wciąż czuła, że nie wszyscy będą dla niej mili. Z jej ust uciekło głośne westchnięcie, gdy ponownie wróciła do myśli o tym, by wrócić do domu. Czy to nie ułatwiłoby wszystkiego? Każdy wróciłby do swoich spraw, ona bałaby się każdego najmniejszego szmeru, ale nie przeszkadzałaby Justinowi. Po kilku latach może udałoby się jej wrócić do normalności...

- Cześć.

Wzdrygnęła się, a przez całe jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przestraszona podniosła wzrok i niemal odetchnęła głośno z ulgą, gdy dostrzegła zaspanego Spike'a. Zmierzyła go długim spojrzeniem zagryzając wargi. Naprawdę próbowała się skupić na jego twarzy, ale stał przed nią bez koszulki, z nisko zawieszonymi spodniami i bokserkami na wierzchu. Odchrząknęła niezręcznie, a jej policzki delikatnie się zaróżowiły.

- Um, - bąknęła niezręcznie. - Hej.

- Dawno wstałaś? - zapytał wyciągając ręce do góry, by się przeciągnąć.

- Tak jakby - odpowiedziała wpatrując się w jego umięśniony tors, z trudem zerknęła na jego twarz. - Wyspałeś się?

- Niezbyt... Justin wziął mnie na długą i pouczającą rozmowę.

Usiadł na krześle na przeciwko niej wzdychając ciężko. W ogóle nie zauważył, że Arleen przygląda mu się z uwagą i, że jest pod wrażeniem budowy jego ciała. Ponownie odchrząknęła i potrząsnęła głową chcąc doprowadzić się do porządku. Chwilę zabrało jej przypomnienie sobie co dosłownie kilka sekund wcześniej powiedział Spike.

DIABELSKA DUSZAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz