Rozdział dwudziesty siódmy

6.4K 405 793
                                    

Justin nachylił się do przodu przesuwając przedramieniem po czole pozbywając się w ten sposób małych kropelek potu.

- Nareszcie koniec - powiedział nie kryjąc swojego zadowolenia. Bagażnik oraz tylne siedzenia w jego samochodzie zajmowały ostatnie kartony wypełnione książkami, ozdobnymi dzbankami, które dostał dawno temu od babci Evana, a także kilka innych, mniej ważnych rzeczy. Przeciągnął się leniwie i zamknął na moment oczy sięgając do swojego karku, który bolał go od dźwigania i przenoszenia wszystkiego z miejsca na miejsce.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że sprzedałeś to miejsce - westchnął Ryan ściskając w prawej ręce butelkę wody gazowanej. - Nie myślałeś o tym żeby wszystko odkręcić? Przecież Jett i tak trafi do pudła.

- Chcę zacząć od nowa.

Ryan przełknął wszystko co miał w ustach i uśmiechnął się lekko.

- Podoba mi się to, że Arleen ma na ciebie taki dobry wpływ - przyznał. - Ale nie martwisz się?

- Nie mam czym. O wszystkim wiedzą tylko trzy osoby, a ja zamierzam mieć gębę na kłódkę i tobie też radzę tak zrobić. Thomas nic nie powie, ma to wszystko gdzieś. Po co kolejny raz psuć coś co już raz się rozsypało? - zapytał zamykając bagażnik. Odwrócił się ponownie do bruneta, który mrużąc oczy potakiwał głową.

- Mimo wszystko wciąż mnie to męczy, bo Jett będzie zeznawał, a on też wie o kilku sprawach, a Arleen będzie wtedy obecna na sali rozpraw i... nie sądzisz, że będzie o tym myśleć?

- Nie uwierzy w żadne jego słowo Ryan. Nienawidzi Jetta całym sercem - odparł chłopak bawiąc się kluczykami. - Po za tym, on chciał od nas tylko pieniądze, nic więcej. Nie mogą nas zamknąć za coś takiego, prawda? - zapytał. - A cała szopka i tak będzie się kręcić wokół tego co zrobił Arleen.

- Możliwe, że masz rację, ale co jeśli...

- Stary, nie będę gdybać. Liczy się to co jest teraz, to co się dzieje w tym momencie. Jestem szczęśliwy. Nie czułem się tak pełen życia od dawna, chcę to wykorzystać, bo niedługo wróci Frost i...

- Naprawdę się zakochałeś - przerwał mu Ryan z uśmieszkiem. Poruszył zabawnie jedną brwią i zaśmiał się głośno widząc zakłopotanie i nieporadność swojego przyjaciela. Justin wiedział i wierzył w to, że brunet po prostu cieszy się jego szczęściem. Znali się od lat, a Bieber nigdy wcześniej nie mówił w taki sposób o żadnej dziewczynie.

- Ryan?

- Tak?

- Chcę z nią zamieszkać... na stałe.

Ryan uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął prawą rękę i klepnął szatyna w plecy zupełnie tak jakby chciał okazać swoją aprobatę i radość z decyzji, którą podjął. Zakręcił butelkę z wodą i podszedł do samochodu od drugiej strony zajmując miejsce pasażera podczas gdy Justin usiadł za kierownicą.

- Jeśli Arleen na to przystanie wyprowadzę się tak szybko jak to tylko możliwe - powiedział zapinając pas bezpieczeństwa.

- Ryan, jesteś moim najlepszym kumplem i nie musisz odchodzić. Ale reszta ma się wyprowadzić - dodał zerkając na niego. - Thomas i tak powinien już chodzić na zajęcia, Colin ma swoje mieszkanie. Nie wiem co ze Spike'm, ale muszę mu dać jak najwięcej czasu, bo inaczej Pieguska mnie zabije - powiedział wyobrażając sobie jej minę na tę wiadomość. - Uwielbia go.

- Ale kocha ciebie.

- Nieprawda.

- Jeśli myślisz, że wybaczyła ci to wszystko, bo tylko cię lubi to jesteś naprawdę zasługujesz na medal idioty roku.

DIABELSKA DUSZAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz