Rozdział 3

834 71 2
                                    

Siedzę za ladą i obsługuję jakiś frajerów. Nudno tu w chuj, ale robię to dla siostry. Zacząłem czyścić ekspres do kawy. Zza pleców usłyszałem cichy głosik.

-Dzień dobry. Poproszę niskokofeinową z cukrem i babeczkę owsianą z jagodami.

Odwróciłem się i mnie zamurowało. Ruby.

-Przepraszam? Czy mnie słyszałeś?

-Ruby.

-Znamy się?

Nie mogę...

-Nie, przepraszam. Już podaję.

-Dziękuje.

Moje serce łomocze w piersi. Zaraz dostanę zawału. Harry kurwa. Co się z tobą dzieje? Zrobiła się ze mnie ciota. Włączyłem ekspres i zacząłem głęboko oddychać.

-Wszystko w porządku?

-Tak, tak. - mówię wciąż odwrócony do niej tyłem.

Podałem jej kawę i babeczkę.

-Dziękuje - powiedziała słodko.

-Razem 3£.

Podała mi pieniądze, a ja jej wydałem resztę.

-To pa - uśmiechnąłem się do niej na co lekko się zaczerwieniła.

-No pa. - pomachała i wyszła. Brawo Harry, matole. Nic nie podejrzewa.

Alice's POV:

-Cześć!

-Heeej! - przywitałam się z przyjaciółką. Przytuliłam ją i ucałowałam w policzek.

-Jak tam? - pyta dojadając babeczkę.

-Dobrze. A u ciebie?

-Boże, byłam w tej nowej kawiarni i poznałam fajnego chłopaka.

-Cieszę się, że w końcu ktoś ci wpadł w oko. Od wypadku z nikim nawet na randkę nie poszłaś.

-Przestań.

-No, więc jak ma na imię?

-Nie wiem.

-Aha.

-Pracuję tam, głupio było mi spytać.

-Rozumiem. A jak u Charlie'go i Megan?

-Nie pytaj. Wkurza mnie cholernie ta jego dziunia. Myśli, że zastąpi mi mamę - prychnęła.

-Pozwól twojemu ojczymowi zaznać szczęścia. Nie miał nikogo.

-Aż do teraz.

-Przyzwyczaisz się, polubicie się i będzie dobrze.

-Wątpię - burknęła.

-To co idziemy potańczyć, bo zaraz się zaczną zajęcia.

-No...

Harry's POV:

Nie daje mi spokoju myśl co u niej. Nie zmieniła się nic. Ma tylko małą bliznę u góry czoła.

Wróciłem do domu. Przywitała mnie mama całując w policzek.

-Hej Harry.

-Hej mamo. Co tam u Abbey?

-Lepiej, ale pojawiły się nowe powikłania. Nie tak groźne jak te pierwsze, ale jednak. Lekarze sobie z nimi poradzili.

-Oh.

-Nie martw się kochanie. Wyzdrowieje.

-Oby.

-Przygotowałam obiad. Idź się ogarnij, a ja naszykuję - uśmiechnęła się pokrzepiająco. Jakby wiedziała co mnie trapi.

Przebrałem się i umyłem ręce. Kiedy zszedłem na dół jedzenie było naszykowane, a mama układała sztućce.

-Siadaj - zachęciła. Zrobiłem to co kazała i klapnąłem przy stole.

-Opowiadaj jak w pracy.

Zacząłem ze zdenerwowania bawić się jedzeniem. Uniosłem głowę i zobaczyłem zmartwienie w oczach matki. Zauważyła, że coś jest nie tak.

-Widziałem ją...

-Kogo?

-Ruby, mamo.

-Poznała cię?

-Nie - opuściłem ponownie głowę.

-Czułem się tak jakby nic się nie stało. Chciałem ją przytulić, ale nie mogłem. To było straszne.

-Jestem pewna, że poznasz jakąś inną dziewczynę, którą pokocha cię tak mocno jak ty ją.

-Ja nie chce innej. Ja chce tylko ją. Ona zamieszkała w moim sercu na zawsze.

-Znam to uczucie. To samo miałam z waszym ojcem. Kochałam go, ale nie mogłam pozwolić i znieść, że wy przez to cierpieliście. Czasami wracam do tych dobrych chwil, które spędziliśmy razem i mam wrażenie, że dalej go kocham. Może nawet i to prawda, ale to nie zmieni mojej decyzji. - wstała i przytuliła mnie.

Wtuliłem się do niej. Mogą mówić, że jestem frajerem i maminsynkiem, ale potrzebowałem tego.

Owszem wolałbym, żeby to była Rue, bo jej teraz potrzebuję, ale nie narzekam.

Coś wam nie idzie z komentarzami i votestami ;/

Forget || h.s [2/3] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz