zero

1.3K 184 55
                                    

calamity postanowiła iść na plażę, bo zauważyła, że jaskółki nisko latają, a to niechybnie wskazuje na burzę, a plaża na chwilę przed burzą to rzecz najpiękniejsza na świecie. tym razem jednak nie chciała się zabić, chciała po prostu posiedzieć na brzegu i pomyśleć, pomyśleć o tym wszystkim, co od pewnego czasu zaprzątało jej głowę i nie chciało zniknąć.

calamity wiedziała, że ashton też chciał z nią przyjść na plażę, ale jakoś nie mogła się przemóc, by zadzwonić do chłopaka i powiedzieć, hej, chodźmy na plażę, będzie burza; calamity w sumie nie wiedziała, czego chce.

poza tym, ashton ostatnio stał się dziwny. calamity nie chciała przyznać, że to trochę jej wina, bo czuła, że ich faktyczne później zbliża się coraz większymi krokami, a to z kolei było dla niej niesamowicie przerażające.

- ty jesteś calamity? – zapytał ktoś, siadając obok dziewczyny. calamity obróciła się w stronę przybysza i zobaczyła nieśmiało uśmiechniętego chłopaka, który wpatrywał się w horyzont.

- z tego co pamiętam, to tak – odparła calamity, odwzajemniając uśmiech. – a ty jesteś…?

- calum – rzucił chłopak, wyciągając do calamity dłoń. – calum hood, mieszkam przy twojej ulicy, tam obok…

- …obok piekarni! znam cię, masz tego ładnego kotka – westchnęła calamity i niepomna wyciągniętej dłoni, od razu przytuliła nieco zaskoczonego caluma. – też lubisz burzę?

- co? – calum wydawał się być nieco oderwany od rzeczywistości po niespodziewanym wybuch zażyłości ze strony calamity, ale szybko doprowadził się do porządku. – to znaczy, niezbyt. ale plaża jest ładna i widziałem, że tutaj sama siedzisz, więc…

- ashton cię przysłał? – ucięła calamity, nagle przybierając poważny ton. – powiedział ci coś?

- ashton? nie, nie sądzę żeby przysłał mnie ktoś, kogo nie znam, wiesz, uczę się w domu, bo muszę nadgonić stracone pół roku – wyjaśnił szybko calum, wzruszając ramionami. – a ashton to…?

- to po prostu ashton – westchnęła calamity, przymykając oczy. calum nieco się zdziwił, jednak postanowił nie drążyć tego tematu i zmienić tok rozmowy.

- uhm, a ty lubisz burzę, calamity? – spytał w końcu, drapiąc się po karku. oczy calamity rozbłysnęły jakimś dziwnym blaskiem, a postawa dziewczyny uległa zmianie, bo widocznie się rozluźniła i uśmiechnęła marzycielsko.

- uwielbiam burzę –odparła calamity, kładąc się na piasku. – a ty, calum? co lubisz?

- ja? uhm, muzykę – wymamrotał chłopak, przeklinając się w myślach za próbę rozmowy z calamity; wszyscy mu mówili, że ta dziewczyna nie jest w jego lidze i ma starszego chłopaka – prawdopodobnie owego ashtona – a on jak głupi pognał na plażę, bo doskonale wiedział, że będzie burza. ale z drugiej strony, skoro calamity reagowała tak, a nie inaczej na imię irwina, coś było zdecydowanie na rzeczy.

- och – rzuciła tylko calamity, uśmiechając się szeroko. calamity polubiła caluma, miał miły głos, calamity lubiła, gdy ludzie mieli miły głos i och, calum nie był ashtonem; calamity nie wiedziała, skąd u niej taka nagła niechęć do irwina i w gruncie rzeczy, nie chciała wiedzieć, bo miała nowego kolegę.

calum spuścił głowę i z zainteresowanie oglądał własne dłonie; nie wiedział, czy robi dobrze, bo u licha, nikt mu tego nie powiedział, nie wiedział, czy może zrobić jakikolwiek ruch, wiedział tylko, że calamity bardzo ładnie wygląda na tle słońca i ma piękny uśmiech, chyba jeden z najpiękniejszych na świecie.

calamity doskonale wiedziała, że calum jej się przygląda kątem oka, ale jej to nie przeszkadzało, bo co, jeśli jej nowe teraz zaczyna się właśnie w tej chwili?

i jeśli calamity miałaby się teraz przestać uśmiechać, to tylko wtedy, gdyby calum nagle zniknął.

a/n - koniec. słaby, bardzo słaby. uhm, całkiem przyjemnie się to pisało, wiecie? takie...odprężające. dajcie proszę znać w komentarzu, jeśli wam się spodobało, albo czytaliście, ale nie komentowaliście, nie wiem, rzadko piszę notatki od autorki w każdym poście. uhm. do następnego? a, wiem! miałam wyjaśnić co nieco, gdybyś ktoś miał wątpliwości - calamity jest niezdecydowaną i impulsywną trzpiotką, która nie wie czego chce i skacze z kwiatka na kwiatek gdy czuje, że się do kogoś za mocno przywiązała. yep. tak dla rozjaśnienia rzeczy, jak to mówią.

ps. jutro nowe opowiadanie "rude" z cliffordem; see you!

/ the a team /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz