Rozdział 10

4.2K 275 24
                                    

- Mam za godzinę wywiadówkę, więc-

- Dobra, dobra. - niezdarnie weszłam w słowo swojej siostrze - Właśnie weszłam do domu. Koniecznie musisz przyjść. Pozdrów Calvin'a.

- Okay, kochanie - Vivienne uśmiechnęła się słyszalnie po drugiej linii - Zgadamy się później.

- Koniecznie, yeah. Pa.

Trzymając nadal komórkę w dłoni, zaparkowałam na parkingu obok swojego budynku. Byłam w magicznie dobrym humorze, wieki nie gadałam z kimś z mojej rodziny. I cieszyłam się, że teraz rozmawiałam z moim ulubionym.

Kiedy wyszłam na zewnątrz, zaraz tego pożałowałam; było zimno, padał śnieg odkąd się obudziłam, a był tylko 25 listopada. Mogłam sobie tylko wyobrazić jaka będzie pogoda na święta.

Jak wzięłam swoją torbę z samochodu i upewniłam się, iż go zamknęłam, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć na myśl o świętach; Wigilii, żeby być dokładną. Planowałam zdobyć choinkę i udekorować każdy pokój w moim mieszkaniu, ale co najbardziej sprawiało, że tak się cieszyłam? Urodziny Louisa. Nie byłby to taki wielki szczegół, gdyby nie to, iż będą to jego pierwsze urodziny, które spędzimy razem.

Przez ostatnie kilka dni, 70% swojego czasu spędzałam właśnie na myśleniu o nim. Pozostałe 30% było o Ashtonie i o jego odejściu... Ale Louis był głównym tematem w mojej głowie, więc się nie martwiłam. Tak bardzo.

Obawiałam się tylko swojej nagłej potrzeby, aby Louis cały czas przy mnie był, a to dlatego, że zostałam niemalże porzucona na ołtarzu. Nie może tak być, pomyślałam jak wspinałam się po schodach, nie jestem tak zdesperowana, może byłam w potrzebie, ale nie zdesperowana.

Poza tym, wkrótce po tym jak Ashton wrócił, by zabrać resztę swoich rzeczy, miałam wyraźniejsze spojrzenie na wszystko. Więc była to tylko kwestia czasu. 

Uśmiechnęłam się do swoich myśli jak próbowałam otworzyć zamek moich drzwi, a potem zmarszczyłam brwi; klucz nie działał. To oznaczało tylko jedną rzecz.

Jak nacisnęłam klamkę w dół i popchnęłam drzwi, by się otworzyły, moje myśli zostały potwierdzone; były otwarte.

Powoli weszłam do mieszkania, a wszystkie myśli przebiegały przez mój umysł. Czy nie zamknęłam drzwi? Czy ktoś się włamał? Zostałam okradziona? Dlaczego-

Dostałam małego ataku serca, kiedy usłyszałam głos dochodzący z mojego pokoju, do którego drzwi były otwarte. Wzięłam szybko kij bejsbolowy, który stał za wieszakiem i skierowałam się do sypialni. Słyszałam bicie swojego serca w uszach na myśl o tych wszystkich rzeczach, które mogłabym zobaczyć, ale skończyło się to bezcelowo, gdy zobaczyłam, kto był w środku.

- Ashton? - wymamrotałam, wpatrując się w jego plecy jak się pochylił, jakby podnosząc coś z podłogi. Podskoczył na mój głos, sprawiając, że także to zrobiłam, upuszczając kij i prawie się przewracając.

- Lorena? - zapytał, poprawiając swoje włosy tak, by nie wpadały mu do oczu - Co ty tutaj robisz?

- Mogłabym się zapytać ciebie o to samo? - powiedziałam, bardziej zmieszana niż byłam przez cały poranek.

- Powinnaś być w pracy.

- Miałam dzisiaj tylko dwie lekcje.

Ashton zamrugał, a potem zaczął nagle kiwać głową.

- Ah, racja, jest piątek. - mruknął do siebie, zaciskając usta, co było jego cholerną manierą.

Także skinęłam.

You Again? ~ tłumaczenie (sequel DC) // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz