Prolog

10.1K 327 12
                                    

AUTORKA: prolog to wydarzenia dwa miesiące po zerwaniu, potem wszystko dzieje się w teraźniejszości (czytaj: 2 lata później).

 

 

Louis' POV

Jęknąłem cicho jak usłyszałem znowu dzwonek. Ktokolwiek był za drzwiami, z pewnością chciał zobaczyć jak się wściekam. Przy moim szczęściu, mógłby być  to morderca.

Wzdychając, odłożyłem paczkę chipsów na stolik kawowy, stojący na przeciwko mnie, zanim wstałem tak powoli jak tylko mogłem i przeszedłem przez przedpokój. Dostanie się do drzwi zajęło mi chyba z minutę.

- Louis! - rozpoznałem głos mojego przyjaciela Stan'a, który głośno pukał - Jeśli nie otworzysz drzwi, przysięgam, że-

- Dobra! Nie wkurzaj się! - odkrzyknąłem i otworzyłem drzwi, posyłając mu zimne spojrzenie. - Czego chcesz?

- Mac i Ross powiedzieli mi, że znowu nas ignorujesz. - powiedział poważnym głosem, patrząc na mnie z dezaprobatą.

Wywróciłem oczami i wróciłem do swojego salonu, wiedząc, iż idzie za mną.

- Yeah, i co z tego?

- I co z tego? Lou, naprawdę mnie o to pytasz? - złość w jego głosie została zastąpiona troską jak wszedł do pomieszczenia, rozglądając się jakbym miał tutaj jakiegoś Marsjanina. 

Nagle westchnął i opadł obok mnie, na kanapę, biorąc kilka papierów w dłoń. Nie miałem nawet energii, by go zatrzymać. 

- Proszę, powiedz mi, że przestałeś już to robić. - pomachał delikatnie papierami przed  moją twarzą, a ja posłałem mu obojętne spojrzenie i ledwo widocznie wzruszyłem ramionami. Jednak dla niego to wystarczyło - Nie wierzę w to.. Jak wiele tego tutaj jest? - zapytał, a ja mógłbym przysiąc, iż bał się odpowiedzi.

- Nie wiem.. dwadzieścia, dwadzieścia pięć. - ponownie wzruszyłem ramionami; dla mnie to było bez znaczenia, dla niego wielki szok.

- Nie wierzę w to.. Louis, ona złamała ci serce. - Ugh, znowu zaczyna. - Ostatnie, czego teraz potrzebujesz to pisanie piosenek i to właśnie o niej i dla niej.

- Trochę na to za późno, nie sądzisz? - podniosłem butelkę piwa jakbym wznosił toast i wziąłem kilka łyków, przypatrując się jak Stan się we mnie gapi.

- Nie rozumiem, nie robiłeś tego z Monique. - wzdrygnąłem się na wspomnienie o niej.

- Monique była suką - powiedziałem wprost - Nie złamała mi serca. Ona je pożarła.

- A Lorena nie? - przymknąłem oczy na wspomnienie o imieniu innej dziewczyny. Jakby ból w mojej klatce piersiowej się nasilał, gdy ktokolwiek mówił jej imię.

Wzruszyłem ramionami.

- Miała powód.

I oto ja, siedzący w salonie i zachowujący się jak rozwiedziona kura domowa; otoczony jedzeniem, alkoholem i niezliczonymi kartkami papieru, na które przelewałem złość i nędzę.

- Nie, wcale nie. - odparł Stan po raz kolejny, gdy mu o tym mówiłem - A ty musisz przestać jej bronić! Jest nerwową szmatą, która ma głowę w chmurach i nie widzi, co jest obok niej. Zmieniłeś się, Lou, i nie obchodzi mnie, że to przez nią, ponieważ ona tego nie widzi. Zasługujesz na kogoś, kto to zobaczy.

Nic nie powiedziałem; nigdy tego nie robiłem. Zrzucił kilka kartek na mój brzuch, obdarowując mnie zmartwionym spojrzeniem. - Proszę, na miłość boską.. Powiedz mi, że nie gadam ze ścianą.

You Again? ~ tłumaczenie (sequel DC) // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz